Państwowe firmy ratują Stocznię Szczecińską

Walne zdecyduje dziś, czy firma ze Szczecina odzyska płynność i zdolność kredytową. Bruksela zaakceptuje pomoc publiczną dla stoczni, pod warunkiem że ograniczą moce produkcyjne i dostaną oferty od prywatnych inwestorów, którzy pomogą im odzyskać rentowność.

Tyle tylko że po sześciu latach restrukturyzacji sektora przez rządy SLD i PiS, aby dotrwać do prywatyzacji, stocznie muszą dostać kolejną pomoc publiczną. Po niedawnej decyzji rządu o dokapitalizowaniu Stoczni Gdynia 515 mln zł przyszedł czas na sypnięcie groszem dla Stoczni Szczecińskiej Nowej (SNN). Dziś walne ma zdecydować o podwyższeniu kapitału.

Dwieście zamiast stu

SNN wielokrotnie korzystała z pomocy publicznej - według danych Najwyższej Izby Kontroli, do końca 2005 r. otrzymała 2,8 mld zł. Teraz liczyła na blisko 100 mln zł, ale wiele wskazuje na to, że musi dostać nawet dwa razy więcej.
- Okazało się, że stocznia ma 100 mln zł straty (wyniki z 2006 r. - przyp. red.) i pojawiły się kłopoty z kredytowaniem oraz płynnością. Dokapitalizowanie pozwoli odzyskać zaufanie kredytodawców i kooperantów - mówi jedna z osób związanych ze stocznią.

Reklama

Pieniądze mają przekazać udziałowcy SSN, czyli państwowa Agencja Rozwoju Przemysłu (ARP) albo należąca do niej Korporacja Polskie Stocznie.
- Nie udzielamy żadnych komentarzy w sprawie walnego - mówi Roma Sarzyńska, rzecznik ARP. Pojawiły się jednak informacje, że na piątkowym spotkaniu przedstawicieli sektora i rządu agencja potwierdziła zamiar dokapitalizowania stoczni. Związkowcy spółki są jednak sceptyczni.

- Prezes Brzezicki (Paweł Brzezicki, szef ARP - przyp. red.) sporo mówił o pomocy dla stoczni, ale tak naprawdę nie podał żadnych konkretów. Zapytałem, jak ocenić podwyższenie kapitału w kontekście trwających rozmów z Komisją Europejską, dotyczących przecież pomocy publicznej. Nikt nie umiał mi na to pytanie odpowiedzieć - mówi Andrzej Antosiewicz, szef Solidarności SSN.

Kłopotliwy casus

Państwowego dokapitalizowania nie ma w planie restrukturyzacji stoczni, więc UE może je uznać za nielegalną pomoc. Jeśli tak się stanie, ledwo stocznia dostanie pieniądze, będzie musiała je zwrócić.

Być może Brukselę uda się przekonać, argumentując, że w Szczecinie, podobnie jak w Gdyni, publiczne dokapitalizowanie jest konieczne do pozyskania inwestora. Tyle że taki scenariusz stawia ARP w bardzo kłopotliwej sytuacji. Nie zdecydowała się bowiem na udział w dokapitalizowaniu Stoczni Gdynia, za co notabene dostała reprymendę od resortu skarbu. Jeśli więc teraz da pieniądze spółce ze Szczecina, może narazić się na zarzut nierównego traktowania restrukturyzowanych firm.

Katarzyna Kapczyńska

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: stoczni | ARP | firmy | Szczecin | pod warunkiem
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »