PGG znów podnosi ceny węgla. Spółka tłumaczy, dlaczego
Więcej inwestycji i rosnące koszty produkcji - tak Polska Grupa Górnicza tłumaczy kolejne podwyżki cen węgla, które wprowadziła dziś w swoim sklepie internetowym. Ceny surowca wzrosły o 25 proc. w stosunku do wtorku, kiedy można było poprzednio dokonać zakupów. W porównaniu do początku sierpnia podwyżki te sięgają 70 proc.
Jak czytamy w komunikacie otrzymanym od Polskiej Grupy Górniczej, zwiększanie cen spowodowane jest decyzją o zwiększeniu wydobycia w przyszłym roku.
"W tym celu musi (PGG - przyp. red. ) ponieść dodatkowe nakłady inwestycyjne, co skutkuje m.in. korektą cen opału o ok. 20 proc. w sklepie internetowym PGG S.A. od 8 września 2022 r. Ceny węgla opałowego dla gospodarstw domowych nadal należą do najniższych na rynku."
PGG poinformowała również, że wzrost cen wynika z coraz wyższych kosztów operacyjnych zakupu energii, stali, materiałów oraz usług niezbędnych do bieżącej produkcji.
"Według prognoz techniczno-ekonomicznych w PGG S.A. wydatki będą w tym roku aż o 2,4 mld zł większe. W tym roku średni wzrost ceny węgla energetycznego w PGG S.A. wyniósł około 20 proc. Obserwując drastyczny wzrost cen surowców energetycznych o kilkadziesiąt procent lub więcej (jak w przypadku gazu ziemnego), spółka pozostaje stabilizatorem kosztów energii w Polsce - zarówno energii elektrycznej jak i na potrzeby grzewcze. Po obecnej korekcie w e-sklepie ceny węgla opałowego dla gospodarstw domowych nadal należą do najniższych na rynku." - podała spółka w komunikacie
Podobną argumentację PGG przedstawiała w sierpniu, gdy doszło do poprzedniej podwyżki cen w sklepie.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Były wicepremier i minister gospodarki Janusz Steinhoff w rozmowie z Interią Biznes nie ukrywał, że jest tą podwyżką zaskoczony. - Mam nadzieję, że minister aktywów państwowych nad tym panuje - mówił.
Zwracał uwagę na problemy logistyczne - nawet jeśli węgiel zostanie do Polski sprowadzony, możemy borykać się z jego dalszą dystrybucją do miast i wsi. - Nawet, jeśli go rozładujemy, to powinniśmy go rozwieźć po Polsce. A szlaki na kolei są zapchane - podkreślał.
Zdaniem Steinhoffa polski rząd powinien wziąć przykład z Niemiec, gdzie wyższość nad przewozem osób ma obecnie przewóz węgla. Przypomniał też o tym, że na szlakach kolejowych w Polsce polegają też Czesi, Węgrzy czy Słowacy. Dlatego jest zdania, że węgla w Polsce jednak zabraknie.
- Nie jesteśmy przygotowani, ale też nikt się nie spodziewał takiego kryzysu - mówił Steinhoff. Dodał, że rozwiązaniem problemu mogłyby być działania oszczędnościowe, jak oszczędzanie energii w godzinach szczytu. Uważa też, że może następować substytucja węgla energią elektryczną do celów grzewczych. Istnieje realna obawa o sieć dystrybucyjną, która nie jest przystosowana do tak dużego obciążenia.
W kwietniu Polska wprowadziła embargo na import węgla z Rosji. Sprowadzanie surowca z innych kierunków okazało się jednak nie takie proste, bo szybko pojawiły się problemy z obsługą portów i łańcuchami dostaw.
Jeszcze na początku czerwca rzecznik rządu Piotr Müller odradzał Polakom kupowanie węgla:
- My we wtorek przedstawimy taki plan, już po posiedzeniu Rady Ministrów, on tam będzie dyskutowany. W gruncie rzeczy on polega przede wszystkim na skróceniu łańcuchów dostaw, na przejęciu przez spółki Skarbu Państwa, rozszerzeniu swojej działalności o bezpośrednią sprzedaż węgla, co umożliwi znaczącą obniżkę ceny węgla - zapowiadał rzecznik.
Odbiorców węgla uspokajał też w lipcu premier Mateusz Morawiecki:
- Od marca, kwietnia, maja i czerwca płyną statki z węglem do polskich portów, aby uzupełniać jego zasoby. Składy węgla nie są puste, ściągamy węgiel z wielu państw świata - zapewniał szef rządu.
O dopłatach do węgla mówił także w lipcu prezes PiS Jarosław Kaczyński, tłumacząc, że "nikt nie będzie siedział w zimnym mieszkaniu dlatego, że nie ma węgla"
- Będziemy prowadzili dalsze działania także zmierzające do tego żeby te prawie 8 tysięcy składów węglowych, które są w Polsce w pewnym momencie musiało obniżyć ceny - mówił.
Jak dotąd dla ogrzewających domy "czarnym złotem" rząd wprowadził pomoc finansową w postaci dwóch dodatków. Pierwsza zakłada ogólny dodatek osłonowy, który dla odbiorców węgla jest zwiększony o 25 proc. W praktyce oznacza to, że jednoosobowe gospodarstwo może liczyć na 500 zł, dla 2-3 osób jest to 750 zł, dla 4-5 osób - 1062,50 zł, zaś dla co najmniej 6 osób kwota ta wynosi 1437,50 zł. Drugi dodatek - węglowy - zakłada przyznanie 3000 zł jednorazowego dofinansowania. Dodatki te są niezależne od siebie i można wnioskować o przyznanie ich obu.
Szczegółowo o kryteriach pisaliśmy tutaj - https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-nowy-dodatek-doplaty-do-gazu-drewna-biomasy-kotlow-olejowych,nId,6260845
W międzyczasie prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, która zakładała, maksymalną cenę tony węgla dla odbiorców indywidualnych, wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych na poziomie 996,60 zł.
Jednak Polacy chcący kupić węgiel taniej niż w składach, czyli po cenach producenckich, i tak muszą zapłacić za surowiec znacznie więcej. W czwartek 8 września w sklepie internetowym Polskiej Grupy Górniczej po raz kolejny wzrosły ceny, nawet o 25 proc. w stosunku do cen z wtorku. W ujęciu miesięcznym podwyżki te sięgają aż 70 proc.
Nie odstraszyły one jednak chętnych - jeszcze przed godziną 16:00, gdy sklep zostaje otwarty, strona internetowa u wielu osób przestała działać. O godzinie 16:20 można było kupić już wyłącznie węgiel niepaczkowany - maksymalnie 3 tony na osobę. Zainteresowanie zakupami może być z kolejnymi tygodniami jeszcze większe - niepewność co do dalszych podwyżek towarzyszy Polakom, zwłaszcza tuż przed sezonem grzewczym.
Zdaniem Steinhoffa, ceny węgla będą spadać w zimie. Do tego czasu Polacy będą jednak potrzebować surowca, aby ogrzać swoje domy.
Paulina Błaziak