Pielęgniarki, jaskółeczki w Norwegii

Uśmiechnięte pielęgniarki ubrane w śnieżnobiałe kitle szukają pracy za granicą. Coraz częściej ich celem stają się kraje skandynawskie - Szwecja, Norwegia. Tam mówią o nich jaskółeczki

Aneta ma 27 lat. Ładna blondynka o niebieskich oczach, które ciągle się śmieją, znalazła swoje miejsce na ziemi w Norwegii. Tam pracuje jako pielęgniarka w domu pomocy społecznej. - W kraju nie miałam szansy podjąć pracy za uczciwe pieniądze. Zarejestrowała się więc w pośredniaku i pracowała z rodzicami w gospodarstwie rolnym. W końcu dostała ofertę pracy. - Nawet się nie zastanawiałam - uśmiecha się.

Potem były testy psychologiczne, badania lekarskie, trzy miesięczny kurs trudnego języka norweskiego i wreszcie upragniony wylot.

Reklama

Polskie pielęgniarki są bardzo pożądane na norweskim rynku pracy. Są cenione za profesjonalizm i pracowitość. Najczęściej rekrutują je urzędy pracy, ale wyjeżdżają też na własną rękę. Chwalą sobie warunki pracy, jakie panują w norweskich szpitalach i domach pomocy. - Wszystko jest bardzo komfortowe i nowoczesne - mówi Aneta. Najnowsze aparaty rehabilitacyjne, elegancko wykończone wnętrza sal. Aż chce się pracować.

Warunki, jakie zaproponowało Anecie biuro pośrednictwa pracy, okazały się wyjątkowo dogodne. Mogła zabrać ze sobą świeżo poślubionego męża, dostała wyposażone mieszkanie i pieniądze na zaaklimatyzowanie się. Nie obyło się jednak bez nerwów. - Bardzo bałam się pierwszego dnia w pracy - mówi.

Piękny dom opieki społecznej w małej miejscowości pod Oslo zrobił na niej ogromne wrażenie. Komfortowe warunki, przemili pensjonariusze. Wydawało jej się, że lepiej trafić nie mogła. Jednak nie wszystko było takie idealne: - moje współpracowniczki starały się za wszelką cenę pokazać, że są lepsze w tym, co robią, wytykały mi wszelkie niedociągnięcia i ostro krytykowały - opowiada. Ich zachowanie zrozumiała już pierwszego dnia. Aneta przejęła bowiem część ich obowiązków. Większość współpracownic to pomoce medyczne a ona jest dyplomowaną pielęgniarką i opiekunką środowiskową. Z miejsca więc dostała wyższe stanowisko. To spowodowało niezdrową zazdrość w zespole.

Współpracowniczki musiały się pogodzić z faktem, że teraz to nie one, ale Aneta wykonują odpowiedzialne zadania. - Cewnikowanie, zastrzyki, zabiegi. Do tego trzeba fachowej wiedzy - mówi.

Teraz gdy przyjdzie do pracy, rozmawia z pensjonariuszami, zmienia kroplówki, robi zastrzyki, udziela pomocy, kiedy przychodzą gorsze chwile dla pensjonariuszy. Właściwie typowe pielęgniarskie zadania. Nie musi sprzątać, kąpać mieszkańców. To robią inni pracownicy, ja jestem od podania leków.

Niedogodności związane z pracą ze starszymi ludźmi wynagradzają Anecie zarobki. Wysoka stała pensja, podwójnie płatne dyżury nocne i świąteczne. Wolne niedziele i miesięczny urlop raz do roku także są dodatkową siłą napędzającą.

Mniej szczęśliwe wspomina pobyt w Norwegii Stasia. Ma 40 lat i nieudane małżeństwo za sobą. Szukała sposobu na lepsze życie. Pewnego dnia wsiadła do samolotu i poleciała do Oslo. Słyszała od znajomych, że polskie pielęgniarki mają tam duże szanse na zatrudnienie. Trafiła do szpitala, gdzie początkowo została zwykłą salową. Sprzątała, myła pacjentów. Jednak pracowitość i profesjonalizm Stasi szybko docenił dyrektor placówki. - Tak zostałam pielęgniarką. Otworzył się przede mną nowy świat - mówi. W Polsce zarabiała 500, 600 złotych miesięcznie. A tu dostała 20 razy tyle. I to bez znajomości języka norweskiego. Zna tylko angielski, jednak w Norwegii wszyscy posługują się tym językiem. - Ale i tak najważniejszy dla mnie był szacunek, jakim otaczali mnie pacjenci - dodaje.

Po roku pracy Stanisława ściągnęła do Norwegii swoją córkę. Wszystko do czasu układało się wręcz idealnie. Jednak podobnie jak w przypadku Anety, współpraca Stasi z resztą personelu nie układała się najlepiej. Część z nich również nie miała dobrego przygotowania do zawodu. Stasia trafiła na oddział, gdzie była jedyną pielęgniarką z dyplomem. Szybko zyskała uznanie przełożonych, ale chyba jeszcze szybciej znienawidzili ją pracownicy. - To nie fair - zaciska pięści. Dotąd z nią walczyły, donosiły, aż dyrekcja zdecydowała się ją zwolnić. - Najgorsze jest to, że wystawili mi bardzo negatywną opinię na temat mojej pracy. Nie miałam szans na znalezienie nowej posady w Norwegii - smuci się. Musiała wrócić. Ale gdybym tylko mogła, bez chwili wahania, wróciłaby.

Ile zarabiają pielęgniarki na świecie?

Średnia pensja pielęgniarki w Norwegii to ok. 20 tys. koron norweskich (ok. 10 tys. zł). Dyżury nocne, niedzielne i świąteczne są płatne podwójnie lub potrójnie - w zależności od rodzaju święta. Praca w okresie wakacyjnym wynagradzana jest lepiej niż w pozostałych miesiącach - można liczyć na 35-40 tys. koron (18-20 tys. zł z dyżurami niedzielnymi).

We Włoszech pielęgniarki zarabiają średnio 1400 euro na rękę miesięcznie (ok. 5700 zł). Dodatkowo mogą liczyć na premie oraz specjalne wynagrodzenie za pracę w nadgodzinach i w nocy. Wymagana jest dobra znajomość języka włoskiego z uwzględnieniem terminologii medycznej. Pielęgniarka musi mieć prawo wykonywania zawodu, ukończone liceum lub studium medyczne. Do tego wymagane jest 5 letnie doświadczenie. Jeśli pielęgniarka ukończyła akademię medyczną, praktyka nie jest wymagana.

Magda, 30 lat, jest pielęgniarką w Stanach Zjednoczonych. W Polsce ukończyła studium medyczne, przez cztery lata pracowała w szpitalu na oddziale intensywnej terapii. Bardzo dobrze zna angielski (uzyskała 540 punktów z egzaminu TOEFL). Do jej obowiązków należy zarządzanie opieką (pilnuje terminów wykonania wszystkich badań laboratoryjnych oraz terminów wizyt konsultantów; czuwa nad prawidłową dokumentacją; zarządza personelem i nadzoruje zabiegi asystentów). Pracuje 40 godzin tygodniowo. Zarabia 25 dolarów na godzinę (82 zł) + dodatek za pracę w nocy i w dni wolne od pracy (do 50 proc. pensji). Jej roczny zarobek to ok. 40 tys. dolarów (132 tys. zł). Mówi, że dobra pielęgniarka pracująca na intensywnej terapii może zarobić ok. 60 tys. dolarów (ok. 200 tys. zł).

Iza, 34 lata, ukończyła studium medyczne i ma 3-letnie doświadczenie zawodowe. Zatrudniona jest w Wielkiej Brytanii. Bardzo dobrze zna język angielski. Pracuje 48 godzin tygodniowo w trybie trzyzmianowym. Zarabia 7 funtów na godzinę (42 zł) + nadgodziny, co daje rocznie ok. 20 tys. funtów (118 tys. zł).

źródło: "Praca i życie za granicą "

brak
Dowiedz się więcej na temat: Szukają | pielęgniarki | Norwegii | kraje skandynawskie | Tam | angielski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »