PiS chce mieć większy wpływ na unijną politykę. "Wahadełko przesuwa się na prawo"

- Po wyborach do Europarlamentu będziemy starali się wspólnie z innymi siostrzanymi partiami powstrzymywać to, co jest niedobre w europejskiej polityce - mówił we wtorek na debacie poświęconej unijnej polityce klimatycznej były premier Mateusz Morawiecki. Wiceprezes PiS uważa, że nowy unijny system ETS2 oznacza wzrost kosztów ogrzewania i paliw dla gospodarstw domowych. Polska, za czasów rządów Morawieckiego, była przeciwna jego wprowadzeniu.

Politycy PiS wraz z reprezentantami innych europejskich ugrupowań będą starali się wywierać wpływ na unijną politykę klimatyczną. Po wyborach do Parlamentu Europejskiego (PE) mogą mieć więcej do powiedzenia w tej kwestii, bo do PE może wejść więcej polityków z klubu, w którym w Europarlamencie zasiadają europosłowie z PiS. Tak wskazał we wtorek były premier i wiceprezes największej opozycyjnej partii Mateusz Morawiecki

Reklama

- Po raz pierwszy teraz od wielu dziesięcioleci rysuje się taki scenariusz, że ze względu na zmianę sytuacji politycznej wewnątrz Francji i w Niemczech, to wahadełko polityczne przesuwa się, mówiąc umownie, na prawo. W związku z tym jest duża szansa, że ta grupa parlamentarna w Europarlamencie, do której należy mój obóz polityczny, będzie miała dużo więcej do powiedzenia po tym rozdaniu 9 czerwca - powiedział Morawiecki. 

Były premier był jednym z uczestników debaty zorganizowanej przez Zespół Pracy dla Polski. To projekt Prawa i Sprawiedliwości. Chodzi o prowadzenie prac programowych dotyczących rozwoju naszego kraju. Wtorkowa debata dotyczyła unijnego systemu ETS2, dotyczącego handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych. ETS2 to jeden z filarów obecnej polityki klimatycznej UE. Polska sprzeciwiała się wejściu w życie tego systemu. 

- (Po wyborach do PE - red.) będziemy starali się wspólnie z innymi siostrzanymi partiami powstrzymywać to, co jest niedobre w europejskiej polityce. A niedobre jest to, jeżeli państwa o niższych dochodach muszą łożyć na państwa o wyższych dochodach - mówił na debacie Morawiecki w kontekście nowego systemu.

Co to jest ETS2? Nowy system wejdzie w życie już niedługo

ETS2 to rozszerzenie unijnego systemu handlu emisjami. Podstawowy system UE ETS, obowiązujący do tej pory, to narzędzie mające zachęcać firmy do zmniejszania wpływu na klimat. Opiera się on na handlu uprawnieniami do emisji. Określony poziom uprawnień jest przyznawany firmom za darmo. Jeśli wyemitują one więcej, muszą nabyć dodatkowe uprawnienia. To zwiększa koszty działalności wiążącej się z emisjami, ma więc zachęcać do ich zmniejszenia. Środki trafiają do państw członkowskich, które powinny je przeznaczać na inwestycje w OZE i wsparcie w procesie zielonej transformacji.

Obecnie obowiązującym systemem ETS jest objęta energetyka, część transportu lotniczego oraz duży przemysł. System ETS2 ma objąć emisje z budynków, transport drogowy i inne sektory do tej pory nie objęte regulacjami, np. małych wytwórców. Jego pełne wdrożenie jest planowane na 2027 rok. Ale pierwsze obowiązki związane z systemem pojawią się już w przyszłym roku. 

Warto zaznaczyć, że dyrektywa wprowadzająca system ETS2 jest już przyjęta przez organy UE. Polska musi wdrożyć ten akt do systemu prawa krajowego. Zmiany w dyrektywie wymagałyby nowego procesu legislacyjnego na arenie UE.

Prace nad system ETS2  trwały w UE od 2021 do 2023 roku, a więc za czasów rządów gabinetu Mateusza Morawieckiego. Polska w kluczowym głosowaniu w kwietniu 2023 roku była przeciwko przyjęciu dyrektywy. Więcej o sprawie pisaliśmy w 2023 roku w tym artykule.

ETS2 to nowe opłaty. Zdrożeje ogrzewanie i paliwo

Jak opisywaliśmy w Interii, można się spodziewać, że koszty uprawnień do emisji, które będą musieli płacić przedsiębiorcy objęci ETS2, zostaną przerzucone na odbiorców końcowych. W rezultacie wzrosną ceny paliw opartych na benzynie czy ogrzewania domów i mieszkań paliwami kopalnymi. 

- Szacunki tego, o jakich kosztach mowa, przedstawił podczas debaty Mateusz Morawiecki. - W przypadku kogoś, kto ogrzewa dom węglem albo pelletem, albo ekogroszkiem - (będzie to dodatkowo - red.) około 500 zł do tony węgla. Jeżeli potrzebujemy 4-5 ton na sezon grzewczy, to łatwo policzyć, że to około 2-2,5 tys. zł rocznie. Dla kogoś, kto ogrzewa dom gazem, to około 40 zł do 1 MWh. A więc, w zależności od powierzchni domu czy mieszkania, może to być również od 1,2 tys. zł do ponad 2 tys. zł rocznie. Na stacjach benzynowych to dodatkowe co najmniej 50 groszy do litra. Dlaczego mówię co najmniej? Na chwilę obecną poziom ETS 2 ma być ustalony w wysokości 45 euro za tonę (CO2 - red.) - wyliczał były premier.

Jak wskazywał, jego ugrupowanie sprzeciwia się systemowi ETS2. - Dlaczego zatem gospodarka Polska, która jest na dorobku, która nie jest wśród najbogatszych gospodarek, która nie korzystała z dobrodziejstw normalnego rozwoju gospodarczego ma ponosić dodatkowe koszty tego, co Unia Europejska sobie myśli w zakresie polityki klimatycznej? Transformacja energetyczna i klimatyczna musi być sprawiedliwa. Jeżeli nie jest sprawiedliwa, jest przez nas odrzucana, ponieważ nie chcemy, żeby mniej zamożne gospodarstwa domowe płaciły de facto na bogatsze gospodarki Unii Europejskiej - mówił polityk.

Nowa unijna polityka to także dochody do budżetu. I to niemałe

Nowy system ETS2 oznacza jednak nie tylko koszty, ale także dodatkowe dochody budżetowe - zwróciła uwagę inna uczestniczka debaty, Zofia Wetmańska, wiceprezeska think tanku Instytut Reform. Z systemu ETS w 2023 roku do polskiego budżetu trafiły 24 mld zł - podała. Przychody dla Polski ze sprzedaży emisji w systemie ETS2 oraz z solidarnościowego unijnego Funduszu Sprawiedliwej Transformacji wyniosą jeszcze więcej, bo 37 mld zł - wskazała ekspertka.

Te kwoty, które będą trafiać i które do tej pory trafiały do polskiego budżetu powinny być wydatkowane właśnie na zieloną transformację. Tak, aby odciążyć przedsiębiorców, którzy muszą ponieść koszty inwestycji i gospodarstwa domowe, na których mógłby odbić się wzrost cen. Dodatkowo koszty braku transformacji energetycznej będą dla polskiej gospodarki jeszcze wyższe - wynika z wielu szacunków. Pisaliśmy o tym między innymi tutaj.

- Nie jesteśmy już najbiedniejszym krajem Europy i nie jesteśmy petentem. Natomiast jesteśmy potężną gospodarką, która z roku na rok sytuacja gospodarcza się poprawia - skomentowała także Wetmańska.

Rzeczywiście, chociaż były premier wskazał, że Polska nie jest wśród najbogatszych gospodarek, to dane na ten temat można interpretować całkiem inaczej. W 2023 roku Polska miała 6. najwyższy PKB w UE - po Niemczech, Francji, Włoszech, Hiszpanii i Holandii. Jesteśmy więc nie tylko największą z gospodarek "nowych" krajów UE, ale przegoniliśmy także dziewięć krajów starej Unii - Austrię, Belgię, Danię, Finlandię, Irlandię, Luksemburg, Portugalię i Szwecję. 

Martyna Maciuch

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mateusz Morawiecki | Prawo i Sprawiedliwość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »