W skrócie
- Ekonomiści Bank of America ostrzegają, że gołębia postawa Fed, może zostać zinterpretowana przez inwestorów giełdowych jako potwierdzenie, że gospodarka USA hamuje szybciej, niż zakładano. To z kolei będzie sprzyjać korekcie na rynku akcji.
- Berkshire Hathaway, wehikuł inwestycyjny Warrena Buffetta, zgromadził już 382 miliardy dolarów w gotówce i bonach skarbowych. To może być dowód, że sędziwy multimiliarder nie ufa akcjom wielu ”przegrzanych” spółek.
- Analitycy RBC Capital Markets są zdania, że w kolejnych kwartałach inwestorzy będą przenosić kapitał ze spółek wzrostowych, szczególnie gigantów technologicznych, do segmentu value, czyli firm o niższych wycenach, ale solidnych fundamentach.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Nowojorskiemu indeksowi S&P500 bardzo niewiele brakuje do historycznego szczytu - 6 920 punktów z końca października. Po środowym obniżeniu przez Fed stóp procentowych o 25 punktów bazowych rynek nadal wierzy w pozytywny scenariusz dla Stanów Zjednoczonych. Jego najważniejsze elementy to: dalsze luzowanie monetarne, spadająca inflacja i stabilny wzrost gospodarczy.
Jednak grudniowa decyzja Rezerwy Federalnej o cięciu stóp nie została podjęta jednogłośnie. Niektórzy decydenci z Fed nie są zainteresowani kontynuowaniem cyklu obniżek. W tej sytuacji, następne takie kroki stały się mniej prawdopodobne. Tymczasem jeszcze niedawno inwestorzy spodziewali się, że w 2026 roku amerykański bank centralny nawet trzykrotnie zredukuje stopy.
Bank of America ostrzega
Analitycy Bank of America (BofA) podkreślają jednak, że zbyt gołębia postawa Fed mogłaby paradoksalnie zaszkodzić dobremu trendowi giełdowemu. Niewykluczone, że zostałaby odczytana przez inwestorów jako wyraz lęku Rezerwy Federalnej przed nadchodzącym dużym spowolnieniem gospodarczym.
BofA spodziewa się też, że administracja waszyngtońska może podejmować działania zapobiegające wzrostowi bezrobocia do 5 proc. oraz wymykaniu się inflacji spod kontroli. Z punktu widzenia rynków oznacza to większą niepewność co do polityki gospodarczej w 2026 roku. Eksperci banku podpowiadają inwestorom giełdowym, że rozsądne byłoby zwiększenie ekspozycji na przecenione spółki średniej kapitalizacji. Ich zdaniem, ten segment rynku oferuje najlepszy stosunek ryzyka do potencjalnego zysku.
W średnim horyzoncie analitycy BofA nadal preferują rynki międzynarodowe. Prognoza ta zresztą już się sprawdziła - w tym roku S&P500 wzrósł o 17 proc., podczas gdy indeks MSCI All-Country World ex-US aż o 27 proc. Zbyt wysoka wycena amerykańskich spółek, połączona z bardziej zrównoważonym tempem wzrostu za granicą, może podtrzymać tę przewagę również w kolejnych latach.
Wyjątkowo ostrożni multimiliarderzy
Wielu komentatorów jest zdania, że słabą stroną inwestowania na Wall Street jest dysproporcja między wycenami amerykańskich spółek technologicznych a ich fundamentalną zdolnością do osiągania zysków w środowisku ciągle wysokich stóp procentowych. BigTechy porywają się na wielkie inwestycje w infrastrukturę sztucznej inteligencji, a w zamian często otrzymują niewystarczające przychody.
Brak wiary w dalszą hossę wydają się manifestować najwięksi amerykańscy inwestorzy. Jeff Bezos, właściciel Amazona, sprzedał ostatnio akcje o wartości 8 miliardów dolarów, a Mark Zuckerberg z Meta Platforms za 500 milionów dolarów. Z kolei Jamie Dimon, szef JP Morgan, po raz pierwszy w karierze pozbył się walorów własnego banku o wartości 150 milionów dolarów.
Inwestorzy od kilku kwartałów dostrzegają także systematyczne zwiększanie zasobów gotówki przez sędziwego multimiliardera Warrena Buffetta. Jego wehikuł inwestycyjny, Berkshire Hathaway, zgromadził już 382 miliardy dolarów w gotówce i bonach skarbowych. To suma przewyższająca roczne PKB większości krajów świata.
Wiele wskazuje na to, że "Wyrocznia z Omaha" doceniania bezpieczne aktywa, takie jak amerykańskie bony skarbowe, które zapewniają rentowność na poziomie 5 proc. Mniej natomiast ufa akcjom wielu być może "przegrzanych" spółek. Ostatnio sprzedawał walory nawet tak cenionych przez niego firm, jak Apple i Bank of America.
Trzeba też przypomnieć, że przez wielu inwestorów za drogowskaz na Wall Street jest uznawany tzw. wskaźnik Buffetta. Jest obliczany poprzez podzielenie wartości indeksu Wilshire 5000, który obejmuje kapitalizację amerykańskich spółek, przez PKB Stanów Zjednoczonych i pomnożenie go przez 100. Buffett uważa, że jest to najlepszy pojedynczy miernik wyceny rynku.
Wskaźnik na poziomie zbliżonym do 100 proc. uznawany jest za umiarkowany, natomiast wyższy powinien stawać się ostrzeżeniem dla uczestników rynku. W tej chwili indeks jest na poziomie około 223 proc. Można to uznać za dowód, że rynek akcji jest oderwany od realnej gospodarki bardziej niż kiedykolwiek w historii, wliczając w to okres przed krachem w 1929 roku czy przed pękającą bańką dotcomów w 2000 roku.
Giełdą w Nowym Jorku rządzi hasło "kupuj"
Jesień na Wall Street jest niespokojna. Zarówno w październiku, jak i listopadzie S&P500 zaliczył "dołki". Ostatecznie jednak listopad był już siódmym wzrostowym miesiącem z rzędu. Cofnięcie się wskaźnika na minimalne poziomy sprzed kilku tygodni jest teraz mało prawdopodobne.
Niektórzy komentatorzy zwracają uwagę na fakt, że ostatnio nie tylko firmy technologiczne napędzają hossę na giełdzie w Nowym Jorku. Już ponad 90 proc. spółek wchodzących w skład indeksu S&P500 notowanych jest powyżej swoich tygodniowych średnich. To najwyższy odsetek od 2023 roku.
Max Kettner, główny analityk w HSBC, jest zdania, że listopadowe spadki na globalnych giełdach mogły stworzyć najlepszą od miesięcy okazję do zakupów. W wywiadzie dla CNBC wskazał, że korekta miała ograniczone uzasadnienie fundamentalne, a rynkowe wskaźniki ponownie przesunęły się w stronę "kupuj". - W rozmowach z inwestorami często słyszymy: "Tak, być może przegapiliśmy początek rajdu, ale czekamy na korektę i kupimy spadek" - dodał Max Kettner.
Analityk HSBC podkreśla, że tegoroczne spadki kursów akcji nie są następstwem słabnącej kondycji spółek. Jego zdaniem, nie pojawiły się sygnały sugerujące, że wyniki kwartalne lub tempo wzrostu zysków znacząco odbiegają od oczekiwań. Kettner uważa, że największe firmy technologiczne rozwijające sztuczną inteligencję - w większości z ratingiem A lub AA - pozostają w stabilnej sytuacji bilansowej. W jego opinii nie ma dowodów, że zwiększony poziom emisji długu tych spółek mógłby uzasadniać fundamentalną wyprzedaż ich akcji.
Niepoprawni entuzjaści Wall Street
JPMorgan Chase prognozuje, że S&P500 w 2026 roku utrzyma silny trend wzrostowy, wspierany m.in. przez AI, solidne wyniki spółek, spadające stopy procentowe i przyspieszenie gospodarcze. W scenariuszu bazowym S&P500 ma wzrosnąć do 7 400 punktów. W wariancie optymistycznym indeks mógłby sięgnąć 8 200 punktów.
Jacob Manoukian, szef strategii inwestycyjnej banku, podkreśla, że amerykańskie spółki notowane na giełdzie "konsekwentnie przekraczają oczekiwania dotyczące zysków", co jest jednym z głównych czynników siły rynku w 2025 roku. Ten trend ma szanse utrzymać się również w roku przyszłym.
JPMorgan zwraca uwagę na fakt, że rozwój sztucznej inteligencji stał się jednym z najważniejszych czynników wpływających na wyceny spółek. Jednak zdaniem Jacoba Manoukiana, choć ten sektor stwarza wyjątkowe możliwości, to pojawiają się tu także istotne zagrożenia. Analityk banku podkreśla, że w wypadku AI "wydajność modeli może zacząć się wypłaszczać, a nakłady inwestycyjne nie będą przynosić proporcjonalnych zwrotów".
Wielkim optymistami co do trwania hossy na Wall Street są ekonomiści Deutsche Banku. Z ich projekcji wynika, że S&P500 wzrośnie do około 8 tysięcy punktów przed końcem 2026 roku. Bardziej ostrożni są analitycy RBC Capital Markets, którzy prognozują przyszłoroczny ruch w kierunku 7 750 punktów. Co ważne, prognozy RBC były w tym roku wielokrotnie korygowane w górę, głównie dlatego, że nie do końca potwierdziły się obawy o wpływ na rynki ceł wprowadzonych przez prezydenta USA Donalda Trumpa.
Eksperci RBC Capital Markets z zespołu Lori Calvasiny przypuszczają, że podtrzymywanie wysokiego poziomu zysków przez amerykańskie firm oraz potencjalne poluzowanie polityki monetarnej przez Fed mogą utrzymać rynek na ścieżce wzrostowej, mimo krótkoterminowych turbulencji i niepewności związanej z sektorem technologii i sztucznej inteligencji. RBC uważa, że w kolejnych kwartałach inwestorzy będą przenosić kapitał ze spółek wzrostowych, szczególnie gigantów technologicznych, do segmentu value, czyli firm o niższych wycenach, ale solidnych fundamentach.
Jacek Brzeski

















