PO : Koniec tolerancji dla związkowych przepychanek

W szeregach Platformy Obywatelskiej topnieje tolerancja dla związkowych przepychanek. W klubie coraz głośniej mówi się o konieczności solidnych zmian w ustawie o związkach zawodowych - informuje "Polska".

Jakie pomysły ma PO? Dziennik "Polska" zebrał niektóre z nich.

- Siedziby związków zawodowych mają być wyprowadzone poza zakłady pracy.

- Związki miałyby się utrzymywać wyłącznie ze składek członkowskich. Liderzy straciliby profity ze związkowych etatów. Ich często wyśrubowane pensje z pewnością spadną.

- Minimalna liczba osób do założenia związku (teraz to 10) może wzrosnąć. Pojawia się wersja, ze nawet do 20-30 osób. Trudniej byłoby więc założyć związek w niewielkiej firmie.

- Pracodawcy negocjowaliby swoje działania nie ze wszystkimi związkami, ale z reprezentacją pracowników. To ma ukrócić kłótnie między związkami z tej samej branży.

Reklama

Nowelizacja ustawy o związkach znajdzie się w pakiecie ustaw, jakie wypracuje komisja "Przyjazne państwo". Szefuje jej poseł Janusz Palikot.

- Niektórzy związkowcy traktują obecną ustawę instrumentalnie. Łagodne przepisy pozwalają na radykalne zachowania wobec pracodawcy, a to nie służy gospodarce - tłumaczy potrzebę zmian Grzegorz Dolniak, wiceszef klubu parlamentarnego PO.

W sejmowych kuluarach krytycznie mówi się o wysokich zarobkach związkowych działaczy.

Senator Tomasz Misiak, szef komisji gospodarki w Senacie alarmuje, ze najważniejsze to powstrzymać mnożące się w zakładach kolejne związki zawodowe. - Pracodawca ma związane ręce, musi z nimi konsultować nawet najdrobniejsze sprawy - uważa senator.

W samej tylko Poczcie Polskiej działa teraz około 200 organizacji związkowych. Niedawno zarząd musiał powołać pełnomocnika ds. kontaktów ze związkowcami. Wszystko dlatego, że związki żądały spotkań z prezesem Poczty w każdej, nawet najbardziej błahej sprawie.

Politycy Platformy przekonują, że dzięki zmianom w ustawie pozycja związków byłaby bardziej niezależna. Stałyby się reprezentantami nie pracowniczej elity, ale wszystkich zatrudnionych.

W szeregach związkowców zrozumienia dla tych argumentów nie widać. Według komentatorów sceny politycznej proponowane zmiany, mogą być pętlą na szyję rządu Tuska. Ale eksperci od rynku pracy przekonują, że takie ograniczenia dla związków zawodowych konieczność, bo wygórowane roszczenia związków obniżają wydajność pracy.

Według ekonomistów, gdyby nie doszło do nowelizacji ustawy, wyjścia są dwa: albo rząd zamknie usta związkowcom, likwidując najbardziej nierentowne zakłady, albo zawrze długofalowe porozumienia na kilka lat. Ten drugi wariant wybrał rząd Irlandii pod koniec lat 80. - związkowcy zgodzili się na zamrożenie płac i ograniczenie wydatków socjalnych w zamian za niższe podatki. Jeremi Mordasewicz, szef Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan", widzi dla Polski jeszcze trzecią drogę: - Władze powinny negocjować podwyżki nie z konkretnymi związkami zawodowymi, ale z wyłonioną przez związki wszystkich branż reprezentacją - namawia. Ale to w naszym kraju jest chyba utopią.

PAP/Polska
Dowiedz się więcej na temat: platformy | przepychanki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »