Polacy nie chcą do UE?
Niepublikowane wyniki sondaży dowodzą, że większość Polaków jest przeciw UE - od kilku tygodni powtarzają z ust do ust posłowie. Także szef Ośrodka Badań Wyborczych, Marcin Palada, uważa, że w referendum większość Polaków powie UE "nie".
Marcin Palada: My prognozujemy, że gdyby referendum odbyło się na początku kwietnia, to lekka przewagę osiągnąć mogliby osiągnąć przeciwnicy UE.
Tomasz Skory: Te wyniki pachną taką sensacją, że aż są nieprawdopodobne.
Marcin Palada: Nieprawdopodobne? Zobaczymy, zweryfikuje to rzeczywiste głosowanie 8 czerwca. To jest właśnie pytanie o to, w jaki sposób dokonuje się prognozy, jakimi przesłankami się kierujemy, jakie elementy uwzględniamy, że jest taki a nie inny wynik.
Tomasz Skory: Ale prawie wszystkie sondaże wskazują, że prawie 75 proc. Polaków powie w referendum "tak" Unii i tylko co 5. Polak powie "nie". Jak z tego wywnioskować, że jednak połowa powie "nie"?
Marcin Palada: Te same sondaże mówią, że do urn uda się 75 proc. wyborców. Czy jest to możliwe - można zadać pytanie. Nikt w to nie wierzy. Politycy, dziennikarze, z którymi rozmawiałem, mówią: ten wynik 75 proc. frekwencji jest po prostu nie do osiągnięcia.
Tomasz Skory: Ale można założyć, że nawet jeśli będzie niższa frekwencja, to proporcje sympatii i antypatii rozłożą się podobnie.
Marcin Palada: My wychodzimy z innego założenia. Przy tej prognozie, którą sporządziliśmy, wzięliśmy pod uwagę wszystkie elementy związane z geografią wyborczą, z podziałem aktywności w poszczególnych regionach, z dominacją poszczególnych rodzin partyjnych we wszystkich regionach województwach i okazuje się, że ta różnica, która jest w deklarowanej frekwencji 75 proc. a tym, co naszym zdaniem, będzie mieć miejsce, czyli gdzieś w granicach 45 proc., może pięćdziesięciu kilku procent.
Ta różnica 30 punktów to różnica wynikająca przede wszystkim z tego, że duży odsetek euroentuzjastów osób młodych, dobrze wykształconych deklaruje pójście do urn wyborczych, ale wcale nie muszą tego zrobić. Tym samym zwiększa się szansa zrównania wyników euroentuzjastów i eurosceptyków.
Tomasz Skory: Pan mówi, że są takie regiony, gdzie eurosceptyków jest dużo, a gdzie jest ich aż tak dużo, aby mogli przykryć kapeluszami euroentuzjastów z pozostałych regionów kraju.
Marcin Palada: Z licznych sondaży, które robiliśmy przy okazji ubiegłorocznej kampanii związanej z wyborami samorządowymi, wynikało, że tylko w dużych aglomeracjach jest rzeczywista spora przewaga euroentuzjastów. To dotyczyło Warszawy, Krakowa, w mniejszym stopniu już Białegostoku czy Łodzi. Natomiast im niżej, tym odsetek tych, którzy deklarują, że będą głosowali w referendum "za", był znacznie niższy.
Tomasz Skory: Te wyniki ośrodka Badań Wyborczych - jak rozumiem - to nie są sondaże, to są prognozy, ale czy one mogą być wiarygodne.
Marcin Palada: To są prognozy oparte na sondażach, na sondażach regionalnych, ogólnopolskich, które robiliśmy na rozkładzie geografii wyborczej. One pokazują, że na dzisiaj jest taka sytuacja, że mamy do czynienia z podziałem pół na pół.
Tomasz Skory: Jak rozumiem to jest coś na kształt twórczej interpretacji sondaży.
Marcin Palada: Trzeba sobie zadać pytanie, jeśli firma ma się zająć prognozowaniem wyników, to czy prognozą są podawane wyniki, gdzie zmienną jest "tak", "nie", "nie mam zdania"? Co zrobić z tym, którzy nie mają zdania? My właśnie wyliczyliśmy, w którym kierunku mogą pójść ci, którzy nie mają zdania a także ci, którzy deklarują, że pójdą. Bo generalnie można stwierdzić, że dominuje postawa poprawności politycznej, W mediach panuje trend, że trzeba pójść i zagłosować za tak, ale czy tak będzie? Nie wiem.