Polska branża pisze do rządu. Śrubujemy sobie wymagania w UE, tymczasem rynek zalewają Chiny i Rosja
Polska branża chemiczna przygotowuje apel do polskich i unijnych decydentów. Chce ostrzejszych sankcji wobec Rosji, większych kontroli nad chemikaliami importowanymi do Europy i tańszej energii. - Brak efektywnych mechanizmów ochrony rynku, uzależnienie od dostaw podstawowych komponentów z krajów trzecich oraz wysokie i niestabilne ceny energii prowadzą do deindustrializacji Europy - wskazują przedstawiciele branży.
- W ciągu dwóch dekad udział krajów UE w światowej produkcji chemicznej spadł o połowę;
- Największym konkurentem dla europejskich producentów są Chiny;
- Problemem dla państw UE jest konkurencja nie tylko z Chin, ale także z Białorusi i Rosji.
Polska branża chemiczna chce mocniejszej ochrony unijnego rynku. To jeden z podstawowych postulatów powstającego Manifestu Przemysłu Chemicznego. Apel ma trafić do nowo wybranego Parlamentu Europejskiego oraz do polskiego rządu przed objęciem przez Polskę prezydencji w UE na początku przyszłego roku.
Unijnym producentom chemii - w tym Polsce - zagrażają nie tylko konkurenci z Chin, ale także z Białorusi i Rosji - wskazują przedstawiciele branży. I dlatego apelują do UE o zacieśnienie sankcji.
Ostatnie dwie dekady były okresem, w którym producenci chemii z krajów UE stopniowo tracili udziały w światowym rynku. Zgodnie z danymi Europejskiej Rady Przemysłu Chemicznego (Cefic), w 2004 roku łączna wartość sprzedaży państw wchodzących obecnie w skład bloku wynosiła 363 mld euro. To dawało nam 27,5 proc. udziałów w rynku i pozycję lidera.
Przez dwadzieścia lat wartość naszej sprzedaży wzrosła ponad dwukrotnie. Obecnie wynosi 760 mld euro. Ale udział w UE w rynku chemii to już tylko 14 proc., czyli prawie o połowę mniej niż w 2004 roku. Pozycję lidera odebrały Unii Chiny. W tym samym czasie wartość sprzedaży chemikaliów z Chin wzrosła niemal dwudziestokrotnie - ze 122 mld euro do 2,39 bilionów euro.
Jak wskazuje Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego, problemem zwłaszcza w ostatnich latach jest nie tylko Państwo Środka. Coraz więcej chemikaliów produkuje Rosja - wskazywał na odbywającym się w czerwcu w Warszawie Kongresie Polska Chemia. Podczas gdy w pierwszym kwartale 2024 roku produkcja chemii w UE wzrosła jedynie o 0,6 proc., a w całym 2023 roku skurczyła się o 5,8 i 8,2 proc., to produkcja Rosji rośnie. W ubiegłym roku wzrosła o 4,6 proc., a w minionym kwartale aż o 7,7 proc. Chiny też cały czas zwiększają produkcję - o 9,6 proc. w ubiegłym roku i o 9,5 proc. w pierwszym kwartale 2024 roku - podał Zieliński, powołując się na dane Cefic.
- Dzisiaj Europa, zwłaszcza ostatni rok, to po prostu zapaść. A Chiny? Sytuacja rewelacyjna. Dzisiaj to ten kierunek wpływa na przemodelowanie przemysłu chemicznego - mówił Zieliński na konferencji.
Utrata konkurencyjności branży chemicznej w Europie to zdaniem przedstawicieli branży efekt nakładania się kilku czynników. Wszystkie nasiliły się w ostatnich latach z związku z pandemią i agresją Rosji na Ukrainę.
Zaczęło się od zerwania łańcuchów dostaw podczas lockdownów w czasie pandemii Covid-19. Podobnie jak inne branże, wytwórcy chemikaliów byli narażeni na opóźnienia w dostawach komponentów z Azji i innych kierunków. W obliczu opóźnień ze strony europejskich dostawców, dotychczasowi klienci przestawiali się też na import bezpośrednio z Azji.
Do tego doszedł kryzys energetyczny wywołany działaniami Rosji. - Przemysł chemiczny jest najbardziej energochłonny ze wszystkich rodzajów przemysłu. W związku z tym kryzys energetyczny bardzo mocno wpływa na kwestię konkurencyjności - wskazała podczas Kongresu Polska Chemia Katarzyna Byczkowska, dyrektorka zarządzająca w BASF Polska. Wzrost cen energii bezpośrednio przełożył się na wzrost kosztów produkcji w Europie. Tymczasem inne kontynenty doświadczyły kryzysu energetycznego w dużo mniejszym stopniu.
Na to wszystko nakłada się kwestia unijnych regulacji. Wymogi związane z bezpieczeństwem produktów i normami emisji gazów cieplarnianych są nakładane na unijnych producentów. Ale firmy z Chin, Rosji czy innych części świata nie muszą spełniać tych samych kryteriów. Ich koszty są więc niższe, co przekłada się na końcowe ceny. Produkty z Azji, Federacji Rosyjskiej czy Białorusi trafiają nie tylko do dotychczasowych importerów unijnej produkcji. Ale zalewają też sam rynek UE.
- Mamy dobry przykład, jeśli chodzi o białoruską sól i podmioty, które są na liście sankcyjnej. Ich produkty wjeżdżają do Polski, wjeżdżają do Unii Europejskiej - mówił na kongresie Kamil Majczak, prezes koncernu Qemetica.
Branża chemiczna domaga się, aby unijni decydenci postawili temu tamę. - Brak efektywnych mechanizmów ochrony rynku, uzależnienie od dostaw podstawowych komponentów z krajów trzecich oraz wysokie i niestabilne ceny energii prowadzą do deindustrializacji Europy. Efektem tego może być utrata wartościowych miejsc pracy i przenoszenie produkcji do krajów o niższych standardach środowiskowych - czytamy w szkicu Manifestu Przemysłu Chemicznego, który ma powstać w najbliższych tygodniach.
O co apeluje branża? Przede wszystkim o silniejszą ochronę unijnego rynku. Autorzy apelu chcą ochrony przed dumpingiem cenowym, wzmocnienia nadzoru celnego i zaostrzenia sankcji wobec Rosji. Proponują także zwiększenie kontroli w zakresie spełnienia norm jakości i bezpieczeństwa surowców oraz produktów importowanych spoza UE.
Niezbędne jest także zmniejszenie zależności od importu surowców strategicznych - czytamy w szkicu manifestu.
Drugą część apelu stanowią postulaty dotyczące transformacji energetycznej. Bez dostępu do taniej, niskoemisyjnej energii europejska branża chemiczna będzie mierzyła się z coraz większymi kosztami. Chodzi o ceny samej energii, jak i uprawień do emisji CO2. W związku z tym apel dotyczy między innymi większych nakładów na sieci przemysłowe i odnawialne źródła energii.
Poza tym twórcy manifestu apelują o bardziej przyjazne regulacje, dostosowanie kształcenia w szkołach do potrzeb branży i zwiększanie popytu na "zielone" chemikalia w UE, np. w systemie zamówień publicznych. Branża chce także jednakowych wymagań dla stosowania substancji do produkcji wyrobów w UE i importu gotowych wyrobów spoza UE.
Martyna Maciuch