Polska co roku traci miliardy. Tyle płacimy za konsekwencje ekstremalnych warunków pogodowych
Upalne dni, tropikalne noce, ekstremalne opady. Tak będą wyglądać zmiany klimatu w Polsce. Ekstremalne warunki pogodowe już odbijają się na gospodarce, chociaż w różny sposób w poszczególnych województwach. Co dalej nas czeka w tym stuleciu?
Polska gospodarka już odczuwa konsekwencje ekstremalnych warunków pogodowych. Z ich powodu tracimy średnio 6 mld złotych rocznie. W nadchodzących latach zjawiska ekstremalne jeszcze się nasilą, a co za tym idzie - będą coraz więcej kosztowały naszą gospodarkę.
W ciągu kilku pierwszych dni lipca odnotowano trzy najgorętsze w historii dni na Ziemi. Najpierw najgorętszym dniem w historii pomiarów został ogłoszony poniedziałek, 3 lipca. Średnia temperatura na świecie wyniosła wtedy 17,01°C. Kolejny rekord padł już następnego dnia, we wtorek 4 lipca 2023 roku. Wtedy temperatura wyniosła 17,18°C. Na następny rekord temperatury nie trzeba było długo czekać - w czwartek 6 lipca średnia globalna temperatura wyniosła 17,23°C.
Wzrost temperatury na świecie powoduje wzrost częstotliwości i nasilenie się ekstremalnych zjawisk, takich jak fale upałów i mrozów, burze, huragany, powodzie, susze i pożary. Wszystko to odbija się na gospodarce.
Konsekwencje odczuwa także Polska. Gospodarka naszego kraju, w ciągu niespełna dwóch dekad, z powodu ekstremalnych zjawisk pogodowych odczuła bezpośrednie straty w wysokości ok. 115 mld złotych.
W Polsce brakuje krajowej bazy danych zawierającej informacje o skutkach zjawisk ekstremalnych. Dane na ten temat z kilkudziesięciu różnych źródeł zebrał Instytut Ochrony Środowiska - Państwowy Instytut Badawczy (IOŚ-PIB). Przeprowadzone przez instytut analizy wykazały, że z powodu zjawisk ekstremalnych Polska traci rocznie średnio 6 mld zł. W sumie w latach 2001-2019 ekstremalne zjawiska pogodowe spowodowały około 115 mld zł strat bezpośrednich - podaje IOŚ PIB.
Instytut szacuje, że w przypadku Polski co roku zjawiska ekstremalne powodują straty stanowiące od 0,1 proc. do 0,4 proc. PKB. A zdarzają się lata, kiedy straty są jeszcze wyższe.
"Szkody powyżej wartości średnich w analizowanym okresie pojawiają się cyklicznie i stanowią od 0,5 proc. do 1 proc. PKB Polski. W analizowanym okresie najdotkliwsza powódź w roku 2010 spowodowała straty w wysokości 1 proc. rocznego PKB" - podaje IOŚ-PIB w raporcie "Atlas skutków zjawisk ekstremalnych w Polsce".
Poszczególne województwa i powiaty w różnym stopniu odczuwają różne zjawiska. Niektóre regiony są szczególnie doświadczone powodziami, suszami lub huraganami. Na suszę rolniczą narażone jest zwłaszcza województwo łódzkie - wskazuje IOŚ-PIB. Ale susza była główną przyczyną odnotowywanych strat także w wielu powiatach i województwach.
W województwie małopolskim największe straty w rolnictwie powodują z kolei ulewne deszcze (powód w 22 proc. przypadków odnotowywanych strat) i grad (powód co czwartego zgłaszanego przypadku). "Warto zauważyć, że powiat nowosądecki wydaje się szczególnie wrażliwy na skutki zjawisk ekstremalnych - charakteryzuje się znaczącymi stratami w przypadku zarówno sektora rolnego, jak i infrastruktury" - podają autorzy raportu.
Straty w rolnictwie i infrastrukturze (budynki, mosty, drogi itp.) są powodowane także podtopieniami, osuwiskami, przymrozkami, huraganami czy burzami. Jak wskazują eksperci, do strat bezpośrednich należy doliczyć koszty związane pośrednio z takimi zjawiskami. Negatywne efekty związane ze skutkami zjawisk rozprzestrzeniają się jednak poprzez powiązania handlowe i finansowe - chodzi np. o straty przemysłu spożywczego wynikające ze strat rolnictwa.
Kompletne oszacowanie skutków zjawisk jest bardzo trudne, gdyż do analiz powinny zostać włączone również koszty trudne do wyceny, tj. koszt przerwania ciągłości działania przedsiębiorstw czy też koszty utraconych możliwości - wskazuje IOŚ-PIB. W praktyce często brakuje jednak dokładnych szacunków strat pośrednich, podejmowane są natomiast próby ich oszacowania za przy wykorzystaniu narzutu na szkody bezpośrednie.
Przy czym dane dotyczące strat bezpośrednich zebrane przez IOŚ-PIB obejmują te straty i koszty, które kwalifikowały się do objęcia specjalnymi dodatkami, jak zasiłki czy pomoc na usunięcie skutków. To oznacza, że prawdziwa skala strat finansowych ponoszonych przez gospodarkę najpewniej jest jeszcze większa.
Co gorsza, jak wskazuje IOŚ-PIB, można spodziewać się, że ekstremalnych zjawisk w Polsce będzie przybywać. Instytut przygotował prognozę dotyczącą tego, jak zmieni się częstotliwość wybranych z nich w obecnym stuleciu. Naukowcy opierali się o dwa modele bazujące na przewidywaniach IPCC, czyli Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu powołanego w 1988 roku na wniosek ONZ.
Zgodnie z bardziej umiarkowanym scenariuszem średnia roczna temperatura na terenie Polski wzrośnie w ciągu stulecia o 1,3°C. Według scenariusza zakładającego większe emisje dwutlenku węgla, a co za tym idzie poważniejsze zmiany klimatu, po roku 2050 może dojść do zwiększenia średnich rocznych temperatur na obszarze Polski nawet o ponad 3 °C w stosunku do bieżącej dekady. Zimy mają stać się cieplejsze, a lata bardziej upalne.
Wzrośnie liczba dni, kiedy będziemy doświadczać upałów. Według umiarkowanego scenariusza pod koniec stulecia będzie ich dwa razy więcej, w gorszym razie może być ich nawet trzykrotnie więcej niż na początku XXI wieku. Upalnych dni przybędzie zwłaszcza w centrum i na południu kraju. Będzie także więcej tropikalnych nocy - czyli takich, kiedy temperatura przekracza 20°C. Ubędzie za to dni z przymrozkami i dni, kiedy temperatura dobowa będzie poniżej zera.
Zwiększyć się ma wielkość opadów, ale głównie ze względu na to, że przybędzie dni, kiedy opady będą ekstremalne, czyli powyżej 20 mm w ciągu doby. Więcej ulewnych deszczy oznacza zaś większe zagrożenie powodziami i podtopieniami. Liczba dni z ekstremalnymi opadami zwiększa się dużo mocniej w prognozie opartej na bardziej pesymistycznym scenariuszu.
Martyna Maciuch