Polska na tle UE. Na dobrobyt taki jak niemiecki poczekamy dziesięciolecia

Komisja Europejska szacuje, że poziom zarobków w Polsce sięga w tej chwili 66 proc. tego, który występuje w starych państwach UE, przy uwzględnieniu różnic w sile nabywczej wynagrodzeń. Z prognoz OECD wynika, że jeszcze w 2060 roku PKB przypadający na mieszkańca Francji i Niemiec będzie wyższy niż w Polsce o 20-30 proc. Pod względem wynagrodzeń i poziomu życia od dziesięcioleci możemy rywalizować tylko z krajami dawnego bloku wschodniego.

  • Zamożność pracowników w Polsce jest podobna do notowanej w pozostałych krajach Europy Środkowej. Trochę lepiej radzą sobie od nas Czechy i państwa bałtyckie, a gorzej Bułgaria, Rumunia i Węgry
  • Płaca minimalna w Niemczech wynosi 1987 euro, a to oznacza, że jest ponad dwa razy większa niż w Polsce
  • Nie dogonimy Zachodu, jeśli nie będziemy się szybko rozwijać. Tymczasem stopa inwestycji w Polsce (liczona do PKB) w ostatnich latach tak bardzo spadła, że jest na najniższym poziomie w historii

Reklama

Jak podaje GUS, przeciętne wynagrodzenie brutto w całej gospodarce narodowej w drugim kwartale 2023 roku wyniosło 7005 zł i w skali 12 miesięcy wzrosło o 13,8 proc. W 2003 roku było ono ponad trzy razy skromniejsze i wynosiło około 2200 zł. Dekadę później, w 2013 roku, wzrosło do około 3650 zł, a w 2016 roku przekroczyło psychologiczną barierę 4000 zł.

W okresie przedpandemicznym nadal szybko zwiększało się, ale potem dynamika średniej płacy zmalała. W latach 2022-23, czyli w okresie bardzo wysokiej inflacji, mamy w Polsce do czynienia nawet ze spadkiem przeciętnego wynagrodzenia w ujęciu realnym - maleje siła nabywcza zarabianych pieniędzy. W dodatku, porównywanie naszych płac z wynagrodzeniami w innych krajach UE nie wypada dobrze dla polskiej gospodarki.

Daleko nam do średniej

Najlepszym narzędziem mierzenia i porównywania płac w Europie wydaje się być jednostka nazywana PPS (parytet siły nabywczej). Liderami Starego Kontynentu są Szwajcaria i Szwecja ze średnim wynagrodzeniem przekraczającym 25 tysięcy PPS. We Francji, Irlandii, Austrii, Niemczech, Holandii i Belgii jest to 20-25 tysięcy PPS. We Włoszech wartość PPS utrzymuje się na poziomie 15-20 tysięcy.

Polska razem z Portugalią mieści się w przedostatniej grupie z wynikiem 10-15 tysięcy PPS. Gorzej zarabia się m.in. w Rumunii czy Bułgarii, gdzie pensje wyrażone w PPS nie osiągają pułapu 10 tysięcy. Unijna średnia to z kolei około 18 tysięcy PPS - dla Polski ciągle nieosiągalna. Pod względem wynagrodzeń od dziesięcioleci możemy rywalizować tylko z krajami dawnego bloku wschodniego.

Faktem jest, że rozwijamy się szybciej niż przed wejściem do UE, a tempo przyrostu naszego PKB jest większe niż w wielu innych państwach Europy. Jednak kraje takie jak Francja, Niemcy Dania czy Belgia mają ciągle wyraźnie większy niż Polska PKB w przeliczeniu na jednego mieszkańca i także z tego powodu ich dogonieniu przez najbliższe kilkadziesiąt lat będzie bardzo trudne.

W zeszłym roku minister aktywów państwowych Jacek Sasin w rozmowie z Interią powiedział, że "Polacy będą zarabiać tyle ile Niemcy. Proszę jednak dać nam trochę czasu, a do tego doprowadzimy". Z kolei prezes NBP Adam Glapiński oświadczył wiosną tego roku, że "Polska w ciągu 10 lat zarobkami dogoni kraje zachodnie - Wielką Brytanię czy Francję".

Liczni ekonomiści twierdzą, że dogonienie bogatych krajów Europy Zachodniej pod względem nominalnych płac to raczej perspektywa 30-40 lat, jeśli przyjąć dotychczasową dynamikę wzrostu gospodarczego. Pod względem jednak poziomu życia czy siły nabywczej, czyli tego, ile za swoją pensję możemy we własnym kraju kupić produktów i usług, mamy szansę dorównać im wcześniej. Być może w ciągu 10 lat dogonimy średnią unijną.

Francja i Niemcy poza zasięgiem

Bogatsze kraje są jednak znacznie powyżej tej średniej. Zapewne dosyć szybko osiągniemy siłę nabywczą zarobków, taką jaka teraz jest notowana we Francji czy Niemczech. Oba kraje nadal jednak będą przed nami, bo też się w tym czasie rozwiną.

Analitycy firmy Sedlak&Sedlak wzięli pod uwagę średnie nominalne dynamiki wynagrodzeń z ostatnich 5 lat. Dla Polski wynosi ona 5,2 proc., dla Niemiec - 1,8 proc., a dla całej Unii Europejskiej - 2 proc. Policzyli, że przy utrzymaniu takiego tempa Polska dogoni Niemcy pod względem wysokości przeciętnej płacy nie wcześniej niż za około 40 lat, a więc dopiero po 2060 roku. Z kolei do średniej unijnej brakuje nam około 30 lat.

Komisja Europejska szacuje, że skala zarobków w Polsce sięga obecnie około 66 proc. tej, która występuje w starych państwach UE. W najbliższych dwóch latach analitycy prognozują dalsze skracanie dystansu - do 2024 roku będzie to wynik rzędu 68-69 proc. Statystyka uwzględnia różnice w sile nabywczej wynagrodzeń.

Zamożność pracowników w Polsce jest podobna do notowanej w pozostałych krajach Europy Środkowej. Trochę lepiej radzą sobie od nas Czechy i państwa bałtyckie, gdzie zarobki oscylują wokół 70-73 proc. typowych dla Europy Zachodniej. W podobnej sytuacji do Polski znajdują się Słowacy, a zdecydowanie w tyle są Rumuni i Węgrzy. W tych dwóch państwach szacowane zarobki sięgają zaledwie 58 proc. kwot zachodnich.

Niepokojąca luka technologiczna

Z kolei długoterminowe prognozy OECD wskazują, że jeszcze w 2060 roku PKB przypadający na mieszkańca Francji i Niemiec będzie wyższy niż w Polsce o 20-30 proc. Na niekorzyść naszego kraju w tym czasie będzie działać m.in. sytuacja demograficzna. W tej chwili polskie społeczeństwo jest młodsze od niemieckiego czy francuskiego, ale wskaźnik dzietności mamy niższy, co oznacza, że już niedługo proporcje mogą się odwrócić i to my będziemy starsi.

Rozwój gospodarczy nie jest możliwy bez zapewnienia dobrych warunków dla inwestycji, także zagranicznych. Tymczasem, jak informuje GUS, do najczęściej wymienianych przez przedsiębiorców barier ograniczających inwestycje w 2023 roku należą wysokie koszty ich realizacji i bardzo duża inflacja.

Ta ostatnia "zjada" oszczędności Polaków i nic dziwnego, że stopa inwestycji (liczona do PKB) w ostatnich latach tak bardzo spadła, że jest na najniższym poziomie w historii. To oznacza, że forsowana przez Mateusza Morawieckiego i przyjęta przez rząd w 2017 roku "Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju" w żadnym stopniu nie jest realizowana. Na pewno nie dogonimy krajów Europy Zachodniej, jeśli nie znajdziemy sposobu, by zniknęła luka technologiczna.

Płacy minimalnej też nie mamy zawrotnej

Polska nie ma też wielkich sukcesów na polu zmian płacy minimalnej, mimo że licząc od 2010 roku wzrosła ona o 130 proc. (przy przeliczeniu na euro), podczas gdy w Niemczech o 40 proc. Jednak jeśli brać pod uwagę wartości nominalne, to u naszych zachodnich sąsiadów w latach 2010-23 kwota minimalna wypłacana pracownikowi zwiększyła się o blisko 600 euro, a u nas o nieco ponad 300 euro.

W 2015 roku wartość najniższego wynagrodzenia w Polsce wynosiła 1750 zł brutto. W 2020 roku było to już 2600 zł, a dziś mamy 3600 zł (2783,86 zł netto). W 2024 roku płaca będzie podnoszona dwa razy - od 1 stycznia do 4242 zł brutto, a od 1 lipca do 4300 zł (3261,53 zł netto).

Przy wzroście płacy minimalnej w Polsce od połowy tego roku do połowy przyszłego (z 3600 do 4300 zł) zanotujemy jej wzrost o około 150 euro (po kursie 4,47 zł). W Niemczech w tym samym czasie najniższe wynagrodzenie ma wzrosnąć tylko o 67 euro. Skrócimy więc dystans do naszych zachodnich sąsiadów, choć nie można zapominać, że mamy teraz wyraźnie większą niż Niemcy inflację (10,1 proc. wobec 6,1 proc.).

W Europie najwyższe miesięczne minimalne wynagrodzenie obowiązuje w Luksemburgu i wynosi 2387 euro, czyli około 10,6 tys. zł. Na drugim miejscu znajdują się Niemcy, gdzie płaca minimalna to w tej chwili 1987 euro, a więc około 8,9 tys. zł, czyli grubo ponad dwa razy więcej niż w Polsce.

Minimalne wynagrodzenie na poziomie około 1900 euro obowiązuje w Belgii, Holandii i Irlandii. We Francji jest to około 1700 euro (7,6 tys. zł). W Słowenii i Hiszpanii pracownikom wypłaca się co najmniej 1200 euro. Malta i Litwa mają płacę minimalną na poziomie 850 euro. Czechy, Estonia i Polska są na podobnym poziomie z kwotą 750 euro, a Chorwacja i Słowacja nieco niżej (700 euro). W Bułgarii minimalne wynagrodzenie to tylko 399 euro (1800 zł).

We Włoszech, w Danii, Szwecji, Finlandii i Austrii płaca minimalna nie jest odgórnie narzucana. O jej wysokości decydują negocjujące strony - przedsiębiorcy i związki zawodowe.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: UE | płace w Polsce | Francja | Niemcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »