Marta Postuła, BGK: Egoizm gospodarczy musi się pojawić. "Czas, by polskie firmy były bardziej widoczne"

Od 1989 roku świat zmienił się przynajmniej dwa-trzy razy - mówi Interii Biznes Marta Postuła, wiceprezes BGK i wskazuje, że ponownie "jesteśmy świadkami geopolitycznych przetasowań". Polska, która - jak podkreśla - jest już krajem rozwiniętym, będzie w stanie odnaleźć się w nowych realiach. Natomiast polskie firmy dostaną podobne wsparcie, ja te z Francji czy Niemiec. - Trwa duża debata geopolityczna, światowy układ sił się zmienia (...) Polska nie chce brać udziału w konfliktach - broni swoich interesów. I właśnie dlatego tworzymy narzędzie w BGK - z myślą o tych okolicznościach - tłumaczy. - Polska właśnie wchodzi w kolejną fazę międzynarodowej ekspansji - dodaje.

  • Dzisiaj nasze firmy są już gotowe, by konkurować z firmami francuskimi i niemieckimi na rynkach takich jak Afryka czy Azja. Dlatego mówimy otwarcie: ten egoizm gospodarczy musi się pojawić. Czas, by polskie firmy były bardziej widoczne - mówi Interii Biznes wiceprezes BGK.
  • Unia Europejska planuje przeznaczyć ogromne środki na odbudowę Ukrainy - poprzez różne instrumenty. W obliczu takiej skali nie można było sobie pozwolić, by Polska pozostała z boku.
  • Polska właśnie wchodzi w kolejną fazę międzynarodowej ekspansji. Mówimy o konkretnych projektach, o instrumentach finansowych, które pozwolą firmom realnie konkurować i zdobywać kontrakty - z gwarancjami ze strony BGK. Konkurencyjność to słowo-klucz.
  • Polska złożyła wniosek z Ukraine Facility. To 265 mln euro w gwarancjach oraz ok. 56-60 mln euro w grantach dla firm i samorządów. - Nasz wniosek był jednym z większych i najlepiej ocenionych. Szkoda, że to muszę mówić ja, a nie Komisja - ale taka jest rzeczywistość - mówi Marta Postuła.
  • Jak się pojedzie na spotkania w Afryce, to tam są największe banki. Tam są instytucje rozwojowe z całego świata, bo wszyscy wiedzą, że tam jest rynek, że trzeba coś zaoferować, że trzeba się dogadać, bo tam się zarabia pieniądze i tam się buduje swoje przewagi.
  • - Chcemy być ambasadorem sukcesu Polski - mówi wiceprezes BGK.

Reklama

Bartosz Bednarz, Interia Biznes: Polska jest już krajem rozwiniętym?

Marta Postuła, pierwsza wiceprezes Banku Gospodarstwa Krajowego: - To zależy, co bierzemy pod uwagę. Moim zdaniem - tak.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy twierdzi, że nie, natomiast Bank Światowy zalicza nas do krajów o wysokich dochodach.

- Przeszliśmy długą drogę - od czasów Okrągłego Stołu, przez szereg wyzwań zarówno gospodarczych, jak i społecznych. Ostatnie 35 lat to czas wykorzystanych szans, również tych związanych z rozwojem prywatnego biznesu. Przeszliśmy przez kryzysy, które nie były łatwe. Polska wykorzystała szansę członkostwa w Unii Europejskiej - z jednej strony otwierając się na unijną gospodarkę i europejską konkurencję, z drugiej - mając świadomość własnej roli i wiedząc, co robi. Nasze przedsiębiorstwa coraz częściej działają jako eksporterzy, korzystamy z funduszy europejskich - gospodarczo jesteśmy silni. Równie mocny jest aspekt społeczny. Istnieje wiele inicjatyw obywatelskich, rozmawiamy o transformacji energetycznej, aktywnie i licznie uczestniczymy w wyborach. To pokazuje, że w demokracji i w Europie czujemy się dobrze. Jeśli chodzi o wzrost gospodarczy - jesteśmy w czołówce Europy. I warto przypomnieć, że od 2018 roku Polska należy do elitarnego grona 25 najbardziej dojrzałych gospodarek. Naprawdę nie mamy się czego wstydzić.

Premier Donald Tusk mówi: czas na odbudowę narodowej gospodarki, repolonizację polskiej gospodarki, rynku, kapitału. To jak?

- Kluczowe pytanie brzmi: do czego dążymy i jakie cele sobie stawiamy, w tym również w kontekście rozwoju gospodarczego. To, co zasugerował pan premier w połowie kwietnia - czyli większą aktywność polskich przedsiębiorstw i ich włączenie w proces przemian - to również odpowiedź na zmiany zachodzące w Europie. Jesteśmy świadkami geopolitycznych przetasowań. Od 1989 roku świat zmienił się przynajmniej dwa-trzy razy: politycznie, ekonomicznie i społecznie.

Świat stawia obecnie przed nami nowe wyzwania.

- To, że potrafimy na nie szybko reagować, świadczy o tym, że jesteśmy rozwiniętą gospodarką. Nawet krytyczne głosy premiera dotyczące pewnych rozwiązań czy jego postulaty związane z repolonizacją pokazują, że nie stoimy w miejscu - reagujemy. A umiejętność reagowania na zmiany to właśnie cecha krajów rozwiniętych.

Mam wrażenie, że premier mówił o takim trochę większym egoizmie - nas, Polaków, czy polskich firm - na arenie międzynarodowej. Z drugiej strony, prezydent podpisał ustawę o współpracy rozwojowej. Polska i BGK mają być bardziej aktywne poza UE. Te dwie rzeczy - egoizm i współpraca - nie kłócą się?

- Wręcz przeciwnie. Pewnego rodzaju egoizm, jeśli chodzi o polskie firmy, to - powiedziałabym - właśnie element polityki rozwojowej.

Jak rozumieć w takim razie współpracę rozwojową?

- Chodzi o stworzenie narzędzi, dzięki którym polskie firmy będą mogły konkurować na rynkach międzynarodowych. Nie ograniczamy się do rynku unijnego - patrzymy szerzej. To, o czym mówił premier, idealnie wpisuje się w punkt polityki rozwojowej.

W jaki sposób?

- Większość dużych europejskich krajów od dawna posiada w swoich bankach rozwoju instrumenty bankowe i finansowe wspierające polityki rozwojowe. A za polityką rozwojową stoi również interes krajowy. Dzisiaj nasze firmy są już gotowe, by konkurować z firmami francuskimi i niemieckimi na rynkach takich jak Afryka czy Azja. Dlatego mówimy otwarcie: ten egoizm gospodarczy musi się pojawić. Czas, by polskie firmy były bardziej widoczne - nie tylko jako element łańcucha dostaw czy podwykonawcy. Inne kraje UE wykorzystały środki unijne do rozwoju ekspansji zagranicznej. Dlaczego polskie przedsiębiorstwa miałyby tego nie robić? Teraz jest czas na ten egoizm.

Jest ustawa - co się zmieni?

- To jedna z nielicznych ustaw ostatniego okresu, która została przyjęta bez głosów sprzeciwu. Szybka decyzja prezydenta pokazuje, jak bardzo była potrzebna. Chodzi o to, by polskie firmy - przy wsparciu państwa i instrumentów takich jak mandat BGK - mogły patrzeć szerzej. Premier mówił o większym zaangażowaniu w Polsce, ale towarzyszy temu także otwarcie się na świat. Wcześniej byliśmy jedynym dużym państwem UE, które nie wykorzystywało tych mechanizmów.

Jedynym krajem w Unii Europejskiej?

- Tak, jedynym dużym krajem. W tym konkretnym przypadku byliśmy od początku płatnikiem netto. Nie wykorzystywaliśmy tej szansy. Teraz jest ten moment, żeby zacząć. Nowe przepisy otwierają tę możliwość. Nawet Litwa była w lepszej sytuacji - wdrażała więcej środków na współpracę rozwojową niż Polska. Zmieniła się też optyka polityki rozwojowej. Wcześniej instytucje takie jak BGK nie miały mandatu do sięgania po te środki. Obecny rząd to przeanalizował i powiedział: to jest właściwy moment.

Co wywołało tę zmianę?

- Zawsze musi być impuls. Unia Europejska planuje przeznaczyć ogromne środki na odbudowę Ukrainy - poprzez różne instrumenty. W obliczu takiej skali nie można było sobie pozwolić, by Polska pozostała z boku. Jeszcze przed uzyskaniem mandatu ustawowego złożyliśmy wniosek. To był jasny sygnał: jesteśmy gotowi.

O te środki na odbudowę Ukrainy?

- Tak, ale nie tylko. Mówimy też o Afryce, o państwach Azji Centralnej. Z naszej konstytuanty w Banku Światowym podobne instrumenty - dłużne, gwarancyjne - stosuje chociażby Szwajcaria. My chcemy promować te narzędzia - nie tylko deklaratywnie, ale poprzez konkretne działania. Przeznaczamy środki krajowe i dajemy BGK mandat, by aplikował o fundusze europejskie. Teraz możemy to robić. Jesteśmy za to wdzięczni wszystkim, którzy byli zaangażowani - to element nowej strategii. Uważam, że to bardzo dobry kierunek  dla polskich przedsiębiorców.

Ciekaw jestem, co na to rodzime firmy, czy mają podobne potrzeby?

- Miałam okazję spotykać się z przedsiębiorcami, którzy mówili wprost: "Francuzi, Niemcy są w lepszej pozycji, bo ich państwa - oprócz wsparcia dyplomatycznego - oferują konkretne instrumenty finansowe, które otwierają i budują ich pozycję na trudnych rynkach". Tak się dzieje powszechnie w Afryce, ale też w takich krajach jak Kazachstan czy Azerbejdżan.

To jest pewnego rodzaju budowanie pozycji na nowych rynkach?

- Oczywiście. Ale też jasny sygnał, że państwo dostrzega potencjał i wspiera obecność polskich firm za granicą. Oczywiście Ukraina to temat, którego nie możemy pominąć. Ale nie chcę skupiać się wyłącznie na niej, bo to szerszy projekt. Polska właśnie wchodzi w kolejną fazę międzynarodowej ekspansji. Mówimy o konkretnych projektach, o instrumentach finansowych, które pozwolą firmom realnie konkurować i zdobywać kontrakty - z gwarancjami ze strony BGK. Konkurencyjność to słowo-klucz, zresztą od kilku miesięcy jest ono odmieniane w Europie przez wszystkie przypadki.

Wiemy już, co i jak chcemy zrobić?

- Przechodzimy do realizacji. BGK jest tylko operatorem instrumentów, wszystko uzgadniamy z Ministerstwem Finansów. Przystępujemy niezwłocznie do pracy. Będziemy podpisywać umowy z Komisją Europejską.

Furtka otwarta.

- Nie chcieliśmy wyprzedzać faktów.

To jeszcze raz. Francja, Włochy, Niemcy robią to od lat. Będziemy konkurować na równi z tymi rozwiniętymi gospodarkami na arenie międzynarodowej?

- Tak, zwłaszcza poza Europą. Obserwujemy redefinicję zależności handlowych. Zmieniają się one pod wpływem działań Stanów Zjednoczonych, sytuacji w Chinach, otwarcia się rynków pozaeuropejskich. Jako kraj rozwinięty chcemy odegrać aktywną rolę w zdobywaniu nowych rynków.

Czy to oznacza, że przez prawie 21 lat członkostwa w UE nie korzystaliśmy z tego "koszyka" w budżecie na politykę rozwojową?

- Jeśli chodzi o BGK - tak, nie korzystaliśmy. Środki z tego "koszyka" mogą być wdrażane wyłącznie przez instytucje, które przeszły audyt Komisji Europejskiej. BGK uzyskał tę zdolność dopiero w ostatnich latach.

Czyli dopiero musicie się wszystkiego nauczyć?

- Nie do końca. Pewne know-how już posiadamy. Po uzyskaniu pozytywnej oceny KE rozpoczęliśmy pierwsze działania. W ramach konkursu europejskiego zrealizowaliśmy wsparcie dla MŚP w Ukrainie - zawarliśmy umowy z KredoBankiem i PrivatBankiem na łączną kwotę 40 mln euro. Polityka rozwojowa była w Polsce realizowana przez ostatnie 20 lat, głównie przez administrację rządową. My mówimy dziś o nowym, finansowym wymiarze wsparcia - kierunku, w którym zmierza cały świat. Przedsiębiorcy kalkulują ryzyko. I pamiętajmy - przedsiębiorca to "zwierzę rynkowe": współpracuje z bankami, mniej z agencjami rządowymi. Urzędy kojarzy mu się raczej z obowiązkami podatkowymi niż z możliwością pozyskania kapitału.

Idzie do banku i słyszy: Ukraina, Kazachstan, Azerbejdżan, Afryka - za duże ryzyko. Nie będzie kredytu.

- Wtedy pojawia się BGK. Naszym zadaniem jest dać rozwiązania, które zwiększą akceptowalność ryzyka. To mogą być gwarancje. W niektórych sektorach widzimy też potrzebę wsparcia grantowego - na przygotowanie inwestycji. Ale nie chodzi o bezrefleksyjne rozdawnictwo - chcemy wspierać projekty biznesowe. Przedsiębiorcy mówią nam: "Już zainwestowaliśmy czas, kapitał, budowaliśmy lokalną pozycję - a teraz mamy kontrakt zagraniczny". Dobry przedsiębiorca nie bazuje wyłącznie na kapitale własnym, korzysta z dźwigni finansowej.

Kredytem.

- Dokładnie. Dźwignia finansowa - to element, którego uczymy studentów. Powinna być wykorzystywana.

Chyba że chodzi o MŚP - u nas to głównie kapitał własny.

- Zgoda. Ale mamy choćby gwarancje de minimis - udzielane głównie MŚP.

Chodzi de facto o zwiększenie konkurencyjności polskich firm na globalnym rynku?

- Ja dodam jeszcze jeden aspekt - inwestycje. Chcemy, by firmy przychodziły z pomysłami i planami inwestycyjnymi. Kapitał w polskich bankach, ale nie tylko, powinien być wykorzystywany na finansowanie rozwoju. A to możliwe właśnie wtedy, gdy oferujemy instrument wsparcia rozwojowego. Byłam na spotkaniu tydzień i pół temu, którego współorganizatorem był Rafał Brzoska, prezes InPostu. Rozmawialiśmy o eksporcie i konkurencyjności polskich firm. Zdziwiłby się pan, ilu przedsiębiorców podeszło i powiedziało: "Super - jak będziecie mieć takie narzędzie, to kupuję ziemię, buduję w Afryce. Widzę tam potencjał". Byłam - w pozytywnym sensie - zaskoczona. Taki impuls był potrzebny. Przyznam, że przychodząc do BGK, nie doceniałam, jaką rolę bank może odegrać w eksporcie i polityce rozwojowej. Stąd ustawa, stąd 7 mld zł zapisanych w strategii BGK na finansowanie przedsięwzięć eksportowych. Polskie firmy są już gotowe wyjść poza Wspólnotę - i swoją elastycznością oraz przedsiębiorczością zdobywać kontrakty, również informatyczne. Jesteśmy pomiędzy USA i Chinami - i to daje szansę.

I to pomaga?

- To tworzy przestrzeń do działania. Trwa duża debata geopolityczna, światowy układ sił się zmienia. Są klienci, którzy wybiorą partnera z kraju "neutralnego". Polska nie chce brać udziału w konfliktach - broni swoich interesów. I właśnie dlatego tworzymy narzędzie w BGK - z myślą o tych okolicznościach. Jest wiele przesłanek, które mówią: to właściwy moment. Najważniejsze jednak jest to, że przedsiębiorcy chcą. Mam na to potwierdzenie.

Co z tą Ukrainą?

- Często polityka rozwojowa kojarzy się z Ukraine Facility. Tak, to dla nas ważny kierunek. I tak - to będzie test. Ale już dziś mogę powiedzieć, że zdajemy go dobrze. Złożyliśmy pierwsze wnioski. Mamy nadzieję, że będzie jak najwięcej środków w kopercie krajowej, ale jesteśmy też gotowi działać jako druga - po EBI - instytucja w UE pod względem skali dystrybucji środków. Budujemy know-how. Mamy wszelkie predyspozycje, by konkurować na równi z innymi europejskimi instytucjami rozwoju.

O co Polska walczy w Ukraine Facility?

- Unia Europejska zapowiedziała, że będą środki na odbudowę Ukrainy. Pierwszy filar jest zarezerwowany wyłącznie dla samej Ukrainy, ale w drugim mogą uczestniczyć państwa członkowskie - poprzez swoje banki rozwoju. Wiedzieliśmy, że nie ma jeszcze ustawy, ale prace legislacyjne już trwały. Zdecydowaliśmy, że warto wykonać pracę i złożyć wnioski, nawet "z gwiazdką" - że umowy podpiszemy dopiero, gdy otrzymamy umocowanie ustawowe. W przeciwnym razie nasze wnioski po prostu trafiłyby do kosza. Ale podjęliśmy ten wysiłek, bo czujemy ogromną odpowiedzialność - również wobec przedsiębiorców. Szczególnie że w przypadku projektów gwarancyjnych musieliśmy pokazać cały plan na odbudowę Ukrainy.

I mamy taki plan?

- To proces. Komisja Europejska, podejmując decyzję o przyznaniu środków, ocenia realność przedstawionych działań. Przedsiębiorcy, którzy widzą szansę uczestnictwa w odbudowie Ukrainy, już dziś zgłaszają konkretne projekty i potrzeby - gwarancyjne lub inne, które są niezbędne, by mogli pozyskać finansowanie. Cały czas prowadziliśmy negocjacje z Komisją Europejską. W pewnym momencie zaczęli coraz częściej dopytywać, gdzie jest ustawa. Przeszliśmy przez Komitet Inwestycyjny w Komisji - nasza aplikacja została oceniona bardzo wysoko. Otrzymaliśmy już decyzję Komisji o przyznaniu środków.

Czy ta lista projektów została zaakceptowana?

- Tak, ale w oparciu o wstępną listę. To nie był konkurs na konkretne przedsięwzięcie. Raczej ocena programu jako całości - a nasz wniosek był jednym z większych i najlepiej ocenionych. Szkoda, że to muszę mówić ja, a nie Komisja - ale taka jest rzeczywistość.

Jaka kwota?

- Uzyskaliśmy 265 mln euro w gwarancjach oraz ok. 56-60 mln euro w grantach dla firm i samorządów. Wszystko wydarzyło się w ostatnich tygodniach. Dlatego tak bardzo zależało nam, by prezydent nie zwlekał z podpisaniem ustawy. Tłumaczyliśmy Komisji Europejskiej, że mamy pełne poparcie rządu - i teraz możemy przyspieszyć negocjacje. Widzimy, że Komisji bardzo zależy na Ukrainie. Byłam tydzień temu w Brukseli - czuć, jak bardzo angażują się w przyspieszenie procesu przedakcesyjnego. Takie głosy słyszy się coraz częściej.

Jak szybko te środki mogą zostać uruchomione?

- My jesteśmy gotowi. Ale pamiętajmy, że to nowy instrument. Terminy w dużej mierze zależą od procesu negocjacyjnego po stronie Komisji. Mamy nadzieję, że uda się wystartować jak najszybciej.

Ale jesteśmy bliżej niż dalej?

- Nie chcę tworzyć presji ani na siebie, chociaż na siebie to jeszcze mogę, ani na Komisję Europejską. Tak naprawdę myślę, że w okresie wakacyjnym albo przedwakacyjnym udałoby nam się tę umowę podpisać. Nie dalej niż przed świętami dostaliśmy dodatkowy mandat uprawniający do złożenia kolejnego wniosku na nieco mniejszą kwotę. Chodzi o gwarancje dla małych średnich przedsiębiorstw, również w ramach Ukraine Facility. To jest około 100-150 milionów euro. Taki wniosek będziemy składać. Czy nam się uda? Nie wiemy, bo konkurencja jest coraz większa. I jeszcze jedna rzecz: Komisja Europejska bardzo docenia działania Polski, jeśli chodzi o wsparcie Mołdawii. Na wsparcie inwestycji w transformację energetyczną sektora małych i średnich przedsiębiorstw. To jest nieduża kwota, ale wiemy jak jest ważnym wyzwaniem dzisiaj bezpieczeństwo energetyczne w Mołdawii.

Pamiętamy, co się działo kilka miesięcy temu. Kryzys energetyczny w pełnej skali.

- Nie mówimy tego głośno, ale jesteśmy tu bardzo aktywni. Pomimo tego, że to tylko 5 mln euro, to Komisja Europejska, ilekroć się widzimy z decydentami na jakimś takim średnim poziomie czy wyższym, zawsze dziękują za Mołdawię. Komisja Europejska też ma zaufanie do BGK w aspekcie tych działań rozwojowych, bo często to nie jest dla nas opłacalne, ale czujemy ten misyjny charakter.

Dzisiaj jesteśmy w historycznym momencie, jeśli chodzi o Ukrainę.

- Zgoda. Eksport do Ukrainy jest duży i wzrósł w kilku obszarach. Ukraina jest w okresie przedakcesyjnym i otwiera się też na coraz większą liczbę firm, konkurencja bardzo szybko rośnie. Tak naprawdę Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej wydesygnowało kwotę na tanie pożyczki na eksport do Ukrainy. My jesteśmy operatorem tych środków. Budujemy tam swoją pozycję, zachęcamy polskie firmy by się tam zakotwiczały już teraz.

Odrobiliśmy lekcje?

- Tak, chcemy być gotowi, chcemy być gotowi na Ukrainę.

Bo co innego nam zostało.

- Afryka, Azja. Dużo nam zostało. Czasami przedsiębiorcy łapią się za głowę i pytają: A co w tej Afryce można?

Trochę to takie egzotyczne wciąż się wydaje.

- No tak, ale gdzieś zawsze dla kogoś jakiś rynek na początku był egzotyczny. Tak jak my byliśmy egzotyczni dla Amerykanów, Francuzów czy innych. Też pytali, a co ja będę w Polsce inwestować, ciągle zimno, ciemno, nie wiadomo czy prądu nie wyłączają. Jak się pojedzie na spotkania w Afryce, to tam są największe banki. Tam są instytucje rozwojowe z całego świata, bo wszyscy wiedzą, że tam jest rynek, że trzeba coś zaoferować, że trzeba się dogadać, bo tam się zarabia pieniądze i tam się buduje swoje przewagi. Europie jest bardzo ważna, ale to jest pewien mechanizm zamknięty - pewnych powiązań i pewnych pozycji rynkowych. Tam budujemy od zera, i tam chcemy właśnie postawić "nogę w drzwiach". A my pokazujemy, że polski przedsiębiorca nie jest zdany sam na siebie, tylko również przez to instrumentarium, które jest w tej ustawie, będzie mieć wsparcie państwa. Żeby nie zostawić pana bez konkretów. Jesteśmy w tej chwili w dyskusji z Komisją Europejską. Negocjujemy umowę wsparcie inwestycji cyfrowych w Afryce Subsaharyjskiej. Jest taki projekt europejski, 115 mln euro. Jesteśmy w tym procesie.

Amerykanie, jakby się trochę wycofują, robią krok wstecz, jeśli chodzi o tę współpracę rozwojową. Chińczycy są bardzo mocni w Afryce. I w tę nową-starą układankę wchodzi Polska?

- Wchodzimy, bo widzimy, że Chińczycy może są mocni w Afryce, ale też obserwujemy pewne zatrzymanie, tak jak nam mówią osoby na miejscu. My wchodzimy z instrumentami ograniczającymi ryzyka dla przedsiębiorców  tam, gdzie jest to możliwe, wykorzystując wszystkie możliwe zasoby, także te z konkursów rozpisywanych przez Komisję Europejską. Plus ten element aspektu wsparcia publicznego, który w ramach funduszu będzie.

Finansowy Instrument Wsparcia Współpracy Rozwojowej.

- Tak, będziemy starali się to ująć w planie finansowym. Jesteśmy umocowani w sektorze publicznym, ale nastawiamy się na konkursy, więc musimy pewne rzeczy zapisywać warunkowo. Zrobimy wszystko, żeby je wygrywać w ramach Unii Europejskiej.

- Będziemy organizować na jesieni konferencję, w ramach której pokażemy nowe możliwości. Powiem więcej: myślę że w maju zorganizujemy spotkanie w ramach polskiej prezydencji. Minister Domański zaprasza państwa, które może kiedyś dołączą do UE. Chcemy wysłuchać, czego potrzebują.

Wiarygodność Polski na arenie międzynarodowej, a sporo dobrego można o naszej gospodarce powiedzieć, pomaga?

- Wykorzystujemy moment polskiej prezydencji, wykorzystujemy element związany z tym, że Polska jest krajem odmienianym przez wszystkie przypadki na świecie, jeśli chodzi również o wydatki na obronność. Wykorzystujemy to, że mamy lata doświadczeń - my jako BGK - i komunikujemy to na arenie międzynarodowej. Nie po to żeby leczyć własne kompleksy, tylko żeby pokazać - to jest ta Polska, która jest jednym z najważniejszych graczy w UE, która wydaje prawie 5 proc. PKB na obronność i pozostaje liderem wzrostu gospodarczego w UE. Chcemy pokazać polskim przedsiębiorcom, że są inne rynki poza UE, inne możliwości rozwoju, wzmacniać ich potencjał inwestycyjny. Tak, chcemy być ambasadorem sukcesu Polski.

Ja bym chciał żeby nie Korea Płd. była stawiana jako wzór sukcesu gospodarczego ostatnich 30 lat, tylko Polska.

- Z jednej strony mamy tę naszą polską skromność, i dlatego ja też wypowiadałam się dość zachowawczo o naszym sukcesie gospodarczym. To jest wciąż szeroko dyskutowane i na pewno znajdzie się sporo osób, które powiedzą, że wciąż mamy wiele do zrobienia.

Nikt nie mówi, że nie.

 - Warto mieć postawione cele rozwoju. Jasno zdefiniowane. Zawsze może być lepiej, inaczej, ale obiektywnie - a uczestniczyłam w przygotowaniu Polski do wejścia w UE - jak popatrzymy jakie były nasze problemy, gdzie zaszliśmy, jaki był punkt startowy, to zrobiliśmy naprawdę wiele. Każdego dnia możemy to obserwować poprzez standard naszego życia, w tym jak i gdzie podróżujemy. Wykonaliśmy ciężką pracę jako Polacy, jako rządzący w tych okresach. Nie był to czas stracony. Mamy się czym chwalić. Polscy przedsiębiorcy, i to jest niesamowite, że chcą w tym uczestniczyć, mówią dzisiaj: dobrze, to my się otwieramy na świat. To średnie pokolenia, które pamięta Polskę przed UE, widzi, co nam dała UE i zauważa, że świat się zmienia, szuka nowych dróg. Chce tam konkurować, gdzie wcześniej nie patrzyła albo się bała. Dlatego idziemy dalej w ramach również działań rozwojowych.

W ustawie są limity wydatków z budżetu państwa. 263 mln zł w tym roku. Potem wydatki spadają do 44 mln w 2034 r.

- Dlatego że będzie coraz większa skala wykorzystania mechanizmów z innych źródeł. Na początek potrzebny był impuls.

Żeby zacząć.

- Tak, bo te instrumenty są w przygotowaniu i chcemy zaistnieć. To jest ten pierwszy ruch, ważny też dla przedsiębiorców. Państwo pokazuje - jestem aktywne, dokładamy do tego środki z budżetu na początek, my w BGK w kolejnych okresach zdobywamy już z innych źródeł, i dostosowujemy się do możliwości finansowych państwa. Nie zapominajmy, że działamy w obrębie systemu i odpowiedzialnie za stabilność finansów państwa. Tutaj ustawodawca w postaci ministra finansów, który był pierwszym inicjatorem tego procesu, rozumiejąc jak ważne jest to dla gospodarki, powiedział: udało mi się wygospodarować taką kwotę w budżecie, ale potem to wy szukajcie źródeł finasowania. Pamiętajmy, że każdorazowo plan finansowy ma być szyty na miarę ustawy budżetowej na dany rok. Kluczowe są jednak możliwości firm na wykorzystanie tych środków.

Rozmawiał Bartosz Bednarz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bgk | polska gospodarka | Inflacja | inwestycje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »