Polski górnik eksportowy
Około 3 tys. polskich górników fedruje węgiel w zagranicznych kopalniach. Najwięcej w Czechach, ale są i tacy, którzy za pracą wyjeżdżają na Islandię, do Niemiec, Turcji i Hiszpanii.
Wyjazdy eksportowe polskich górników to nic nowego, bo tradycja migracji zarobkowych ze Śląska do zagranicznych kopalń sięga lat międzywojennych, a nawet wcześniej. Węgiel w Belgii przez kilka lat fedrował m.in. późniejszy pierwszy sekretarz PZPR Edward Gierek, o czym chętnie i z dumą później opowiadał.
W PRL górnicy stali się niemniej ważnym towarem eksportowy niż węgiel. W latach 70.i 80. w kopalniach połowy świata pracowało kilkadziesiąt tysięcy polskich pracowników przemysłu wydobywczego rozmaitych specjalności. W Turcji i w Niemczech wydobywali węgiel kamienny, na Sardynii - fosforyty, w Tunezji - cynk i ołów, w Chile - miedź, a w Indiach, Bangladeszu, Jugosławii, Francji i Hiszpanii budowli kopalnie.
Do 1990 r. organizacją zagranicznych kontraktów zajmowało się Wielobranżowe Przedsiębiorstwo Robót Górniczych, druga co do wielkości tego typu firma na świecie, zatrudniająca w szczytowym momencie 25 tys. osób. Dzisiaj na tym rynku działa kilka firm, a liczba górników zatrudnionych w zagranicznych kopalniach szacuje się na 2-3 tys. Z tego połowa fedruje u naszych południowych sąsiadów.
- Czesi co miesiąc przysyłają do nas po kilkanaście ofert - mówi Piotr Śmiegielski, rzecznik Górniczej Agencji Pracy.
Do niedawna firmy nie mieli większych problemów z werbunkiem pracowników gotowych do wyjazdu za południową granicę, od kiedy jednak nasze kopalnie stanęły na nogi i zaczęły płacić lepiej i w terminie, niełatwo znaleźć chętnych na eksportowe roboty.
- Z terminowością wciąż jest problem. Czeskie kopalnie mają tę przewagę nad naszymi, że wypłacają pieniądze na czas, a stawki nie są niższe niż w Polsce - wyjaśnia Zbigniew Bułka, prezes zarządu THK Cechpol w Habirzowie koło Ostrawy. Firma od kilku lat działa w Czechach, zatrudniając ok,. 500 górników, z czego 400 to Polacy.
Ile można zarobić na eksporcie? W Czechach od 2,5 do 3 tys. zł na rękę, czyli niemal tyle co w Polsce. Lepsze pensje, na dodatek liczone w euro (ok. 1,5-2 tys. euro), dostają górnicy, którzy w Niemczech budują kopalnie. Kierunek zachodni, to po Czechach najważniejsze miejsce emigracji zarobkowej specjalistów z branży wydobywczej. Ale na tym nie koniec, bo polskich górników można spotkać w tak odległych krajach, jak np. Islandia.
- Niedawno kilkanaście osób wyjechało na dwuletni kontrakt pomagać przy budowie elektrowni - mówi Piotr Śmigielski.
Grupa fachowców od lat pracuje przy renowacji szybów górniczych w Turcji, a inna ekipa drąży tunele drogowe w Niemczech. Jedna ze śląskich firm przymierza się natomiast do wysłania górników aż do Ameryki Południowej.
- Popyt jest duży, ale jesteśmy coraz mniej konkurencyjni w porównaniu z Ukraińcami - mówi Zbigniew Bułka.
Za stawki, za jakie oni kopią węgiel, polski górnik pod ziemię nie zjedzie.
Drugi problem to brak wykwalifikowanych pracowników o określonych umiejętnościach. - Od ręki zatrudniłbym 200 elektryków, mechaników i operatorów kombajnów, gdyby tacy byli do wzięcia, ale ich nie ma - mówi prezes Bułka.
Niedobór wykształconej kadry to problem całego górnictwa, któremu czkawką odbija się brak szkolnictwa na poziomie zawodowym i średnim.
Eugeniusz Twaróg