Polski model podatku miedziowego wyjątkowo restrykcyjny

Proponowany przez rząd model opodatkowania produkcji miedzi jest wyjątkowo restrykcyjny - ocenia firma doradcza Deloitte. Podkreśla, że podatek ma być odprowadzany niezależnie od tego, czy KGHM wypracuje zysk, podczas gdy na świecie zależy właśnie od zysku.

Proponowany przez rząd model opodatkowania produkcji miedzi jest wyjątkowo restrykcyjny - ocenia firma doradcza Deloitte. Podkreśla, że podatek ma być odprowadzany niezależnie od tego, czy KGHM wypracuje zysk, podczas gdy na świecie zależy właśnie od zysku.

Jak podkreśla Agnieszka Walter z Deloitte, w Polsce zdecydowano się na wprowadzenie podatku od wartości, zależnego od ilości wydobytej miedzi, jej ceny i kursu dolara. "Niezależnie od tego, czy taki podmiot będzie zyskowny, czy będzie miał stratę, podatek płacić musi. Podstawą nie jest dochód czy zysk, ale masa wydobytego kruszcu" - zaznaczyła.

Deloitte podkreśla też, że w proponowanym przez rząd modelu de facto opodatkowanie jest podwójne. "W krajach takich jak USA, Peru, Chile czy RPA ten podatek można sobie odliczyć od podstawy opodatkowania, a w Polsce nie. To oznacza, że firma musi zapłacić, a potem drugi raz od tej samej wartości zapłacić zwykły podatek dochodowy CIT. Nowy podatek nie pomniejsza podstawy opodatkowania" - wyjaśniła Walter.

Reklama

"Z punktu widzenia bezpieczeństwa akcjonariuszy i budżetu, lepsze byłoby opodatkowanie dochodów lub zysków, a nie przychodów, bo planowanie podatku opartego o masę, gdy nie wiemy, jak będą się kształtowały koszty, ceny i czy w ogóle będzie zysk, jest ryzykowne" - oceniła.

Deloitte szacuje, że jeżeli nowy podatek obowiązywałby w 2010 r. i miałby wysokość ok. 1 proc. wartości, to zapłacona z jego tytułu kwota wyniosłaby ok. 4,6 mld zł, a w tamtym roku zysk brutto spółki wyniósł 5,6 mld. Nawet jeżeli podatek wyniesie ok. 0,5 proc. wartości to i tak to jest lwia część zysków spółki - podkreślono.

Partner w Deloitte Tomasz Konik zwrócił uwagę, że aby wprowadzić jakieś opodatkowanie, trzeba zrobić solidną i szeroką analizę skutków. Należy np. rozważyć, co zrobi KGHM, mając złoża miedzi i niższe opodatkowanie w Kanadzie, bo z czysto biznesowego punktu widzenia oznacza to, że opłaca się rozwijać produkcję tam, a wygaszać w Polsce - zaznaczył.

Na świecie standardem jest zysk, a u nas robi się to od wartości - co oznacza, że firma jest na stracie, a dalej płaci gigantyczne podatki - wskazał Konik.

Według najnowszego raportu Deloitte o przemyśle wydobywczym na świecie, w przypadku wszystkich kopalin wydaje się, że optymalna efektywna stopa opodatkowania (ESO) zawiera się w przedziale 40-50 proc. (udział podatku w zysku brutto). Polska, z ESO równą 49,6 proc. jest na górnej granicy tego przedziału, a po wprowadzeniu nowego podatku go przekroczy.

Z danych Deloitte wynika, że w przypadku miedzi opodatkowanie niższe niż 40 proc. jest tylko w Szwecji i Australii, natomiast wyższe niż 50 proc. - w Gwinei, Ghanie, Mongolii, wybrzeżu Kości Słoniowej i Uzbekistanie. ESO w 16 innych państwach - największych producentach miedzi - zawiera się właśnie w przedziale 40-50 proc.

Przyjęty przez rząd projekt ustawy wprowadzającej podatek od niektórych kopalin zakłada dla miedzi minimalną stawkę podatkową w wysokości 0,5 proc. średniej ceny metalu, a maksymalną na poziomie 16 tys. zł/t. Rząd szacuje, że podatek przyniesie w 2012 r. budżetowi około 1,8 mld zł, a w kolejnych latach po ok. 2,2 mld zł.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »