Polski problem z olejem słonecznikowym

Olej słonecznikowy rafinowany i wysokooleinowy, płynna i sproszkowana lecytyna słonecznikowa - to produkty, których w ciągu najbliższych tygodni zabraknie w polskim przemyśle spożywczym. Głównym producentem oleju słonecznikowego jest ogarnięta wojną Ukraina. Jak się okazuje, by nie stanęła produkcja żywności nie wystarczy go zmienić na inny, trzeba też zmienić opakowania. Sposób na zaradzenie problemowi ma Polska Federacja Producentów Żywności (PFPŻ).

Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!

Według ukraińskiej Państwowej Agencji Statystyki, wymiana handlowa między Polską a Kijowem wyniosła w 2020 roku 7,36 mld dolarów. Na pierwszym miejscu importowanych z Ukrainy produktów był słonecznik, w mniej lub bardziej przetworzonej postaci. Zgodnie z danymi sprzed dwóch lat, za jego import polskie firmy zapłaciły prawie pół miliarda dolarów.


Od początku marca, tydzień po najeździe na Ukrainę rosyjskich wojsk, Kijów został zmuszony do wstrzymania eksportu, a zapasy oleju słonecznikowego w polskich magazynach topnieją.

Reklama

- Nawet duże firmy raportują, że mają z tym problem. Czyli niedługo wszyscy będą musieli się zmierzyć z brakiem oleju słonecznikowego i jego pochodnych. Myślę, że stanie się to za dwa, trzy tygodnie - zapowiada Andrzej Gantner, wiceprezes PFPŻ. 

Sposobem na zaradzenie brakom jest przestawienie produkcji na inne oleje, głównie rzepakowy i palmowy. Jednak problemem, jak się okazuje, jest nie tylko zakup surowca, ale też kosztowna zmiana opakowań, bo na tych wyprodukowanych widnieje oznakowanie oleju słonecznikowego. - Producenci stoją przed koniecznością wymiany opakowań i dostosowania składu do zawartości nowego oleju. Jeśli tego nie zrobią, mogą zostać oskarżeni o zafałszowanie produktu. Grozi im za to kara sięgająca 10 proc. obrotów firmy - wyjaśnia wiceprezes PFPŻ.  

Polska Federacja Producentów Żywności proponuje, aby do zakończenia wojny na Ukrainie polski rząd przyjął rozwiązanie, jakie od niedawna obowiązuje w Czechach. - Czyli tzw. elastyczne podejście inspekcji. Oznacza ono, że w uzasadnionych przypadkach, kiedy surowca nie ma na rynku, można użyć jego zastępnika, bez konieczności zmieniania składu na opakowaniu. Inaczej, albo trzeba będzie wstrzymać produkcję, albo ponieść bardzo duże koszty na nowe opakowania. Wymiana opakowań w obecnych warunkach niedoboru surowców opakowaniowych będzie dosyć czasochłonna, co może doprowadzić do przerw w zaopatrzeniu sklepów. Proponowane przez nas rozwiązanie jest szybkie i nie powoduje niepotrzebnych strat - wyjaśnia Andrzej Gantner. 

Polska Federacja Producentów Żywności jeszcze w tym tygodniu wystosuje oficjalne pismo do premiera Mateusza Morawieckiego i Henryka Kowalczyka - wicepremiera i ministra rolnictwa. Będzie w nim zabiegała o wprowadzenie czeskiego rozwiązania. - Inaczej producenci, którzy przestawią się na chwilowa produkcję z innym olejem, jeśli nie zmienią opakowań, będą traktowani jak fałszerze żywności - wyjaśnia Gantner. 

Z problemem braku oleju słonecznikowego mierzy się już Hiszpania - kraj, który 62 proc. swojego zaopatrzenia w ten produkt importuje z Ukrainy.

- Jeśli w ciągu czterech tygodni nie znajdziemy zamiennika, część hiszpańskiego przemysłu rolno-spożywczego zostanie sparaliżowana - ostrzega dziennik ekonomiczny "Expansion". Obawy o brak oleju udzielił się już kupującym. Butelki zniknęły ze sklepów i kilka sieci hiszpańskich supermarketów zostało zmuszonych do reglamentacji tego produktu. Jedne pozwalają na kupno trzech, inne - pięciu litrów oleju słonecznikowego. 

Ewa Wysocka


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »