Polskie firmy wypełniają lukę po ukraińskim eksporcie drobiu

Miejsce ukraińskich eksporterów mięsa drobiowego i jaj zajmują obecnie polskie firmy. Odradzający się po pandemii europejski rynek ma rosnące potrzeby, które muszą być zaspokojone. Naturalnym zjawiskiem jest, że unijni odbiorcy po stracie dostaw z Ukrainy szukają możliwie najtańszej alternatywy. Polski drób i jaja są co prawda droższe niż ukraińskie, ale tańsze niż proponowane przez wielu innych dostawców poinformował portal wiadomoscihandlowe.pl.

Ukraiński rząd wprowadził zakaz eksportu kluczowych produktów spożywczych, w tym mięsa drobiowego, którego Ukraina była znaczącym eksporterem. Ma on obowiązywać do końca roku i zwiększa ograniczenia nałożone jeszcze kilka dni temu.

- Agresja Rosji na Ukrainę jest głównym czynnikiem, który obecnie determinuje sytuację na rynku drobiu, tak w Polsce jak i na świecie. Wojna na Ukrainie oddziałuje na branżę drobiarską tak w sposób pośredni, jak i bezpośredni - mówi Katarzyna Gawrońska, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.

Reklama

Tłumaczy ona, że pośredni wpływ oznacza przede wszystkim drastyczny wzrost kosztów produkcji spowodowany brakiem dostępności pasz, które odpowiadają nawet za 70 proc. kosztów w drobiarstwie, i co za tym idzie, ogromnymi podwyżkami ogłaszanymi przez przedsiębiorstwa paszowe.

- Wpływ bezpośredni to skokowy wzrost popytu na produkty drobiarskie wynikające z nagłego ustania podaży z Ukrainy. Ukraina to jeden z największych producentów drobiu i jaj na świecie, a co za tym idzie jeden z największych eksporterów do Unii Europejskiej tak mięsa drobiowego, jak i jaj - wyjaśnia ekspertka.

Zwraca uwagę, że atutem polskich eksporterów jest nie tylko ich konkurencyjność cenowa, ale też możliwość szybkiego oferowania dużych i jednorodnych jakościowo wolumenów. - Te przewagi predestynują nas do wypełniania luk po ukraińskim eksporcie bardziej niż innych - podkreśla.

W hurcie obserwujemy już gwałtowne wzrosty cen drobiu i jaj. Nie ma możliwości, aby te podwyżki nie przełożyły się finalnie na wzrost cen detalicznych. - Decydujące znaczenie mają tu negocjacje handlu nowoczesnego z producentami. Sieci handlowe nie mają obecnie dobrych argumentów, by odmawiać producentom większych wynagrodzeń - zauważa Gawrońska.

Producenci są w odwrotnej sytuacji. - Ewentualna opieszałość polskich kupców może skłonić drobiarzy do zwiększenia wolumenów wysyłek zagranicznych. Jest tym bardziej prawdopodobne, że oprócz przewagi popytu nad podażą na rynkach europejskich, producentom drobiu i jaj sprzyja słabość polskiej waluty, która czyni eksport jeszcze bardziej atrakcyjnym względem sprzedaży krajowej - wskazuje dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.

Dariusz Goszczyński, dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa, przypomina, że Polska jest jednym z największych eksporterów mięsa drobiowego w UE. W naszym kraju eksport obejmuje ponad 50 proc. produkcji mięsa drobiowego.

- Mimo, że produkcja drobiu oraz innych wyrobów spożywczych realizowana jest obecnie na bieżąco, to pojawiające się problemy dotyczące cen pasz i ich dostępności mogą w przyszłości negatywnie przełożyć się na podaż mięsa drobiowego. Dlatego też niezbędne jest podjęcie działań, na poziomie krajowym i wspólnotowym, służących stabilizacji sytuacji na rynkach zbóż i pasz - ostrzega Goszczyński.

W podobnym tonie wypowiada się Michał Bitner, koordynator zarządu w firmie Indykpol. - Nie można lekceważyć skutków konfliktu za naszą wschodnią granicą. Wystarczy prześledzić, jak od wybuchu wojny w Ukrainie kształtują się ceny zbóż stanowiących główny składnik kosztowy wytwórni pasz, żeby zrozumieć z jak drastycznym wzrostem kosztów mamy do czynienia. To bezpośrednio przekłada się na ceny żywca - akcentuje.

Nakładając na to, m.in. obecne ceny paliw i braki kadrowe u przewoźników, drastyczne podwyżki innych mediów i materiałów potrzebnych w całym procesie produkcji, dochodzimy do oczywistej konkluzji, że mięso musi być znacząco droższe.

- Naszym zdaniem Polska, jako największy producent mięsa drobiowego w Europie, może bezproblemowo zapewnić podaż zaspokającą potrzeby polskich sklepów, o ile producenci nie napotkają sytuacji kontestowania koniecznych zmian cen za oferowane produkty - komentuje Bitner.

Nieco inaczej widzi to Katarzyna Gawrońska, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz. Ocenia ona, że nie można wykluczyć kłopotów z zaopatrzeniem polskich sklepów.

- W nieodległej przeszłości mieliśmy już taką sytuację. Działo się to w chwili, kiedy nierównowagę popytowo-podażową w Europie wywołało wybijanie stad kur nieśnych ze względu na skażenie niedozwoloną w produkcji żywności substancją - fipronilem. Wtedy polskie sieci handlowe doświadczały przerw w dostawach jaj - przypomina.

- Bezpośrednim tego powodem było wypowiadanie długoterminowych umów dostaw przez producentów, którym opłacało się ponosić koszty zerwania kontraktów, bo dysproporcja w cenie jaj w Polsce i zagranicą, na korzyść eksportu, z nawiązką rekompensowała konieczność zapłaty kar. Wiele zależy zatem od postawy handlu nowoczesnego - podsumowuje Gawrońska.

Łukasz Rawa

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

wiadomoscihandlowe.pl
Dowiedz się więcej na temat: wojna w Ukrainie | Mięso drobiowe | drób | polska żywność | drożyzna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »