Premier Miller zagrał va banque

Leszek Miller zażądał głosowania nad wotum zaufania dla swojego rządu - Ministerstwo gospodarki uzyska wszelkie kompetencje związane z kreowaniem polityki gospodarczej - Premier rozważa wprowadzenie podatku liniowego.

Leszek Miller zażądał głosowania nad wotum zaufania dla swojego rządu - Ministerstwo gospodarki uzyska wszelkie kompetencje związane z kreowaniem polityki gospodarczej - Premier rozważa wprowadzenie podatku liniowego.

Wczoraj na posiedzeniu Krajowej Rady SLD premier Miller zaskoczył zagraniem va banque. Zaproponował, aby parlament przegłosował wotum zaufania dla jego rządu. Ma to być weryfikacja poparcia dla całego rządu przed wprowadzaniem kolejnych reform.

Dziś Rada Ministrów ma zająć się programem naprawy finansów publicznych i założeniami do budżetu na przyszły rok. - Jutro będziemy omawiać plan reform i nic się tu nie zmienia - powiedział wczoraj premier Miller w odpowiedzi na pytanie, czy widzi miejsce w rządzie dla Grzegorza Kołodki. Nie jest jednak pewne, czy sam G. Kołodko chce nadal zasiadać w Radzie Ministrów. Przeniesienie części kompetencji Ministerstwa Finansów do resortu gospodarki może oznaczać utratę przez niego stanowiska wicepremiera ds. gospodarczych. Odpowiedzialnym za gospodarkę mógłby stać się minister Jerzy Hausner.

Reklama

- Chodzi o powierzenie ministrowi gospodarki funkcji koordynatora polityki gospodarczej. Minister powinien ponosić większą odpowiedzialność za jej kształt - stwierdził premier Miller.

Jest szansa na podatek liniowy

Zwolennikami takiego rozwiązania są przedsiębiorcy, którzy na swoje konto mogą zapisać jeszcze jedno małe zwycięstwo: deklarację premiera w sprawie podatku liniowego. Wprowadzenie 18-proc. podatku postuluje Rada Przedsiębiorców, zrzeszająca największe organizacje pracodawców.

Nowy minister?

Tymczasem Grzegorz Kołodko jest stanowczym przeciwnikiem takiego rozwiązania, i to mógłby być drugi powód jego dymisji. Nie wiadomo, jak szef resortu finansów zareagował na wypowiedzi premiera. Czat internetowy z ministrem organizowany przez MF został nagle odwołany. - Nic się nie stało, wicepremier po prostu nie ma czasu - powiedział nam Jarosław Skowroński, rzecznik ministra finansów.

Decyzji wicepremiera nie byli pewni także politycy SLD. Według szefa klubu parlamentarnego sojuszu Marka Dyducha, premier zaproponuje Kołodce pozostanie w rządzie. - Nie wiem jednak, czy on ją przyjmie - mówił M. Dyduch dziennikarzom po wczorajszej Radzie Krajowej SLD.

- Trzeba się liczyć, że takie rozwiązanie, jakie zaproponował Leszek Miller, wiąże się z odejściem Kołodki. W związku z tym premier musi przygotować różne warianty i następców - powiedział marszałek Sejmu Marek Borowski.

Kto mógłby zastąpić Kołodkę? Według nieoficjalnych informacji, najpoważniejszym kandydatem jest Dariusz Rosati, członek rady Polityki Pieniężnej. Sam Rosati nie chce komentować tych doniesień.

Decyzja w tym tygodniu

Nie tylko kariera Grzegorza Kołodki stanęła pod znakiem zapytania. Na najbliższym posiedzeniu Sejmu - być może jeszcze w tym tygodniu - będą się ważyć losy całego rządu. Premier Miller zapowiedział, że złoży wniosek o wyrażenie przez parlament wotum zaufania dla gabinetu.

Według prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, zwłaszcza reforma finansów publicznych powinna zostać przeprowadzona "jak najszybciej i jak najlepiej". Przez cały wczorajszy dzień u prezydenta trwały konsultacje polityczne m.in. w tej sprawie. Pierwszym gościem był G. Kołodko. Jak powiedział PARKIETOWI krótko po spotkaniu Marcin Piątkowski, doradca wicepremiera, podstawowe założenia programu prawdopodobnie rząd dziś przyjmie. Wśród najmniej kontrowersyjnych elementów reformy M. Piątkowski wymienia m.in. odejście od indeksacji i przekazanie samorządom części dochodów publicznych. Z naszych informacji wynika jednak, że część resortów sprzeciwia się niektórym rozwiązaniom podatkowym.

- Mam nadzieję, że górę weźmie zdrowy rozsądek i Rada Ministrów zablokuje plany zwiększenia obciążeń podatkowych. Tym bardziej że przedsiębiorcy czekają na jakiś sygnał, że w Polsce warto inwestować - stwierdził Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych.

Ucieczka od złotego i polskich obligacji

Zamieszanie na scenie politycznej doprowadziło wczoraj do bardzo silnej przeceny złotego. Ostro w dół poszły też ceny naszych obligacji. Inwestorzy puścili w niepamięć pozytywne wyniki unijnego referendum. W porannym handlu za dolara płacono 3,7 zł, a za euro 4,33 zł. W ciągu dnia kursy wzrosły odpowiednio do 3,82 zł i 4,47 zł (w obu przypadkach złoty osłabił się ponad 3,2%). Po południu nasza waluta nieznacznie zyskała na wartości.

- Rynek jest bardzo nerwowy, a do tego płynność jest niewielka. Dlatego zmiany cen są gwałtowne - stwierdził Artur Wróbel, dealer walutowy z Banku Handlowego. Jego zdaniem, będzie tak dopóki sytuacja polityczna się nie wyjaśni.

Nerwowo było też wczoraj na rynku obligacji. Ceny papierów spadały, a rentowność rosła. Dochodowość najchętniej kupowanych przez inwestorów zagranicznych obligacji pięcioletnich zwiększyła się z 4,79% na otwarciu do 4,88%.

Początek nowego tygodnia nie był też najlepszy dla rynku akcji. WIG20 spadł o 0,83%. Ale analitycy wiążą to raczej z przeceną akcji na zagranicznych giełdach niż zawirowaniem politycznym w Polsce.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: SLD | minister | wotum zaufania | Millerowie | wotum | Ministerstwo Gospodarki | zagranie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »