Prognozy Saxo na I kwartał: Nieprzygotowana Wielka Brytania

W 2017 dojdzie do nasilenia niepewności politycznej związanej z wyborami prezydenckimi w Niemczech oraz wyborami powszechnymi w Holandii. Jednak to Wielka Brytania pozostanie największym zagrożeniem - z powodu Brexitu.

Ze wszystkich wydarzeń politycznych, do których dojdzie w pierwszym kwartale (wybory prezydenckie w Niemczech 12 lutego i wybory powszechne w Holandii 15 marca), to uruchomienie przez Wielką Brytanię Artykułu 50. do końca marca będzie z pewnością nieść największe zagrożenie. Wynika to z siły gospodarki Wielkiej Brytanii i strefy euro, których udział w globalnym PKB (w USD) to odpowiednio 3,9 proc. i 15,7 proc.

Dotychczas najbardziej widoczną konsekwencją Brexitu było osłabienie funta (innym czynnikiem wpływającym na spadek kursu jest znaczny deficyt na rachunku obrotów bieżących Wielkiej Brytanii, który zbliża się do 7 proc. PKB). Brytyjska waluta straciła niemal 17 proc. wobec dolara oraz 9,3 proc. wobec euro od 23 czerwca. Spadek kursu można podzielić na dwa okresy: pierwszy, w reakcji na wynik referendum w sprawie Brexitu, a drugi - z powodu wystąpienia Premier Theresy May na Kongresie Partii Konserwatywnej, podczas którego zasygnalizowała, że jest zwolenniczką twardego Brexitu.

Reklama

Łagodny populizm Theresy May

Jest za wcześnie, aby mówić o pojawieniu się nowej politycznej filozofii w Wielkiej Brytanii. Można jednak stwierdzić, że Theresa May odrobiła lekcję i dokładnie przeanalizowała czynniki stojące za wygraną opcji "NIE" w głosowaniu. Sformułowała sposoby rozwiązania problemów, które będą kierować jej działaniami w nadchodzących miesiącach. W odróżnieniu od poprzedników, którzy promowali ideę minimum państwa, May uważa, że rząd jest receptą na problemy, a nie problemem samym w sobie. May postawiła sobie trzy główne cele:

- zmniejszenie finansowej i geograficznej nierówności, która w ostatnich latach wzrosła tak silnie, iż doprowadziła do sytuacji, gdzie udział najzamożniejszego 1% społeczeństwa w ogólnych dochodach wzrósł do poziomu sprzed 80 lat - 14 proc. - wobec dołka na poziomie 6 proc. w latach 70-tych;

- wprowadzenie odpowiednich regulacji, aby ograniczyć egoistyczne działania, które doprowadziły do wielkiego kryzysu finansowego;

- użycie wydatków publicznych jako bufora przeciwko wewnętrznym i zewnętrznym szokom, takim jak proces opuszczenia UE.

To ekonomiczne podejście wydaje się być bezpośrednio inspirowane działaniami Chamberlaina i Roosevelta z lat 20. i 30., a także zwolennikami moralnego kapitalizmu w XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii.

Trzy kluczowe wyzwania gospodarcze dla Wielkiej Brytanii

Theresa May zwiększyła oczekiwania wielu osób, ale jest za wcześnie, aby oceniać jej plany, ponieważ nie przeprowadziła jeszcze wielu konkretnych działań. Postawienie na twardy Brexit oznaczałoby, że Wielka Brytania musiałaby w pełni zmienić strukturę swojej gospodarki do 2019 (faktyczna data wyjścia z UE), co oznacza mało czasu. Przed brytyjską gospodarką okres z największymi wyzwaniami od czasów Drugiej Wojny Światowej. W 2017 można spodziewać się przede wszystkim trzech kwestii na polu ekonomicznym:

- Przyspieszenia inflacji. Słabszy GBP, który z pewnością się utrzyma, prowadzi do szybszej inflacji poprzez import (prognoza to 2,4% w 2017 i 2,5% w 2018), co obniży siłę nabywczą gospodarstw domowych. Przyspieszenie inflacji będzie także wynikiem wzrostu globalnych cen surowców (+4,70% w listopadzie 2016 wobec listopada 2015). Dotychczas wzrost płac utrzymywał się na odpowiednio wysokim poziomie (+2,3% zgodnie z ostatnimi danymi), aby równoważyć efekt szybszej inflacji, ale sytuacja ta zmieni się w 2017, jeśli prognozy mówiące o przyspieszeniu wzrostu cen się zmaterializują. W średnim okresie niższe tempo wzrostu PKB będzie zachęcało do zastąpienia importowanych produktów lokalnymi dobrami, tam gdzie jest to tylko możliwe. Jednak wynikający z tego kroku wzrost siły nabywczej nie będzie duży;

- Obawy o płace. W normalnej sytuacji gospodarczej, pełne zatrudnienie przekłada się na wyższe płace, ale nie będzie miało to miejsca w Wielkiej Brytanii, w której firmy mogą zwlekać z zatrudnieniem z powodu niepewności związanej z przyszłymi warunkami ekonomicznymi. Uruchomienie Artykułu 50. z pewnością będzie miało silny psychologiczny wpływ na brytyjskie firmy, które na pewien czas zamrożą wzrost zatrudnienia. Niektórzy eksperci zwracają uwagę na odporność brytyjskiego rynku pracy, co ma świadczyć o tym, że Brexit nie niesie za sobą istotnych konsekwencji. Jednak zapominają oni, że wpływ różnych czynników na rynku pracy jest zazwyczaj odczuwalny dopiero po sześciu miesiącach, nawet jeśli jest on bardzo elastyczny, tak jak w przypadku Wielkiej Brytanii. Dlatego też z forowaniem wniosków należy poczekać do 18 stycznia i kolejnych danych o zatrudnieniu. Wtedy dowiemy się więcej o kondycji brytyjskiego rynku pracy;

- Zagrożona konkurencyjność. W teorii osłabienie funta powinno pomóc brytyjskiej gospodarce w tym okresie niepewności, ale w praktyce, pozytywny wpływ jest ograniczony z powodu niskiej elastyczności cenowej eksportu. Według raportu przygotowanego przez Biuro do spraw Odpowiedzialnego Budżetu (OBR), spadek o 1 proc. we względnej cenie skutkuje wzrostem tylko o 0,41 proc. w eksporcie (z wyłączeniem produktów naftowych) po dziewięciu kwartałach. Dla porównania, podobny spadek skutkuje wzrostem o 0,8 proc. w eksporcie w przypadku Francji.

Dlatego można stwierdzić, że korzyści dla brytyjskich firm wynikające ze słabszego funta nie będą tak duże jak szeroko oczekiwano. Niższe podatki korporacyjne dla firm z Wielkiej Brytanii mogą być zachętą do inwestycji w krótkim okresie, jednak Londyn będzie zmuszony do wdrożenia ambitnego planu reindustrializacji, jeśli nie uda mu się wypracować korzystnej umowy stowarzyszeniowej z Brukselą. Taki plan oznaczałby niekontrolowane wydatki pogłębiające deficyt, co zwiększyłoby zadłużenie w momencie nasilonego napięcia na rynkach obligacji (rentowności 10-letnich obligacji Wielkiej Brytanii wzrosły 2,3-krotnie od swojego dołka w skali roku) oraz z pewnością doprowadziłoby do ścięcia ratingu.

Europa Środkowo-Wschodnia największym sojusznikiem Wielkiej Brytanii

Podczas negocjacji z UE, Wielka Brytania z pewnością spotka się z bezkompromisową postawą wielu państw, zwłaszcza Francji, choć obecny rząd w Paryżu może być mniej zainteresowany kwestiami w Europie z powodu zaplanowanych na kwiecień wyborów prezydenckich. Na pierwszy rzut oka układ sił jest korzystniejszy dla UE niż dla Wielkiej Brytanii, ponieważ europejski eksport do tego kraju odpowiada tylko za 3 proc. PKB UE, a brytyjski do UE aż za 13% PKB Wielkiej Brytanii. Jednak Theresa May będzie mogła liczyć na wsparcie państw z Europy Środkowo-Wschodniej, które muszą poradzić sobie z dwoma wyzwaniami w tym kwartale. Jednym z nich jest mocniejszy USD, który, naszym zdaniem, nie jest jednak głównym finansowym zagrożeniem dla regionu. Udział łącznego zadłużenia denominowanego w USD w PKB regionu jest, bowiem stosunkowo niski. Najbardziej narażonymi państwami w regionie są Polska i Czechy, w których udział takiego zadłużenia wynosi około 10% PKB. Jest to poziom możliwy do kontrolowania zwłaszcza, jeśli porówna się go do Chile (ponad 35 proc. PKB) i Turcji (około 25 proc. PKB).

Drugim wyzwaniem jest wpływ ekonomiczny Brexitu na Europę Środkowo-Wschodnią. Czechy i Słowacja są największymi odbiorcami brytyjskich inwestycji w regionie i dlatego mogą otrzymać najsilniejszy cios w przypadku Brexitu. Na razie decyzja o opuszczeniu przez UE nie wpłynęła znacznie na plany inwestycyjne w regionie. Projekt budowy fabryki Jaguara/Land Rovera w zachodniej Słowacji, która powinna rozpocząć produkcję w 2018 i podbić słowacki PKB oraz zatrudnienie, jest aktualny.

Jednak w średnim okresie, istnieją uzasadnione obawy o dalszą obecność brytyjskich firm w regionie (ponad 300 takich firm działa w Czechach, które są postrzegane, jako przyczółek do ekspansji na inne państwa w regionie). Ta ekonomiczna zależność to duży atut brytyjskiego rządu, ponieważ w negocjacjach z Brukselą może on liczyć na wsparcie państw z Europy Środkowo-Wschodniej (na przykład w obszarze praw paszportowych) w zamian za utrzymanie brytyjskich inwestycji. Z jednej strony brytyjska dyplomacja nie negocjowała żadnej umowy handlowej od 1973 i nie posiada wielu ekspertów w tej dziedzinie. Z drugiej strony wie jak skutecznie stosować zasadę "dziel i rządź", co każe wysnuć wniosek, że Londyn może liczyć na ustępstwa ze strony sojuszniczych państw w UE, JEŚLI do Brexitu faktycznie dojdzie, co nie jest jeszcze przesądzone.

Christopher Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku

Saxo Bank
Dowiedz się więcej na temat: brexit | Wielka Brytania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »