Prokuratorzy nie reagują
Za składanie fałszywych zeznań i oskarżeń przez komisją śledczą grozi taka sama odpowiedzialność karna jak w zwykłym procesie sądowym. Niestety, jak dotąd w historii działania tych instytucji nie zdarzyło się, aby osoby, które składały nieprawdziwe zeznania, poniosły odpowiedzialność karną. Czy więc przed komisją można powiedzieć wszystko o wszystkich lub po prostu powiedzieć nieprawdę, pozostając bezkarnym?
Prokuratorzy nie chcą wchodzić w drogę politykom.
Nie wiadomo, czy prawdziwość zeznań Danuty G. zbada prokuratura, czy słowa te, nagłośnione przez transmisje radiowo-telewizyjne, pójdą również w ślady innych, nigdy niewyjaśnionych rzucanych wielokrotnie przed komisjami śledczymi oskarżeń. Ich autorzy, jak dotąd, nie ponieśli żadnych konsekwencji prawnych. Oprócz pomówień, wielu przesłuchiwanych przed komisją przyłapano na mówieniu nieprawdy. Pierwsze wnioski dotyczące takich sytuacji ruszyły lawinowo podczas prac komisji ds. Rywina. Prokuratorzy rozpoczęli wtedy śledztwo w sprawie domniemanych fałszywych zeznań składanych przed komisją śledczą przez b. premiera Leszka Millera (dotyczących kompromisu między rządem a mediami). W tym samym śledztwie badane było wielokrotne składanie fałszywych zeznań przez Aleksandrę Jakubowską, Lecha Nikolskiego, Włodzimierza Czarzastego i Roberta Kwiatkowskiego. W sprawach tych nikt nie poniósł jednak konsekwencji karnych.
- Prokuratura apelacyjna w Warszawie, wydając postanowienie, uznała, że postępowanie sprawdzające nie doprowadziło do ujawnienia takich faktów i okoliczności, które uzasadniałyby okoliczności popełnienia przestępstwa z art. 233 par. 1 kodeksu karnego (składanie fałszywych zeznań) - mówi Zbigniew Jaskółski, rzecznik warszawskiej prokuratury.
Składanie fałszywych zeznań jest przestępstwem ściganym z urzędu. Oznacza to, że prokurator zobowiązany jest rozpocząć śledztwo, jeżeli tylko otrzyma wiadomość o takim przestępstwie. Niestety, w przypadku komisji śledczych dzieje się tak bardzo rzadko. Prokuratorzy z dużym oporem podejmują z własnej inicjatywy sprawy składania fałszywych zeznań (lub fałszywych oskarżeń) przed komisjami śledczymi, podobnie, jak nie chcą wszczynać śledztw w przypadku nowych wątków, jakie pojawiają się podczas przesłuchań.
Dlatego wnioski w tych sprawach do prokuratury kierują głównie członkowie komisji śledczych. Mało kto wie, że w przypadku komisji orlenowskiej złożono ich już kilkanaście.
- Takie dystansowanie się przez prokuratorów od spraw, które mogą stanowić przestępstwo, o których słyszymy przed komisją śledczą, jest czymś nienaturalnym - ocenia dr Janusz Kochanowski, prezes Fundacji Ius et Lex. Nasz rozmówca przyznaje, że prokuratura ustawiła się w pozycji oponenta do działań komisji, dlatego niechętnie podejmuje wątki pojawiające się podczas sejmowych przesłuchań.
Podobnego zdania jest prof. Marian Filar, którego zdaniem jest to efekt mieszania prawa z polityką.
- W zwykłych sprawach sądowych w przypadku składania fałszywych zeznań przez świadka prokurator zareagowałby błyskawicznie, żądając pociągnięcia takiej osoby do odpowiedzialności. W przypadku spraw przed komisją śledczą jest inaczej. Prokuratorzy nie chcą wchodzić w drogę politykom, rzadko podejmując sprawy z własnej inicjatywy.
- Prokuratura tymczasem powinna współpracować, reagując na sprawy, które wynikają z pracy komisji. Nie chodzi w tym przypadku tylko o fałszywe zeznania czy oskarżenia.
Małgorzata Wilkosz-Śliwa, rzecznik Prokuratury Krajowej
Nie widzę żadnego zaniedbania ze strony prokuratury w tych sprawach. Jeżeli członkowie sejmowej komisji śledczej dysponujący całością materiału stwierdzają, że fragmenty złożonych zeznań nie odpowiadają rzeczywistości, zawsze mogą zażądać od prokuratury wszczęcia i wyjaśnienia danej sprawy. W zasadzie tylko wówczas wszczyna się postępowanie o fałszywe zeznania, jeżeli udział danego świadka został w nim zakończony.