Przetargi po nowemu - lepsze dla polskich firm?

Wspieranie polskich firm to jedno ze sztandarowych haseł obecnego rządu. Czego może się spodziewać branża budowlana?

Wspieranie polskich firm to jedno ze sztandarowych haseł obecnego rządu. Czego może się spodziewać branża budowlana?

Konkretnie chodzi o konieczne zmiany w Prawie zamówień publicznych (PZP). Takie, które zwiększałyby szanse mniejszych, a więc zwykle polskich firm, konkurujących o kontrakty z wielkimi korporacjami zbudowanymi na kapitale zagranicznym.

Na obrazie rysowanym tylko czarną i białą kredką przetargi wygrywają zwykle te "obce" spółki. A jeśli już nawet "nasze" zwycięsko przechodzą procedurę przetargową, to i tak niektóre z nich kończą później jak PBG, Hydrobudowa Polska czy DSS, dla których przygoda z dużymi kontraktami drogowymi skończyła się wnioskami o ogłoszenie upadłości. Albo jak Polimex-Mostostal, który losu bankruta uniknął tylko dlatego, że w ostatniej chwili otrzymał wsparcie z państwowej kiesy.

Reklama

Jaskrawość tej wizji nieco blednie wobec faktu, że wszystkie te firmy dysponowały raczej skromnym zasobem doświadczeń związanych z dużymi inwestycjami infrastrukturalnymi. I że przetargi wygrywały, godząc się na bardzo niskie ceny swych usług. Jak się okazało - zbyt niskie.

Dramatycznych problemów nie miały natomiast takie spółki jak Strabag, Skanska czy Budimex; czyli te z "obcym" kapitałem. I to one wychodzą na krajowych kontraktach na swoje.

Zatem pytanie pierwsze: czy pochodzenie kapitału spółki rzeczywiście ma tu tak wielkie znaczenie? Nie wnikając w szczegóły: może nie decyduje, ale też nie jest obojętne.

Ale drugie brzmi: czy te "niepolskie" spółki rzeczywiście są takie "niepolskie"? Niekoniecznie: Budimeksem czy Skanską zarządzają polscy menedżerowie, pracuje w nich kilkanaście tysięcy polskich robotników, techników i inżynierów, firmy w Polsce płacą podatki i tu reinwestują dużą część swoich zysków.

Trzeba jednak pamiętać o oczekiwaniach sprzed kilku lat, iż to spółki z przewagą polskiego kapitału zdobędą przy realizacji ogromnych planów inwestycyjnych, związanych z poprzednią perspektywą finansową UE niezbędne kompetencje, a godziwe zyski pozwolą im zbudować potencjał, dzięki któremu stawać będą mogły do rywalizacji z europejskimi potentatami. Bez tamtego rozczarowania nie byłoby zapewne planowanych teraz zmian...

Czas zmian

Mateusz Morawiecki, wicepremier i minister rozwoju, tuż przed przegłosowaniem projektu zmian w Prawie zamówień publicznych przez Sejm:

- W Niemczech w zamówieniach publicznych w budownictwie, w budowie dróg, 90 proc. przetargów wygrywają firmy niemieckie. W Polsce w poprzedniej perspektywie było odwrotnie, a te polskie firmy, które wygrywały, te największe polskie firmy, są dziś w potężnych tarapatach, żeby nie powiedzieć jeszcze bardziej dosadnie.

Zdaniem rządu, zmiany w prawie ułatwią małym i średnim firmom dostęp do zamówień publicznych. Między innymi dzięki temu, że będzie można duże projekty inwestycyjne dzielić na mniejsze części i rozpisywać przetargi na każdą z nich z osobna.

Większe znaczenie mają mieć pozacenowe kryteria wyboru ofert. To, nawiasem mówiąc, jedna z tych zmian, które znalazły się w nowelizacji, bo wprost wynikają z regulacji unijnych. Wedle znowelizowanych przepisów, wybór najkorzystniejszej oferty powinien opierać się na korzystnym bilansie ceny i jakości.

Premiowani mają być przedsiębiorcy, którzy zatrudniają na umowę o pracę. Od roku 2018 obowiązkowe stanie się wdrożenie elektronicznej komunikacji pomiędzy zamawiającymi i wykonawcami, co ma usprawnić wszelkie procedury.

Jak podkreśla rząd, wprowadzenie tych zmian jest pierwszym etapem przekształcania systemu zamówień publicznych w silny instrument realizacji polityki gospodarczej i społecznej państwa. Rada Ministrów zapowiada, że w przyszłości zajmie się napisaniem całkiem nowej, kompleksowej ustawy. Co do potrzeby jej stworzenia istnieje powszechna zgoda: obecne prawo, wielokrotnie nowelizowane, rozrosło się do nieracjonalnych rozmiarów, a przepisy przestały być spójne i przejrzyste.

Lepiej czy gorzej?

Tyle fakty. Teraz opinie na temat możliwych skutków nowelizacji.

Zdaniem prawników z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka, nie wpłyną one w wymierny sposób na poprawę sytuacji małych i średnich przedsiębiorców. Przypominają, że rozwiązania ustawowe nie mogą faworyzować wykonawców polskich kosztem zagranicznych, w szczególności tych unijnych. Wynika to z jednej z podstawowych zasad składania zamówień publicznych, czyli zasady równego traktowania wykonawców. Zatem nie jest i nie będzie możliwe premiowanie małych i średnich przedsiębiorców poprzez wyłączanie z przetargów tych dużych.

Poza tym, według prawników, możliwość dzielenia zamówień na części oraz ograniczenie prawa do składania ofert na więcej niż jedną z nich istniały i przed nowelizacją. Ich zdaniem, na większej przejrzystości reguł przetargowych zyskają zarówno mniejsi, jak i więksi wykonawcy.

Już wprowadzone i zapowiadane zmiany wpłynęły na klimat panujący na rynku. Widać to choćby w analizie Domu Maklerskiego PKO BP, w której stwierdzono, że rządowe działania wspierające lokalne firmy i polski kapitał mogą stanowić potencjalne zagrożenie dla pozycji Budimeksu, którego większościowym akcjonariuszem jest hiszpański Ferrovial. Z drugiej strony, zdaniem analityków, Budimex, jako spółka mocno osadzona na naszym rynku, i tak będzie miała mniejsze problemy niż inni zagraniczni uczestnicy przetargów, których aktywność w Polsce mieści się w wymiarze jedynie symbolicznym.

Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, podkreśla, że większa partycypacja polskich firm w zamówieniach publicznych jest pozytywnym zjawiskiem. Jednocześnie zaznacza jednak, że do grona "polskich" należałoby zaliczyć również te korporacje, które na naszym rynku zainwestowały i mają tutaj swoje spółki oraz siedziby.

- Takie podmioty też należałoby wspierać, gdyż w budownictwie są to zazwyczaj średni i duzi pracodawcy, którzy odprowadzają w Polsce wysokie podatki. To też są polskie firmy. Nawet jeśli mają zagraniczny kapitał właścicielski, to w sensie prawnym są polskimi podmiotami - uważa Styliński.

Natomiast Leszek Marek Gołąbiecki, prezes Unibepu, deklaruje, że jego firma, jako podmiot z dominującym polskim kapitałem, nie ma nic przeciwko konkurowaniu w przetargach z zagranicznymi koncernami.

- Naszym życzeniem byłoby jednak, aby udało się wprowadzić skuteczne mechanizmy eliminacji ofert z dumpingowymi cenami, które w ubiegłych latach były głównym źródłem kryzysu w budownictwie - dodaje.

Rozwój wspomagany

Zmiany w Prawie zamówień publicznych są uznawane przez rząd za część przyjętego w połowie lutego Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, zwanego Planem Morawieckiego.

Wśród jego istotnych dla naszych rodzimych firm budowlanych założeń znajduje się także zapis o wspieraniu działalności eksportowej. Ma on zasadnicze znaczenie z punktu widzenia zarządu Unibepu, który od lat kładzie nacisk na eksport swoich usług. Z kontraktów zagranicznych pochodzi około 30 proc. przychodów grupy. Ponadto Unibep jest jednym z założycieli Polskiego Klastra Eksporterów Budownictwa, który ma wspierać i kreować zagraniczną ekspansję rodzimych firm budowlanych.

Klaster skupia 17 przedsiębiorstw, wśród których znajdują się między innymi Torpol, Polimex-Mostostal, Vistal Gdynia, Elektrotim, PBG, Tines i Pol-Inowex. W sumie, tworzące go firmy zatrudniają ponad 11 tys. pracowników w Polsce oraz 1,2 tys. za granicą, a swoje usługi oferują na 50 rynkach.

- Moim zdaniem, kluczowe dla rozwoju eksportu usług polskiego budownictwa byłoby wsparcie w postaci dobrej oferty finansowania firm, które zdecydują się wejść na inne rynki - ocenia prezes Gołąbiecki. - Do państwa należy też dyplomacja ekonomiczna, czyli promowanie polskiego biznesu na rynkach zagranicznych. Takie inicjatywy były już z sukcesem podejmowane przez poprzedni rząd i mamy nadzieję, że będą kontynuowane.

Z Planem Morawieckiego swoje nadzieje wiąże też Mostostal Zabrze, który dostrzega w nim szansę na industrializację polskiej gospodarki i podniesienie poziomu jej innowacyjności.

Według wiceprezesa Mostostalu Dariusza Pietyszuka, jego spółka, jako firma oparta głównie na polskim kapitale, ma szansę stać się beneficjentem rządowego programu.

- Jednocześnie mamy jednak świadomość tego, że niezbędne jest wypracowanie optymalnego, długofalowego planu rozwoju polskiej gospodarki sięgającego poza rok 2020, gdy zamknięte zostaną programy unijnego wsparcia - stwierdza. - Czekamy na propozycje konkretnych rozwiązań i instrumentów gospodarczych zaproponowanych w ramach "planu Morawieckiego".

Również u Antoniego Józwowicza, prezesa Polimeksu-Mostostalu, zapowiedzi ministra rozwoju wywołują optymistyczne reakcje. Wierzy, że jego spółka będzie jednym z kluczowych filarów polskiej gospodarki.

- Doprowadzenie do tego jest naszym zadaniem. Perspektywa rozwoju kraju przedstawiona przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego przyczyni się do wzmocnienia pozycji polskich firm, w tym naszej grupy, co przełoży się na wzrost jej wartości dla akcjonariuszy - uważa.

Uśpiony kapitał

Plan na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju ma przyczynić się do wzmocnienia rodzimego budownictwa, zwłaszcza w kontekście perspektywy wyczerpania się środków unijnych. Ale brak w nim odniesień do wykorzystania formuły partnerstwa publiczno-prywatnego. Tymczasem właśnie rozwój PPP, w zgodnej ocenie branży, mógłby w dużej mierze decydować o przyszłości krajowego rynku budowlanego.

- W Europie Zachodniej ta formuła się sprawdziła; Polska również powinna pójść w tym kierunku. Miejmy nadzieję, że PPP pojawi się w szczegółowych zapisach planu - mówi prezes Unibepu.

Jan Styliński dodaje, że rozwój PPP wymaga zmian po stronie jakości działania i mentalności administracji; zwłaszcza jej rynkowego podejścia do prowadzenia inwestycji. To nie tylko kwestia finansowania nowych inwestycji, ale także utrzymania już istniejącej infrastruktury, co ma związek z łagodzeniem wahań koniunktury na rynku budowlanym.

- Udział budownictwa w tworzeniu PKB sięgnął podczas ostatniego boomu 13,5 proc. - podkreśla prezes PZPB. - Mimo to, duży spadek nakładów inwestycyjnych spowodował upadłości. I to nie tylko w samym budownictwie, ale także u jego kooperantów. Dlatego potrzebny jest strumień finansowania inwestycji budowlanych w przyszłości, a odpowiednim rozwiązaniem jest właśnie PPP.

Tomasz Elżbieciak

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »