Rewolucja na Bałtyku

Jeżeli zostaną wprowadzone niezbędne zmiany legislacyjne oraz nastąpi konieczny rozwój sieci energetycznych, to pierwszych morskich farm wiatrowych możemy się spodziewać w Polsce w ciągu najbliższych 10 lat - uważają eksperci Frost & Sullivan.

Taki scenariusz specjaliści międzynarodowej firmy doradczej Frost & Sullivan nazywają optymistycznym. Ich zdaniem, chociaż Polska jest liderem w wykorzystaniu energii wiatrowej w regionie Europy Środkowej i Wschodniej, to rynek morskich farm wiatrowych rozwija się u nas bardzo powoli.

Jak przypominają, powołując się na wyliczenia Europejskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, aby wypełnić zobowiązania UE w zakresie odnawialnych źródeł energii, Polska będzie musiała zwiększyć swoją moc zainstalowaną w elektrownie wiatrowe z obecnych 1005 MW do 10-12 tys. MW do 2020 r. "Taki wzrost będzie trudny do osiągnięcia bez wysokiej wydajności, którą zapewniają morskie farmy wiatrowe" - wskazują w informacji przesłanej PAP.

Reklama

Powolny rozwój farm wiatrowych na morzu, tzw. farm offshore, to, zdaniem ekspertów Frost & Sullivan, bolączka całego regionu. O ile w krajach Europy Zachodniej, główne w Danii i Wielkiej Brytanii, rynek ten ma już ugruntowaną pozycję, to państwa Europy Środkowo-Wschodniej muszą dopiero podjąć aktywne działania, aby "zaistnieć na europejskiej mapie morskich elektrowni wiatrowych".

"W Polsce, łączna moc zainstalowana wszystkich farm zlokalizowanych na lądzie wynosiła w czerwcu 2010 roku 1005 MW. Mimo, że niektóre firmy, takie jak Karpacka Mała Energetyka czy Polska Grupa Energetyczna (PGE), wyraziły zainteresowanie budową morskich farm wiatrowych, w naszym kraju nie ma obecnie możliwości ani wsparcia dla tego typu przedsięwzięć" - czytamy w analizie.

Największą przeszkodą, zdaniem tej firmy, jest brak przepisów umożliwiających budowę morskich farm wiatrowych oraz zbyt słabo rozwinięta infrastruktura sieci przesyłowych, co powoduje brak możliwości podłączania takich źródeł mocy.

Rewolucja na Bałtyku!

Doradcy przypominają, że w celu opracowania systemu energetycznego obsługującego farmy wiatrowe w polskiej części Bałtyku utworzono Konsorcjum Polskie Sieci Morskie, które ma stworzyć "Szynę Bałtycką" z przyłączeniami, co - ich zdaniem - zniwelowałoby w dużym stopniu bariery dla inwestorów.

Jest jednak jeszcze inna przeszkoda. "Morskie farmy wiatrowe są wznoszone jako sztuczne wyspy, które, zgodnie z polskim prawem, mogą istnieć tylko przez pięć lat, tymczasem proces inwestycyjny trwa od siedmiu do ośmiu lat, a farma offshore działa co najmniej przez 20-25 lat" - wskazuje cytowana w informacji analityk rynku energii odnawialnej z warszawskiego oddziału Frost & Sullivan Magdalena Dzięgielewska.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: farmy wiatrowe | Bałtyk | baltyk | morskie farmy wiatrowe | firmy | rewolucja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »