Ropa będzie dalej drożała. Decyzja OPEC przyniosła chwilową ulgę
OPEC zdecydował się zwiększyć produkcję ropy w lipcu i sierpniu o prawie 650 tys. baryłek dziennie, nie zmieni to jednak zasadniczo sytuacji na rynkach. Nieuchronne są dalsze zwyżki cen surowca. Wydobycie w Rosji będzie nadal spadać, jednocześnie zwiększy się globalny popyt. Zapotrzebowanie na surowiec będzie rosnąć, bo Chiny luzują obostrzenia związane z pandemią, a USA i Europa wschodzą w szczyt sezonu turystycznego przekładający się na zwiększone zużycie paliw.
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!
OPEC zdecydował się na zwiększenie produkcji w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, mając na uwadze spadek wydobycia w Rosji w związku z zachodnimi sankcjami. Kartel ogłosił, że zwiększy podaż o 648 tys. baryłek dziennie w lipcu i sierpniu. To o 200 tys. baryłek dziennie więcej niż przewidywało wcześniejsze porozumienie, zawarte w ramach OPEC+. Do tej pory sojusz podwyższał co miesiąc dostawy surowca o ok. 430 tys. baryłek dziennie.
Stany Zjednoczone od dłuższego czasu namawiały producentów ropy, by bardziej elastycznie podeszli do swoich planów produkcyjnych w obecnej trudnej sytuacji. Arabia Saudyjska jednak konsekwentnie odmawiała. Mało kto spodziewał się, że producenci wyjdą naprzeciw oczekiwaniom rynków.
Jakub Bogucki, analityk rynku paliw, mówił Interii, że obecne otoczenie wysokich cen jest korzystne z punktu widzenia kartelu. Nie zakładał on, że OPEC będzie luzował swoją politykę, prowadząc do obniżek cen surowca. Poza tym, jak twierdził analityk, kraje produkujące ropę są na granicy możliwości technicznych zwiększenia wydobycia. W czasie pandemii nie inwestowano w rozwój produkcji, co uniemożliwia tłoczenie dodatkowych wolumenów.
Decyzja OPEC była w pewnym sensie niespodzianką dla rynków. Nic dziwnego, że przyjęto ją z zadowoleniem. Górę wzięły najwyraźniej obawy, że bardzo wysokie ceny ropy mogą doprowadzić świat do recesji.
Część zagranicznych mediów donosiła we wtorek, że pojawił się nawet pomysł, by zawiesić umowę, co umożliwiłoby krajom takim jak Arabia Saudyjska czy Zjednoczone Emiraty Arabskie złagodzenie napięcia na rynkach ropy poprzez nadprogramowe dostawy.
Reuters, powołując się na źródła w OPEC+, informował wcześniej, że w ostatnich miesiącach produkcja ropy w Rosji spadła o około 1 mln baryłek dziennie z powodu sankcji nałożonych na kraj po tym, jak dokonał on inwazji na Ukrainę. Jednak producenci ropy w swoim oświadczeniu nie odnieśli się do tej kwestii, podkreślili natomiast wzrost popytu na ropę i paliwa w największych światowych gospodarkach, które łagodzą pandemiczne obostrzenia. Mieli tu na myśli prawdopodobnie Chiny.
Decyzja kartelu nie zmieni diametralnie sytuacji na rynkach, choć jest ważnym, symbolicznym gestem. Widać to było po notowaniach ropy, której cena spadła ze 118 do blisko 113 dol. za baryłkę, ale później odbiła i w tej chwili kosztuje już ponad 119 dol. za baryłkę.
Ekonomiści Goldman Sachs wskazują, że zwiększenie wydobycia nie doprowadzi do przywrócenia równowagi na światowym rynku ropy, który już teraz zaczyna odczuwać deficyt w związku z ożywieniem popytu w Chinach. Mało tego, problemy z podażą mogą się w drugiej połowie roku nasilić, biorąc pod uwagę ogłoszony właśnie przez Europę zakaz importu surowca z Rosji oraz brak postępów w negocjacjach z Iranem.
Mając to na uwadze, Goldman Sachs podtrzymał swoją prognozę cen ropy Brent na poziomie 125 dolarów za baryłkę w drugim półroczu.
Z kolei ING Groep ocenia, że jest mało prawdopodobne, aby producenci z OPEC+ wypełnili te ustalenia. - W rzeczywistości jest bardzo mało prawdopodobne, aby grupie udało się osiągnąć te cele produkcyjne - mówił cytowany przez agencję Bloomberg Warren Patterson, szef strategii surowcowej w ING Groep NV.
Podkreślał, że rosyjska produkcja będzie prawdopodobnie dalej spadać, tymczasem pozostali członkowie sojuszu mają ograniczone wolne moce produkcyjne. Zdaniem eksperta, cena ropy Brent w drugiej połowie roku wyniesie średnio 122 dol. za baryłkę.
To tym bardziej prawdopodobny scenariusz, że zaczyna się sezon wzmożonych wyjazdów wakacyjnych w Stanach Zjednoczonych i Europie. Odżywać będzie również gospodarka chińska w związku z końcem ograniczeń, które nakładano ze względu na pandemię.
Unijni przywódcy porozumieli się w nocy z poniedziałku na wtorek, że szósty pakiet sankcji przeciwko Rosji obejmie ropę naftową oraz produkty ropopochodne dostarczane z Rosji do państw członkowskich, z tymczasowym wyjątkiem dla ropy dostarczanej rurociągiem.
Szefowa KE Ursula von der Leyen mówiła, że do końca roku zakazem importu może zostać obłożonych 90 proc. rosyjskiej ropy, która trafia obecnie do UE.
Monika Borkowska
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Zobacz również: