Rozwód stoczni z Gdyni i Gdańska
Stocznia Gdynia zaproponowała, że odda Stocznię Gdańską resortowi skarbu. Ministrowie zaczynają pracę nad harmonogram rozłączenia firm.
Kilka tygodni temu związkowcy Stoczni Gdynia i należącej do niej Stoczni Gdańskiej spotkali się Jarosławem Kaczyńskim, prezesem Prawa i Sprawiedliwości, by dyskutować o planach ratowania firm przed bankructwem. Coraz więcej wskazuje na to, że mają one spore szanse realizacji.
Oferta za ofertą
Zarząd Stoczni Gdynia złożył właśnie w Ministerstwie Skarbu Państwa propozycje odsprzedania gdańskiej spółki. Co na to resort?
- Otrzymaliśmy pismo 16 listopada. Jest zbyt wcześnie, by udzielić odpowiedzi - mówi Magda Nienałtowska z biura prasowego MSP. Opinia powinna być gotowa za kilka dni.
- Mieliśmy spotkanie z ministrem gospodarki. Ustaliśmy, że kolejne odbędzie się za około 10 dni. W tym czasie resorty gospodarki i skarbu mają opracować harmonogram działań, jakie trzeba podjąć, by doprowadzić do rozdzielenia stoczni - mówi Dariusz Adamski, szef Solidarności Stoczni Gdynia i członek jej rady nadzorczej firmy.
Stocznia Gdynia wycenia Gdańską na 80 mln zł. Tyle też wart jest uprzywilejowany pakiet skarbu państwa w gdyńskiej spółce. Stoczniowcy chcą, by skarb umorzył swoje akcje w Gdyni, a w zamian przejął Stocznię Gdańską.
Do gdyńskiej firmy weszliby armatorzy - Ray Car Carriers i Mediterranean Shipping Co. - którzy już poprzedniemu rządowi złożyli ofertę dokapitalizowania spółki 150 mln zł. Wówczas jednak rząd próbował namówić inwestorów do włączenia się w administracyjną konsolidację sektora, czym ich skutecznie odstraszył. PiS zapowiedziało już, że konsolidacji nie będzie.
- Otrzymaliśmy informację, że oferta inwestycyjna zostanie ponowiona - dodaje Dariusz Adamski.
Czemu stocznie, które w drugiej połowie lat 90. zdecydowały się na mariaż, dziś chcą funkcjonować samodzielnie? Odpowiedź jest prosta: w obecnej strukturze, po trzech latach państwowej restrukturyzacji, zamiast oddalać się od bankructwa, są coraz bliżej. Stocznia Gdynia godzi się na rozwód z Gdańską, by pozbyć się kwestionowanej przez Komisję Europejską pomocy publicznej, jaką stanowią uprzywilejowane akcje skarbu państwa. Pozbywając się balastu pomocy i pozyskując kapitał od inwestorów będzie też mogła zwiększyć wydajność i produkcję.
Alians czy zarządzanie
A jaka jest przyszłość Stoczni Gdańskiej? Jej kupnem zainteresowany jest norweski Aker, ale stoczniowcy wolą Centromor, dawną centralę handlu zagranicznego. Henryk Ogryczak, prezes Centromoru, uważa, że stocznie powinny działać oddzielnie, by firma gdańska, zamiast nierentownej produkcji sekcji okrętowych i kadłubów, mogła budować kompletne statki. Dodaje, że oddzielenie jest konieczne, by słaba sytuacja finansowa firmy z Gdyni nie wpływała negatywnie na Stocznię Gdańską. Centromor proponuje powołanie wspólnie z branżowymi kooperantami - ale nie armatorami - spółki, tzw. spv, która miałaby zarządzać Stocznią Gdańską do czasu odłączenia jej od gdyńskiej. Centromor zaś zapewniałby kontrakty i zaopatrzenie. W przyszłości spv mogłaby też kupić gdańską stocznię.
Zarząd Stoczni Gdynia nie zgadza się jednak na oddanie Gdańska w tymczasowe zarządzanie, dopóki nie pozna możliwości i źródeł finansowania Centromoru. Spółka ta podkreśla jednak, że kwestie finansowe stanowią tajemnicę handlową.
Katarzyna Jaźwińska