Rynek pracy staje się główną przyczyną inflacji. Nie tylko w Polsce
Brak rąk do pracy - to zasadniczy powód, dla którego inflacja w rozwiniętych gospodarkach może być długotrwała, uporczywa, przewlekła, "lepka" słowem - taka, z jaką bankom centralnym trudno będzie sobie poradzić - wynika z dyskusji ekonomistów firmy doradczej EY. W Polsce jest duże ryzyko, że z szaleństwo cen skończy się dopiero za trzy lata.
- Nominalne płace w strefie euro, Wielkiej Brytanii i USA wzrosły powyżej dynamiki przed pandemią (...) jednak płace realne w większości krajów spadły (...) Ukryta presja cenowa okazuje się bardziej trwała, zwłaszcza przy napiętych rynkach pracy w wielu gospodarkach - powiedział podczas webinarium poświęconemu dyskusji na raportem "European Economic Outlook" jego autor Marek Rozkrut, główny ekonomista na Europę i Azję środkową EY.
- Silny rynek pracy jest zatem głównym źródłem utrzymujących się zagrożeń dla perspektyw inflacji - dodał.
Sytuacja wygląda tak: firmy wciąż widzą, że nawet przy zmniejszonym popycie brakuje rąk do pracy, a zwłaszcza specjalistów o wysokich kwalifikacjach. Bezrobocie jest niskie, a w USA i strefie euro - najniższe w historii. W niektórych krajach, pomimo słabszego wzrostu PKB, wciąż rośnie zatrudnienie. Przedsiębiorstwa chcą za wszelką cenę zatrzymać lub pozyskać pracowników.
- Nasze oczekiwania zależą od (sytuacji na) rynku pracy. W Niemczech bezrobocie wynosi 5,7 proc. i jest niskie. Największym problemem jest brak wykwalifikowanych pracowników (...) 50 proc. firm w Niemczech zgłasza problemy w związku z brakiem pracowników. Co zrobić, żeby ludzie wracali do pracy? Dać im wyższe płace - mówił podczas webinarium Ferdinand Pavel, szef konsultingu EY dla sektora publicznego w Niemczech.
- W Wielkiej Brytanii odczuwamy brak podaży pracy (...) Oczekiwania płacowe wprawdzie maleją, ale (dla inflacji) kluczowy jest wzrost płac - dodał Peter Arnold, główny ekonomista EY dla Wielkiej Brytanii.
Inflacja w różnych częściach świata ma podobne pierwotne przyczyny, ale ich waga była różna. W strefie euro przyczyną inflacji był przede wszystkim wzrost cen energii, a w USA - które nie doświadczyły w takiej skali energetycznego szoku - pieniądze transferowane do gospodarki i gospodarstw domowych w okresie pandemii i po niej.
- W strefie euro inicjalny wzrost inflacji był napędzony wyjątkowo silnym wzrostem cen energii. W USA był z kolei napędzony stymulusami fiskalnymi, które spowodowały niedopasowanie podaży do popytu - mówił Marek Rozkrut.
- Spadek inflacji zawdzięczamy głównie spadkowi cen energii ale inflacja bazowa osiąga rekordy w wielu europejskich gospodarkach - dodał.
W Polsce gwałtowny wzrost inflacji nastąpił zarówno w wyniku szoku cen energii, jak też wyjątkowo luźniej, wspierającej popyt konsumpcyjny polityki fiskalnej. To spowodowało wyjątkowo wysoką inflację bazową, której marcowy rekord wyniósł 12,3 proc. To znaczy, że inflacja będzie wysoka pomimo spadku cen energii, a obniży się do celu prawdopodobnie dopiero w 2026 roku - prognozują ekonomiści EY
Co się teraz stanie? Wysoka inflacja i spadek realnych wynagrodzeń zmniejszają realne dochody do dyspozycji gospodarstw domowych i spowalniają wydatki konsumpcyjne. To powoduje spowolnienie wzrostu gospodarki. W Polsce jednak ekonomiści mówią, że w drugim półroczy, w związku z zadekretowanym już wzrostem płacy minimalnej wynagrodzenia realne zaczną znowu rosnąć. To powinno dolać nieco paliwa do wzrostu gospodarki, ale zasili ono przede wszystkim inflację. Paliwa do inflacji mogą dolać także źle ukierunkowane programy wsparcia dla gospodarstw domowych związane ze wzrostem cen energii.
- W Polsce inflacja będzie powyżej celu, będzie podwyższona w 2025 i możliwe, że w 2026 roku (...) W strefie euro w 2025 roku spadnie do 1,4 proc, w Polsce będzie to 3,7 proc. - powiedział Marek Rozkrut.
Według prognozy z raportu EY, inflacja w strefie euro przekroczyła swój szczyt (10,6 proc. w październiku 2022 roku), ale w tym roku obniży się zaledwie do 6,1 proc., a Węgry, Czechy, Polska i Słowacja będą odnotowywać wartości dwucyfrowe. W roku przyszłym inflacja w strefie euro spadnie do 2,9 proc., lecz osiągnie cel Europejskiego Banku Centralnego 2 proc. w połowie 2024 roku. W 2025 roku obniży się do 1,4 proc.
Inflacja zaczęła zwalniać pod wpływem obniżek cen energii oraz efektów wysokiej bazy. Wąskie gardła w dostawach szybko się zmniejszają, co pozwala odbudować podaż. To, w połączeniu ze słabnącym popytem i odwróceniem wcześniejszych zmian we wzorcach konsumpcji (odchodzenie od usług na rzecz towarów po wybuchu pandemii) powinno doprowadzić do obniżenia marż w przemyśle i sprzyjać dezinflacji dóbr przemysłowych i konsumpcyjnych.
Niemniej ukryta presja cenowa okazuje się bardziej trwała, zwłaszcza właśnie z powodu napiętych rynków pracy w wielu gospodarkach. Z jednej strony postępujące spowolnienie gospodarcze ogranicza siłę przetargową pracowników, z drugiej rozgrzany rynek pracy, indeksacja płac do inflacji z przeszłości oraz podwyżki płacy minimalnej prawdopodobnie utrzymają dynamikę płac w nadchodzących kwartałach. Ta sytuacja grozi dłuższym szokiem kosztowym dla przedsiębiorstw wynikającym ze wzrostu płac, a silny rynek pracy jest głównym źródłem zagrożeń dla obniżania się inflacji.
- Płace rosną wolniej ale nie na tyle, żeby hamować inflację (...) Bilans ryzyk wskazuje na niższy wzrost i wyższą inflację - powiedział Marek Rozkrut.
Ale uporczywość inflacji wynikająca z pogoni płac za cenami powoduje, że banki centralne utrzymają wyższe stopy procentowe dłużej niż tego można było się spodziewać. Jakie mogą być tego skutki?
- Po raz pierwszy od trzech lat podaż kredytu dla firm w strefie euro obniżyła się poniżej zera (...) To ryzyko dla konsumpcji i inwestycji (...) Obniżenie inwestycji jest aktualnie niebezpieczne, ale wykorzystanie funduszy europejskich buduje potencjał na przyszłość - powiedział Alberto Caruso, ekonomista EY we Włoszech.
I dodał, że Włochy z przypadających na nie środków z funduszu Next Generation EU do końca tego roku prawdopodobnie wykorzystają 70 proc., a do końca roku przyszłego - 90 proc.
Choć gospodarka europejska zwalnia od połowy 2022 roku, pomimo wysokiej inflacji i wzrostu stóp procentowych wzrost PKB zaskakuje pozytywnie, a w I kwartale tego roku wyniósł w strefie euro 0,1 proc., gdy spodziewano się recesji. EY przewiduje, że wzrost PKB w strefie euro powinien obniżyć się z 3,5 proc. w 2022 roku do 0,7 proc. w tym roku, a następnie zwiększyć do 1,3 proc. i 1,9 proc. w kolejnych latach. W płytką recesję, - 0,1 proc. w tym roku - wpadnie gospodarka Niemiec.
- Największym wyzwaniem jest energia. Zastąpienie przez LNG gazu z rurociągów jest dużo droższe, a ceny gazu determinują ceny energii (...) Przemysł płaci za nią znacznie więcej niż w innych krajach. Około 2030 roku będzie energetyka odnawialna, ale problemem jest, co będzie w międzyczasie - mówił Ferdinand Pavel.
- Mamy pozytywny wkład popytu zagranicznego. Po pandemii konsumpcja wzrosła nawet o 20 proc., ale nadzwyczajne rezerwy oszczędności się skończyły, co przemawia za umiarkowanym wzrostem. W najgorszym scenariuszu Włochy mogą się znaleźć w tym roku w recesji - powiedział Alberto Caruso.
Wyższa inflacja i słabszy wzrost będą też wynikiem spowolnienia w światowym handlu. Pomimo "otwarcia" Chin jego dynamika obniży się z 5 proc. w 2022 roku do 1,1 proc. w tym roku, po czym wzrośnie do 2,5 proc. w 2024 roku - przewidują prognozy EY. Spowolnienie w światowym handlu odbije się na europejskim eksporcie, a tym samym na przetwórstwie przemysłowym. W obliczu wolniejszego popytu, wiele firm dokona korekty zapasów, co będzie miało niekorzystny wpływ na produkcję przemysłową.
Jacek Ramotowski