Były członek RPP: Większość Rady ignorowała inflację

Drożyzna wciąż szaleje - potwierdzają dane GUS za kwiecień. Indeks cen konsumpcyjnych w ujęciu rocznym obniżył się wprawdzie do 14,7 proc. z 16,1 proc. w marcu, z powodu zeszłorocznej niebotycznej bazy, ale z miesiąca na miesiąc ceny wzrosły o 0,7 proc. Jaki jest powód drożyzny? Eugeniusz Gatnar, powołany przez prezydenta członek Rady Polityki Pieniężnej poprzedniej kadencji, mówi o tym, jak pozwoliła ona rozszaleć się inflacji.

Kto rozkręcił spiralę inflacyjną? RPP poprzedniej kadencji - wynika jasno z wypowiedzi Eugeniusza Gatnara, członka Rady w latach 2016-22, profesora Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.

- Byłem przy tym, kiedy presja inflacyjna się pojawiła - mówił podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.

- Mogliśmy coś zrobić, ale większość Rady uznała, że inflacji nie będzie, że będzie deflacja - powiedział o krytycznym dla nakręcenia spirali inflacyjnej okresie od II kwartału 2021 roku.

- Presja inflacyjna pojawiła się jeszcze przed pandemią i powstała na bazie popytowej. Inflacja osiągnęła 4,7 proc. w lutym 2020 roku. Pandemia ją stłumiła, lecz z przedziału (odchyleń od celu inflacyjnego 1,5-3,5 proc.) wyszła po roku, w kwietniu 2021 roku, i miała charakter popytowy - dodał Eugeniusz Gatnar.

Reklama

- Problem był po stronie polityki pieniężnej, która zbyt późno zaczęła reagować na ożywienie. Po stronie polityki fiskalnej było błędem, że w warunkach odradzającego się popytu (po ustąpieniu pandemii) dosypywała dodatkowe środki w postaci transferów socjalnych. To było niepotrzebne i przeciwskuteczne - mówił podczas debaty główny ekonomista banku BNP Paribas Bank Polska Michał Dybuła. 

- Trudno się nie zgodzić, ze inflację sobie trochę wyhodowaliśmy - dodał.

Zbyt niskie stopy po wybuchu pandemii

Zdaniem Eugeniusza Gatnara, pierwszą przyczyną inflacyjnego szoku, który przyspieszył od kwietnia 2021 roku, były zbyt niskie stopy procentowe. Przypomnijmy, że RPP poprzedniej kadencji obniżyła je do 0,1 proc. od marca do maja 2020 roku. Stopy spadły z poziomu 1,5 proc.

- Było to nieadekwatne do stłumionej, ale silnej presji inflacyjnej. Głosowałem w maju 2020 roku przeciw obniżce - powiedział Eugeniusz Gatnar.

- Niskie stopy zadziałały tym, że popyt rósł, ale również skończyło się to boomem na kredyty hipoteczne - dodał.

Przypomnijmy, że według danych Biura Informacji Kredytowej w okresie ultraniskich stóp, czyli od maja 2020 do października 2021 blisko 400 tys. Polaków zaciągnęło kredyty hipoteczne na ok. 100 mld zł. Dlatego rząd musiał ratować sobie skórę "wakacjami kredytowymi" po wzroście stóp, gdyż bał się, że kredytobiorcy poczują się wkręceni w rzekomo "tanie" kredyty. Boom nakręcała bowiem retoryka, ze strony prezesa NBP i przedstawicieli rządu, że stopy procentowe pozostaną bliskie zera jeszcze bardzo długo.

Eugeniusz Gatnar szacuje, ze w okresie pandemii i lockdownów Polacy odłożyli ok. 120 mld zł i chcieli te pieniądze jak najszybciej uruchomić, gdy nastąpiła choć względna normalizacja sytuacji epidemicznej.      

- Cześć poszła na kredyty hipoteczne, ale część na konsumpcję - powiedział.

Zdaniem byłego członka RPP, większość w Radzie, w której zasiadał, ignorowała inflację.

- Kolejna przyczyną było ignorowanie inflacji przez większość mojej Rady - powiedział.

- Wiekszośc inflacji, która widzimy ma charakter popytowy (...) Gdyby wcześniej stopy byłyby podniesione, może impet inflacji moglibyśmy ograniczyć, a na pewno zatrzymalibyśmy popyt na kredyty hipoteczne - dodał.

6,75 proc. to za niska stopa procentowa

Zdaniem Eugeniusza Gatnara, RPP popełniła kolejny błąd zatrzymując cykl podwyżek stóp w październiku zeszłego roku na poziomie 6,75 proc.  

- Wybrano drogę luźnej polityki fiskalnej (...) Byłem zdziwiony, że RPP się zatrzymała. Widziałbym jeszcze ruch gdzieś do 7,5 proc. po to, żeby zamortyzować to, co rząd robi. Mamy do czynienia z ok. 20 mld zł transferów w postaci zwrotów z PIT. Gdyby podwyżki były, można byłoby ten szok zamortyzować - powiedział były członek RPP.

Z perspektywą Eugeniusza Gatnara całkowicie nie zgadza się Elzbieta Chojna-Duch, która jest doradcą prezesa NBP. Jej zdaniem reakcja RPP "była wyważona i dostosowana do cyklu koniunkturalnego", a podwyżki stóp do 6,75 proc. były adekwatne. 

Jej zdaniem presji inflacyjnej nie spowodował nadmierny popyt, lecz szoki podażowe, wzrost cen energii i w efekcie rosnące koszty produkcji. Nawet jednak doradczyni prezesa NBP przyznaje, że skup papierów skarbowych i gwarantowanych przez Skarb Państwa dokonywany przez bank centralny mógł sprzyjać inflacji.

- Być może płynność nałożyła się na presję inflacyjną - powiedziała.

Zdaniem Elżbiety Chojny-Duch na podwyżki stóp jest już za późno, gdyż mogłoby to być "bardzo niesprzyjające dla gospodarki" i wepchnąć ją recesję lub w stagnację. Tylko, że dane GUS pokazują, iż gospodarka i tak jest już w recesji.

- Recesję mamy, ona jest faktem, z punktu widzenia dezinflacyjnego jest potrzebna. Przez tę recesję musimy przejść i tyle (...) Restrykcyjności (w polityce pieniężnej) nam brakuje - powiedział Michał Dybyła.

Nowe transfery dadzą nowy impuls inflacji

W ostatnią niedzielę PiS przedstawił obietnice wyborcze zawierające program kolejnych transferów konsumpcyjnych, w tym podniesienia 500+ do 800+. Zdaniem analityków pierwsza odsłona tych obietnic ma wartość ok. 1 proc. PKB, a sama podwyżka 500+ to ok. 24 mld zł w skali roku. To będzie oznaczało znaczne i kolejne rozluźnienie polityki fiskalnej w przyszłym roku.

- W sytuacji wzrostu deficytu większy ciężar walki z inflacją powinien spadać na politykę pieniężną - przypomina "podręcznikowe" zasady działania banków centralnych członek RPP Ludwik Kotecki.

Inflacja prawdopodobnie spadnie jeszcze w maju i czerwcu, gdyż w zeszłym roku ceny najmocniej rosły przez pierwsze miesiące po inwazji Rosji na Ukrainę. Być może w połowie roku zobaczymy nawet 12 proc. Od lipca zeszłego roku wzrost cen nieco zwolnił, więc "efekt bazy", który teraz powoduje większe obniżenie tempa inflacji, przestanie sprzyjać jej obniżaniu. 

Od II półrocza spowolnienie wzrostu cen będzie raczej oporne. Nie mówiąc o inflacji bazowej, a więc odzwierciedlającej popyt w gospodarce. Inflacja bazowa ledwo ustępuje, a - jeśli PiS wygra wybory - w przyszłym roku zakcelerują ją kolejne transfery.

W sytuacji nowych transferów konsumpcyjnych prawdopodobnie nawet podwyżki stóp do 7,5 proc., sugerowane przez Eugeniusza Gatnara, byłyby niewystarczające, by obniżać inflację w 2024 roku. Co więcej - wygląda na to, że zamiast stopniowo i opornie opadać, inflacja znowu zbierze siły do odbicia.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: inflacja | Rada Polityki Pieniężnej | stopy procentowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »