Rząd Słowacji apeluje do KE o kontrolę polskiej żywności

Słowackie Ministerstwo Rolnictwa wystąpiło w środę do Komisji Europejskiej o przeanalizowanie mechanizmów kontroli polskich produktów rolniczych i spożywczych dostarczanych na unijny rynek. KE przeanalizuje słowacki wniosek.

"Jesteśmy świadomi faktu, że jako państwo członkowskie UE nie możemy podejmować jednostronnego działania w formie zakazu wszelkiego importu polskich produktów rolnych i artykułów spożywczych, ale powtarzające się skandale z polską żywnością dają nam prawo do założenia, że oficjalne kontrole w Polsce nie są wystarczająco systematyczne, stanowcze bądź skuteczne" - cytuje agencja TASR fragment listu słowackiego ministra rolnictwa do KE.

Bezpośrednią przyczyną interwencji w Komisji Europejskiej stała się sprawa zanieczyszczonego mleka w proszku z okręgowej spółdzielni mleczarskiej "Rokitnianki" w Szczekocinach, wykorzystanego do produkcji słodyczy w spółce "Magnolia". W Polsce postępowanie w tej sprawie trwa od kilku dni. Słowacja, która od wielu miesięcy importowała polskie rurki nadziewane kremem kakaowym, śmietankowym i wafle przekładane kremem, jest zaniepokojona przedłużającym się śledztwem. Podobne zaniepokojenie wyrazili wcześniej przedstawiciele sąsiednich Czech i Węgier.

Reklama

Rzecznik KE ds. zdrowia Frederic Vincent powiedział, że KE przeanalizuje słowacki wniosek, ale podkreślił, że w tym przypadku Komisja została poinformowana przez Polskę o sprawie. "Przed wyciągnięciem wniosków z tej sytuacji musimy dokładnie sprawdzić, co się wydarzyło i jakie można przedsięwziąć środki" - zaznaczył.

Rzeczniczka ministra rolnictwa Słowacji Zuzana Gulova powiedziała PAP, że powodem oficjalnej interwencji jest "pogarszająca się sytuacja", jeśli chodzi o jakość polskich produktów spożywczych, które - zdaniem ministerstwa - "nie spełniają kryteriów jakościowych Unii Europejskiej (...)". - Jesteśmy zaniepokojeni tym, że jeden z krajów Unii Europejskiej nie respektuje wspólnotowych norm produktów żywnościowych - oświadczyła rzeczniczka słowackiego ministerstwa.

Słowackie ministerstwo rolnictwa potraktowało zagrożenie poważnie, zakładając z góry, że importowane z Polski produkty spożywcze zostały skażone trutką na szczury. Media elektroniczne informowały non stop o możliwości zatruć. Sieci handlowe Kaufland i Tesco rozpoczęły wycofywanie popularnych wafli i rurek z kremem. Sanepid rozpoczął kontrole kawiarni, stołówek i jadłodajni.

- Wolimy dmuchać na zimne. Opieszałość w odpowiedzi na nasze wątpliwości wydaje się potwierdzać przypuszczenie, że cała partia produktów spożywczych, jaka trafiła na Słowację, była skażona. Domagamy się jak najszybszego wyjaśnienia sprawy - powiedziała Zuzana Gulova.

Rzeczniczka dodała, że w kolejnym liście minister rolnictwa Lubomir Jahnatek zwrócił się z prośbą o jak najszybsze wyjaśnienie sprawy do polskiego ministra rolnictwa i rozwoju wsi Stanisława Kalemby.

Biuro prasowe resortu rolnictwa poinformowało, że Kalemba do środy wieczorem nie otrzymał listu od słowackiego ministra rolnictwa. Jednocześnie biuro zwróciło uwagę, że kontrolowaniem żywności zajmuje się w Polsce Główny Inspektorat Sanitarny, który podlega ministrowi zdrowia.

- Zakładamy, że polskie wafle zostały skażone trutką na szczury. Nie wiemy jednak, jakiego typu trutek używa się w Polsce, ponieważ polska strona nie udzieliła nam żądanych informacji. Nie umiemy zatem odpowiedzieć naszym klientom, jakie objawy wywołałoby skonsumowanie skażonych produktów - powiedziała dyrektor Narodowego Instytutu Toksykologii w Bratysławie Silvia Placzkova.

Słowacja już wielokrotnie ostrzegała przed skażonymi produktami spożywczymi i rolnymi z Polski, które dostały się na tamtejszy rynek. W 2012 roku Słowacy dowiedzieli się, że w sprowadzanych masowo do supermarketów polskich produktach znajdowała się sól techniczna. Jozef Biresz, ówczesny szef Państwowej Służby Weterynaryjnej i Sanitarnej, nie wykluczył wówczas zakazu importu polskiej żywności, w której "mogły znajdować się metale ciężkie - ołów, rtęć, kadm i arsen". Słowacy zaczęli natomiast wyrzucać do kosza polską żywność.

W 2011 roku 20 ton opakowań kurzych piersi sprowadzonych przez Słowację z Polski okazało się skażonych salmonellą. "Mięso drobiowe z posmakiem salmonelli" - jak stwierdził ówczesny minister rolnictwa - trafiło do kilkuset supermarketów na terenie kraju. Kilka lat wcześniej rozpętała się awantura o polskie warzywa i ziemniaki, które - zdaniem Słowaków - nie spełniały norm jakości. "Polska służba fitosanitarna zobowiązała się wobec Brukseli, że będzie monitorować eksport ziemniaków, ale Polacy nie respektują tego zobowiązania" - pisał dziennik "Hospodarske Noviny".

W SOBOTĘ INTERIA.PL INFORMOWAŁA:

Wafle i rurki waflowe firmy Magnolia z Lubska (woj. lubuskie) zostały wyprodukowane z mleka w proszku zanieczyszczonego nieznaną substancją - podał w sobotnim komunikacie Główny Inspektor Sanitarny. Zakupione produkty należy zwrócić w miejscu zakupu lub wyrzucić.

Chodzi o słodycze wyprodukowane po 22 listopada 2012 r. - rurki waflowe "Stilla Dolce Cocoa Rolls 2x50g" oblewane wewnątrz kremem czekoladowym z czekolady mlecznej, "Wafle z kremem waniliowym Vanilla wafers 175 g", wafle mleczne "Poesia Milk Cream 70 g", wafle MAX mleczne w czekoladzie mlecznej 35 g, rurki waflowe suche 70 g, rurki waflowe suche cienkie 70 g, wafle mleczne "Słodka Nuta" 175 g, wafle kakaowe w czekoladzie naturalnej 600 g oraz wafle z kremem Wiener Eiswaffel.

Rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar powiedział w sobotę PAP, że trwają obecnie prace nad ustaleniem, co to za substancja.

- Zanieczyszczenie zostało wykryte przez pracownika fabryki - wyjaśnił. Dodał, że mleko w proszku było produkowane w spółdzielni Rokitnianka w Szczekocinach. - W tej spółdzielni inspektor weterynarii (...) podjął już stosowne działanie - dodał.

Zaznaczył też, że sześć z wymienionych produktów było dystrybuowanych na terenie całej Polski, a trzy były eksportowane do Czech, Słowacji, Niemiec i na Łotwę.

- Wczoraj w nocy wysłaliśmy informację o zagrożeniu do Komisji Europejskiej, w ramach europejskiego systemu wczesnego ostrzegania RASFF (Rapid Alert System for Food and Feed - PAP). Automatycznie taka lista trafia do wszystkich krajów unijnych - zaznaczył.

Rzeczniczka lubuskiego Sanepidu Jolanta Borkowska przekazała PAP, że na teren województwa lubuskiego trafiła niewielka ilość tych produktów.- Inspektorzy znaleźli je tylko w dwóch hurtowniach. Zostały one zabezpieczone i nie trafią do handlu - poinformowała.

Pobierz darmowy: PIT 2012

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »