Sąd zdecydował ws. aresztu dla Leszka Czarneckiego. Chodzi o głośną aferę
Upadł wniosek o tymczasowy areszt wobec milionera Leszka Czarneckiego. "Rzeczpospolita" informuje, że sąd nie uwzględnił zażalenia prokuratury. Po raz kolejny brakuje dowodów na jego udział w sprawie Getback. Ta toczy się od 2018 roku.
We wtorek 23 kwietnia Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił zażalenie prokuratury na brak aresztu dla Leszka Czarneckiego. Sąd uznał, że śledczy ponownie nie uwiarygodnili jego winy w aferze finansowej Getback.
To już prawdopodobnie koniec ponad dwuletniej batalii warszawskiej prokuratury o tymczasowe aresztowanie biznesmena Leszka Czarneckiego - podaje "Rzeczpospolita". Przypomina, że prokuratura chciała wystawić za Czarneckim europejski nakaz aresztowania oraz międzynarodowy list gończy, potem chciała ściągnąć go do kraju i przedstawić zarzuty w aferze Getback.
"Sąd Okręgowy w Warszawie nie uwzględnił zażalenia prokuratury na postanowienie Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia z 12 stycznia 2024 r. o niezastosowaniu tymczasowego aresztowania wobec Leszka Czarneckiego. I utrzymał decyzję sądu pierwszej instancji" - powiedział cytowany przez "Rzeczpospolitą" prok. Mirosław Jerzy Iwanicki, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie.
Mec. Jacek Dubois, jeden z pełnomocników biznesmena, w rozmowie z "Rz" wskazał: "Sąd Okręgowy stwierdził, że nie doszło do uprawdopodobnienia winy w stopniu, który by umożliwiał zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztu. Mam nadzieję, że prokuratura zrozumiała w końcu, że nie ma żadnych dowodów przeciwko panu Czarneckiemu". - W tej chwili sprawa jest przesądzona - mówi Dubois w TVN24. - W tej sprawie, która się toczy, (Leszek Czarnecki - red.) nie może zostać zatrzymany - dodaje.
Dotąd w sprawie Leszka Czarneckiego sądy rejonowe odmawiały aresztu, ale ich decyzje uchylał sąd okręgowy i sytuacja wracała do punktu wyjścia. Teraz jest inaczej. Decyzja, która zapadła, jest prawomocna.
"Rzeczpospolita" tłumaczy, że według prokuratury Leszek Czarnecki współuczestniczył w organizowaniu obrotu obligacjami firmy windykacyjnej Getback bez zezwolenia KNF, przez co 1140 klientów straciło łącznie 227 mln zł. Zdaniem śledczych, biznesmen wiedział o procederze, sprzedaż tych obligacji przynosiła bankowi ogromne zyski, a on jako jego właściciel i szef Rady Nadzorczej nie mógł tego nie zauważyć, zwłaszcza jako "osoba wykształcona, doktor nauk ekonomicznych, zarządzająca szeregiem spółek i banków nie tylko w Polsce, ale też za granicą".
Poszkodowanych w aferze Getback jest ponad 9 tys. osób. Łącznie stracili oni około trzy miliardy złotych. Teraz obligatariusze złożyli w Ministerstwie Sprawiedliwości tzw. Białą Księgę w sprawie Getback, w której domagają się od rządu rozwiązań systemowych, aby szybciej pieniądze odzyskać.