Smartfony i tablety z nową opłatą? "Ta zmiana jest niekonstytucyjna"

Producenci sprzętu elektronicznego będą musieli odprowadzać opłatę reprograficzną od smartfonów, tabletów i komputerów. Tak zakłada projekt rozporządzenia Ministerstwa Kultury. Przedstawiciele środowisk twórczych wskazują jednak na konieczność zmiany zaprezentowanych założeń, np. stawek opłat. Niektórzy idą o krok dalej, twierdząc, że propozycja jest niezgodna z obowiązującym prawem.

Jak pisaliśmy w Interii Biznes, resort kultury i dziedzictwa narodowego opublikował projekt rozporządzenia dotyczący opłaty reprograficznej. Najważniejszą zmianą - o co postulowały od wielu miesięcy środowiska twórcze - jest dodanie nowoczesnych urządzeń do listy tzw. czystych nośników. W praktyce smartfony, tablety czy komputery mają zostać objęte dodatkową opłatą w wysokości 1 proc. ceny sprzedaży. Celem jest przekazanie tej kwoty twórcom za fakt, że użytkownicy wykorzystują utwory na użytek prywatny (nie na sprzedaż), a twórcy ponoszą z tego tytułu straty. Chodzi więc o rekompensatę za korzystanie z utworów w ramach dozwolonego użytku na urządzeniach, na których można umieszczać ich kopie - stąd nazwa "czyste nośniki". 

Reklama

Opłata reprograficzna za smartfony i tablety. Ceny urządzeń pójdą w górę?

Ministerstwo wskazuje, że jego zamiarem nie jest obciążanie opłatą użytkownika, zaś opłata nie musi wiązać się jednoznacznie z podwyżkami cen urządzeń w sklepach. Przekonuje, że opłatą mają być obciążeni producenci sprzętu "i nie może odbić się znacząco na wysokości cen, gdyż te w Polsce są już wyższe niż np. w Niemczech". Podkreśla ponadto, że nie jest to podatek, bowiem to nie budżet państwa czy samorządy są odpowiedzialne za jej pobieranie, a organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi.

Obecnie trwa proces konsultacji publicznych, w których wezmą udział m.in. OZZ. Z naszych ustaleń wynika, że resort otrzyma różne propozycje poprawek. Jak wskazywał Dominik Skoczek, dyrektor SFP-ZAPA, liczy na większe stawki niż 1 proc. dla twórców. 

 - Co nas jednak zdecydowanie dziwi to fakt wykluczenia jakiejkolwiek organizacji reprezentującej twórców, producentów lub artystów wykonawców filmowych z procesu inkasowania należnych opłat, mimo wyraźnego ich podziału na część "audio" i "wideo". Budzi to obawy, że organizacje do tego wyznaczone, a niezwiązane w żaden sposób z branżą filmową, nie zadbają o prawa filmowców z należytą starannością - ocenił. 

Swoje uwagi będą zgłaszać też inni.

- System wymaga głębszych zmian niż tylko te, które zostały zaproponowane. Na przykład pobór opłat powinien być maksymalnie wygodny dla płatników, czyli dla przedsiębiorców, i w tym celu powinien zostać uproszczony. Co do listy urządzeń i wysokości stawek - wypowiemy się w trakcie konsultacji publicznych - mówi Interii Biznes Karol Kościński, dyrektor generalny Stowarzyszenia Autorów ZAiKS.

Utrwalanie nie jest tożsame z kopiowaniem utworu

Zaproponowana przez MKiDN treść rozporządzenia budzi wątpliwości nie tylko natury praktycznej - a więc np. wysokości opłat - ale także teoretycznej. 

- Według mnie ta zmiana jest niekonstytucyjna, bowiem wykroczono poza delegację ustawową. Ona mówi bardzo wyraźnie: jeżeli rozporządzenie wprowadza opłaty i obciąża nimi określone urządzenia, to te urządzenia muszą służyć do zwielokrotniania, czyli kopiowania utworów. I ta opłata powinna uwzględniać także inne funkcje urządzeń, które nie służą do zwielokrotniania utworów. Chodzi więc o to, aby nie obciążać opłatą np. całego urządzenia, tylko tę część odpowiedzialną za kopiowanie - ocenia radca prawny Janusz Piotr Kolczyński, Partner zarządzający w Kancelarii C.R.O.P.A., specjalizujący się w prawie autorskim. 

W rozmowie z Interią Biznes podkreśla, że nie należy mylić podstaw.

Projekt mówi o utrwalaniu, a utrwalanie, samo w sobie, to nie jest kopiowanie. Utrwalenie polega na przykład na zapisaniu utworu lokalnie na dysku celem zapoznania się z nim później. Często jest to także tylko usługa, np. streamingu, bez utrwaleń lokalnych. Kiedy utrwalanie służy kopiowaniu, to oczywiście należy obciążyć takie urządzenie opłatą, ale moim zdaniem obecna wersja projektu to rodzaj pochylenia się przez ustawodawcę nad problemem, ale od złej strony.

"Można się z utworem zapoznać, ale go dalej nie kopiować"

W marcu br. Stowarzyszenie Filmowców Polskich informowało o przyznaniu mu "co do zasady" racji przez warszawski Sąd Okręgowy w sporze ze Skarbem Państwa. Domagano się od niego zadośćuczynienia z tytułu niezapewnienia przez państwo polskie godziwej rekompensaty dla twórców i producentów za korzystanie z ich utworów w ramach dozwolonego użytku osobistego. Sprawa jest w toku, organizacja oczekuje obecnie na doręczenie apelacji Skarbu Państwa. 

"W wykazie urządzeń i nośników objętych opłatą zauważalny jest całkowity brak takich, które rzeczywiście są wykorzystywane do korzystania na użytek prywatny. Dotyczy to w szczególności smartfonów, tabletów oraz pamięci do komputerów osobistych i laptopów. Urządzenia i nośniki, które najczęściej służą do korzystania z utworów na prywatny użytek powinny być objęte opłatą. Nie jest przy tym decydujące czy mogą być one wykorzystywane wyłącznie w tym celu, czy posiadają także inne funkcje." - czytamy w marcowym komunikacie SFP, już po wydaniu wyroku sądowego.

Kolczyński wskazuje tu na problem natury prawnej. 

- W SFP założenie jest takie, że każdy smartfon, tablet tudzież telewizor z dyskiem twardym służy do kopiowania. A przecież można się z utworem zapoznać, ale go po prostu dalej nie kopiować. I to jest bardzo częste, np. w dekoderach. Właściwie nie znam dekoderów głównych operatorów telewizyjnych w Polsce, które pozwalałyby na kopiowanie. Gdyby SFP dysponowało badaniami, że np. w 80 proc. przypadków urządzenia są używane do kopiowania, mielibyśmy podstawę do tego, żeby obciążać je opłatą. A SFP zakłada abstrakcyjnie, że całe urządzenie jest zawsze używane do kopiowania - ocenia prawnik.

Podkreśla, że czymś innym jest wbudowana pamięć, a czym innym kopiowanie z tej pamięci na nośnik zewnętrzny. Nieporozumieniem jest obciążanie opłatą wyłącznie wbudowanej pamięci.

- Jak wynika z orzecznictwa TSUE, obciąża się opłatą tylko zwielokrotnianie na jakimkolwiek nośniku, a nie utrwalanie jako takie. Musi też być hipotetyczna szkoda z tego zwielokrotniania, poparta np. badaniami. Utrwalanie jest chronione, jeżeli służy zwielokrotnianiu utworów. I tutaj ustawodawca o tym zapomniał - podsumowuje nasz rozmówca. 

Zainteresowane strony mają możliwość zgłaszania uwag do projektu w terminie 30 dni od dnia jego zamieszczenia w Biuletynie Informacji Publicznej. Planowany termin wejścia w życie nowych przepisów to 1 stycznia 2026 roku.

Paulina Błaziak

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: opłata reprograficzna | prawo autorskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »