Będzie nowa opłata od smartfonów i tabletów. Resort kultury ujawnił plany

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego planuje wprowadzić opłatę reprograficzną w wysokości 1 proc. ceny sprzedaży na nowoczesne urządzenia, takie jak smartfony, tablety, komputery czy nośniki pamięci. Zmiany mają przynieść twórcom wyższe rekompensaty za odtwarzanie ich dzieł na tych urządzeniach. Zdaniem resortu celem nie jest obciążanie podatników. To marże producentów sprzętu ulegną zmniejszeniu zamiast wzrostu cen dla konsumentów - przekonuje.

W środę Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowało założenia projektu rozporządzenia dotyczącego opłaty reprograficznej wraz z nową listą urządzeń i stawkami opłat. W praktyce chodzi o rekompensatę dla twórców za odtwarzanie ich utworów (filmów, seriali, muzyki) na różnego rodzaju urządzeniach, która funkcjonuje już od lat 90. ubiegłego wieku. Do tej pory ich wykaz był jednak niewspółmierny do otaczającej rzeczywistości - można było znaleźć tam np. kasety VHS, które dawno zostały zastąpione nie tylko płytami DVD, ale również urządzeniami innego celu, jak telefony komórkowe, tablety i komputery. To właśnie te trzy zostały wymienione przez resort jako kluczowe wśród nowych nośników. 

Reklama

Ile ma wynosić opłata reprograficzna?

Zgodnie z założeniami telefony komórkowe i tablety z wbudowaną pamięcią od 32 GB, komputery stacjonarne i przenośne, telewizory, dekodery, cyfrowe odtwarzacze z wbudowaną pamięcią lub funkcją nagrywania na nośnik zewnętrzny, ale także dyski czy karty pamięci mają zostać objęte stawką 1 proc. liczonej od ceny sprzedaży. Ta zaś jest składową części "audio", "wideo" oraz "reprografii". W przypadku smartfonów czy tabletów reprografia odpowiada za jedną trzecią.

Resort wskazuje, że "Polska pozostaje od lat w gronie państw, w których coroczne wpływy z opłat są najniższe w UE, zarówno w kwotach globalnych jak i w przeliczeniu per capita". W ubiegłym roku wyniosły one około 8,5 mln euro, podczas gdy w Hiszpanii - 86 mln euro, a na Słowacji, która ma PKB ponad sześciokrotnie niższe od Polski - niemal 5,5 mln euro.

"We wszystkich tych państwach wpływy z opłat sięgają 15-20 proc. wpływów w całym systemie zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Taki jest też cel niniejszej nowelizacji, tj. aby poziom opłat sięgnął 150-200 mln zł (roczne wpływy wszystkich polskich organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i prawami pokrewnymi w 2024 r. przekroczyły 1 mld zł)" - wskazuje MKiDN. Dodano również, że znaczne wpływy przynosi także sprzedaż kart pamięci, w tym pendrive’ów.

"Opłaty na te nośniki zostaną zatem utrzymane, przy czym stawka opłaty od dysku twardego pozostanie na niezmienionym poziomie 1 proc., zaś stawka na karty pamięci zostanie podniesiona z 0,47 proc. do 1 proc. Tym samym wszystkie nośniki występujące w powszechnym użyciu obecnie będą objęte jednolitą stawką 1 proc." - wskazano.

"Opłata nie może odbić się znacząco na wysokości cen"

MKiDN ocenia, że nowe opłaty na telefony komórkowe, tablety i komputery przenośne "będą pewną niedogodnością", jednak "relatywnie niska wysokość opłaty względem maksymalnego ustawowego progu 3 proc. ceny sprzedaży oraz fakt powszechnego w zasadzie występowania opłat na te urządzenia w państwach UE pozwala przyjąć, że realny wpływ tych opłat na omawiane obszary będzie nieznaczny w świetle tego, że na cenę urządzeń wpływa bardzo wiele czynników, które kształtują się odmiennie w różnych państwach UE". 

Co ciekawe, zdaniem resortu opłata reprograficzna nie musi oznaczać automatycznie podwyżek cen urządzeń w sklepach. Jako argument przytacza niższe ceny tych samych smartfonów czy komputerów w Niemczech niż w Polsce, gdzie pobierane kwoty z opłaty są największe. Kto zatem ma "stracić"? Czytamy wprost - zmiana ma wpłynąć na marże producentów sprzętu "i nie może odbić się znacząco na wysokości cen, gdyż te w Polsce są już one wyższe niż np. w Niemczech". Opłata ma nie być obciążeniem dla podatników, zaś prawa twórców "pokrywane przez koncerny big-tech".

W uzasadnieniu do projektu resort kultury podkreśla, że opłata reprograficzna to nie podatek - to nie budżet państwa czy samorządy ją pobierają.

"Przekazywana jest twórcom, gdyż darmowe odtwarzanie ich utworów zwiększa atrakcyjność i popyt na urządzenia elektroniczne takie jak smartfony, tablety czy laptopy, a jednocześnie zmniejsza wpływy twórców ze sprzedaży swoich utworów. Opłata znacznie poszerza też darmowy dostęp do dóbr kultury. To dzięki niej możliwe jest w pełni legalne darmowe odtwarzanie dla celów prywatnych, rodzinnych czy towarzyskich muzyki, filmów, książek czy obrazów chronionych prawem autorskim" - czytamy na rządowej stronie.

W praktyce pieniądze z opłat reprograficznych pobierane będą przez organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi (OZZ), zarówno w części "audio" i "wideo", jak i "reprografia", według ustalonego w rozporządzeniu podziału (m.in. Stowarzyszenie Autorów ZAiKS, Stowarzyszenie Artystów Wykonawców SAWP).

Spór ze Skarbem Państwa o listę czystych nośników

O zaktualizowanie tzw. listy czystych nośników środowiska twórcze walczyły od miesięcy. Głównym postulatem było umieszczenie na tej urządzeń, których nie wykorzystywało się lata temu, a dziś są przedmiotami codziennego użytku - jak właśnie smartfony. Walka weszła nawet na drogę sądową - w 2023 roku Stowarzyszenie Filmowców Polskich pozwało Skarb Państwa, domagając się "godziwej rekompensaty dla twórców i producentów za korzystanie z ich utworów w ramach dozwolonego użytku osobistego" w kwocie 416 mln zł. W marcu br. warszawski Sąd Okręgowy miał "co do zasady" przyznać filmowcom rację. W toku postępowania wskazywano, że obowiązujące przepisy pozwalają nie zapewniać rekompensaty za np. bezpłatne oglądanie filmów czy seriali z legalnych źródeł na smartfonach czy tabletach, bez zapewnienia twórcom należnej rekompensaty - opłaty reprograficznej.  Wyrok jest nieprawomocny, SFP oczekuje obecnie na doręczenie apelacji Skarbu Państwa. 

Organizacja wskazywała, że ostatnia aktualizacja wykazu urządzeń i nośników objętych opłatami, umożliwiających korzystanie z filmów i seriali miała miejsce ponad półtorej dekady temu - w 2008 roku. Podczas zorganizowanego wiosną 9. Forum Prawa Autorskiego przedstawiciele SFP-ZAPA podkreślali opieszałość resortu kultury w tym temacie. W odpowiedzi usłyszeli, że decyzja w sprawie aktualizacji listy czystych nośników była wstrzymywana właśnie z powodu pozwu SFP.

- Cieszymy się, że projekt nowego rozporządzenia w sprawie czystych nośników został nareszcie opublikowany i dostosowany do otaczającej nas cyfrowej rzeczywistości. Jeżeli wejdzie w życie będzie to korzystna zmiana dla wszystkich polskich twórców kultury - komentuje dla Interii Biznes dyrektor SFP-ZAPA Dominik Skoczek. Podkreśla jednak, że opublikowany przez resort dokument należy szczegółowo przeanalizować, ale "już pobieżna lektura daje nadzieję, że zmiany idą w dobrym kierunku".

Zdaniem Skoczka zaprezentowane stawki i podziały mogą budzić satysfakcję, choć liczy na zwiększenie taryf w toku dalszego postępowania.

 - Co nas jednak zdecydowanie dziwi to fakt wykluczenia jakiejkolwiek organizacji reprezentującej twórców, producentów lub artystów wykonawców filmowych z procesu inkasowania należnych opłat, mimo wyraźnego ich podziału na część "audio" i "wideo". Budzi to obawy, że organizacje do tego wyznaczone, a niezwiązane w żaden sposób z branżą filmową, nie zadbają o prawa filmowców z należytą starannością - ocenił. 

Rozporządzenie ma wejść w życie z początkiem 2026 roku.

Paulina Błaziak

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »