Specustawa covidowa pomoże właścicielom sklepów handlować w niedziele. Tego PiS nie przewidział!

Choć uszczelnienie zakazu handlu w niedziele wejdzie w życie już 1 lutego, to wbrew intencjom posłów Prawa i Sprawiedliwości nie doprowadzi ono do sytuacji, w której w sklepach franczyzowych oraz małych, nieusieciowionych placówkach pracować w niedzielę będzie jedynie właściciel i jego najbliższa rodzina. Obóz władzy zapomniał bowiem o furtce, którą otworzył wiosną 2020 r. w specustawie covidowej, która pozwala na legalne delegowanie do pracy w niedzielę także szeregowego pracownika - choć zakres jego pracy jest węższy i precyzyjnie określony. Jak dokładnie ma to działać i co na to Janusz Śniadek, który nadzorował nowelizację ustawy o niedzielach - sprawdza portal wiadomoscihandlowe.pl.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Dzięki specustawie covidowej pracownik (lub osoba zatrudniona) będzie mógł w każdą niedzielę za wyjątkiem tych, które przypadają w święta, wykonywać tzw. czynności związane z handlem polegające na "rozładowywaniu, przyjmowaniu i ekspozycji towarów pierwszej potrzeby". Nie może zająć się handlem w ścisłym rozumieniu tego słowa, a zatem nie stanie przy kasie i nie obsłuży klientów, ale i tak będzie przydatny w sklepie jako pomoc dla franczyzobiorcy/właściciela.

Reklama

Luty zmieni wszystko

- Od lutego spodziewamy się tłumu klientów w naszym sklepie, ponieważ prawie wszystkie inne sklepy w okolicy będą zamknięte. Towar z pewnością trzeba będzie od rana do wieczora dokładać, każda para rąk będzie na wagę złota. Dostałam już grafik na luty, będę pracować w każdą niedzielę jako wsparcie dla franczyzobiorcy - mówi portalowi wiadomoscihandlowe.pl pracownica jednej z warszawskich Żabek. - Będzie to możliwe właśnie dzięki specustawie covidowej - dodaje.

Także Paweł Tracz, prezes Polskiego Stowarzyszenia Mikroprzedsiębiorców i Franczyzobiorców, nie wyklucza skorzystania z tego rozwiązania w swoim sklepie. - Również od innych przedsiębiorców słyszę, że zamierzają to zrobić. Jest to jedna z lepszych form, które dopuszcza w tym momencie ustawa - ocenia Tracz w rozmowie z portalem wiadomoscihandlowe.pl.

Jego zdaniem przepis korzystny dla właścicieli sklepów powinien obowiązywać także po ustaniu pandemii. - Takie rozwiązanie, czyli pomoc pracownika w sklepie, powinno być możliwe nie tylko w czasach covidowych, ale na stałe. Inaczej jeden właściciel nie będzie mógł wykonać poprawnie pracy w sklepie i narazi się klientom, powstanie sytuacja problemowa. Nie będzie mógł wyjść do ubikacji, czy zwyczajnie napić się herbaty, tylko będzie musiał stać przez 9 czy 10 godzin w sklepie. Nie powinno być tak, że ustawa traktuje właściciela sklepu poniżej "progu" zwykłego pracownika - mówi Tracz.

Maciej Ptaszyński, wiceprezes i dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu, bez wchodzenia w szczegóły tłumaczy, że "najmniejsi przedsiębiorcy zapewne będą próbować poszukiwać rozwiązań wspierających samodzielną sprzedaż w niedzielę". - Stawką jest odrobienie strat z ostatnich miesięcy oraz przetrwanie na konkurencyjnym rynku. Warto także podkreślić, że handel, co już wielokrotnie pokazał, zawsze działa w granicach obowiązujących przepisów - zapewnia Ptaszyński.

Poproszona przez wiadomoscihandlowe.pl o komentarz centrala Żabki potwierdza, że franczyzobiorcy sieci będą mogli korzystać w niedziele z pomocy szeregowych pracowników. - Na mocy specustawy covidowej franczyzobiorcy mogą w niedziele, które nie przypadają w święto, powierzać pracownikom lub zatrudnionym rozładowywanie, przyjmowanie i ekspozycję określonych towarów. Decyzja dotycząca korzystania z określonych wyłączeń w ustawie należy do franczyzobiorców - przekazało biuro prasowe Żabki.

Covid psuje pamięć

Oczywiście z powyższej furtki zamierzają korzystać nie tylko franczyzobiorcy Żabki, ale także inne osoby prowadzące sklepy. Portal wiadomoscihandlowe.pl potwierdził w rozmowach z kilkoma właścicielami niezależnych, nieusieciowionych sklepów, że pomysł jest szeroko dyskutowany w gronie przedsiębiorców i "znaczna część" zamierza go przynajmniej przetestować, aby sprawdzić, czy delegowanie do pracy w niedzielę pracownika, który nie będzie mógł stanąć za kasą, ale pomoże w wykładaniu towaru przez znaczną część dnia, będzie opłacalne. Wstępnie oceniają pomysł pozytywnie, ponieważ liczba sklepów spożywczych czynnych w niedziele lada moment drastycznie spadnie, co zwiększy sprzedaż i liczbę klientów w tych placówkach, które pozostaną otwarte.

O przepisie zawartym w specustawie covidowej, przyjętym niemal dwa lata temu, Prawo i Sprawiedliwość dawno już zapomniało. Okoliczności uchwalenia tego prawa były specyficzne: napięta sytuacja na początku pandemii, kupowanie produktów na zapas, wydłużanie godzin otwarcia placówek, godzinne kolejki klientów pod sklepami, a także obawy o to, czy łańcuchy dostaw nie zostaną nagle przerwane. Większość sejmowa nie zgodziła się wówczas na choćby czasowe zlikwidowanie zakazu handlu w niedziele, ale na osłodę dała właścicielom sklepów możliwość towarowania placówek w niedziele, by w poniedziałek rano nie brakowało towaru na półkach.

Od tamtej pory przeszliśmy przez wiele faz walki z pandemią, specustawę covidową wielokrotnie znowelizowano, ale wspomnianego przepisu nie zlikwidowano. Czy tak miało być, czy to niedopatrzenie - nie ma dziś znaczenia. Choć dużym sklepom przepis raczej nie pomoże w prowadzeniu niedzielnego handlu (bo kto obsłuży klienta? no chyba, że same kasy samoobsługowe, co też jest pomysłem krążącym w rozmowach pomiędzy przedstawicielami branży), to inaczej sytuacja wygląda w przypadku przedsiębiorców, którzy są osobami fizycznymi i będą prowadzić będą handel w niedzielę "wyłącznie osobiście, we własnym imieniu i na własny rachunek" (to jeden z wyjątków przewidzianych w ustawie o niedzielach).

PiS w nowelizacji ustawy o zakazie handlu zalegalizował (i tak już wcześniej praktykowaną) pomoc najbliższej rodziny w takich sklepach. Zapomniał jednak, że tacy przedsiębiorcy, samodzielnie stający za ladą, dzięki specustawie covidowej mogą - i będą mogli także po 1 lutego - delegować do pracy w niedziele również szeregowych pracowników, mając oczywiście na uwadze, że mogą im powierzyć dość wąski zakres obowiązków. Wydaje się, że pod względem prawnym nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Innego zdania jest jednak Janusz Śniadek (PiS), poseł firmujący swoim nazwiskiem nowelizację ustawy o niedzielach.

Rozgniewany PiS

- Nie sposób przewidywać, że ustawy covidowe będą funkcjonowały w nieskończoność i nie sposób było w legislacji "klasycznej" odnosić się do tych zapisów. To jest niedopatrzenie polegające na tym, że nie przewidzieliśmy, że skala oszustów pracujących w handlu jest tak wielka i że trzeba przyjąć ustawę (zakładającą - red.), że oszuści nie mogą pracować w handlu - komentuje Janusz Śniadek w rozmowie z portalem wiadomoscihandlowe.pl. - Nie sposób budować ustaw, zakładając permanentną złą wolę i próbę oszukiwania konkurencji, bo to jest właśnie oszustwo w stosunku do konkurencji, to jest nieuczciwa konkurencja. (...) To polega znowu na jakichś trikach i oszustwach - dodaje.

Na naszą uwagę, że mówimy o legalnym działaniu i słowa o oszustach zdają się nie być adekwatne, Śniadek odpowiada: "Nieuczciwa konkurencja zdaniem pańskim jest działaniem legalnym? Tu się różnimy". Dopytywany przez wiadomoscihandlowe.pl o to, czy w grę wchodzi nowelizacja specustawy covidowej, poseł PiS deklaruje, że "w tej chwili" nie. - Dopóki nie ocenimy zjawiska w rzeczywistości, tego jak działa ta ustawa, jak wielka jest skala tego oszustwa, tej nieuczciwej konkurencji, nie odpowiem na to pytanie - dodaje.

Oburzony słowami o przedsiębiorcach-oszustach jest Paweł Tracz. - Absolutnie nie zgadzam się ze stanowiskiem, że skorzystanie z możliwości, które są prawnie dozwolone, a także z zasad konstytucji biznesu, jest oszustwem. Przedsiębiorcy z małych sklepów walczą w tej chwili o przetrwanie, bo ustawa (o niedzielach, w dotychczasowej formie - red.) dała duże pole do rozwoju supermarketom i dyskontom - mówi prezes Polskiego Stowarzyszenia Mikroprzedsiębiorców i Franczyzobiorców.

Słowa Śniadka nie spodobały się także Polskiej Izbie Handlu. - Zakładanie złej woli ze strony małych i średnich przedsiębiorców, stanowiących podstawę gospodarki Polski, wydaje się być co najmniej nie na miejscu - ocenia Maciej Ptaszyński.

Warto podkreślić, że choć Prawo i Sprawiedliwość nie przewidziało powyższej sytuacji, to jednak główny cel jaki przyświecał partii Jarosława Kaczyńskiego oraz związkowcom z Solidarności przy okazji uszczelniania ustawy o niedzielach, a więc zablokowanie możliwości korzystania przez sklepy z wyłączenia dla placówek pocztowych, zostanie osiągnięty (poprzez wprowadzenie wymogu generowania minimum 40 proc. przychodów z takiej działalności). Nowelizacja ustawy wchodzi w życie już 1 lutego i jest praktycznie pewne, że doprowadzi do zamknięcia w niedziele niehandlowe hipermarketów, supermarketów i dyskontów - poza pojedynczymi, które działają np. na dworcach i kwalifikują się do innych wyłączeń zawartych w ustawie. Mniejsze sklepy, których znaczna część także działała jako placówki pocztowe, tym razem skorzystają z innych wyłączeń.

Paweł Jachowski

****

Planuj zakupy i znajdź najnowsze promocje w sklepach z ding.pl

Zobacz również:

wiadomoscihandlowe.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »