Spokojna reakcja KE w sprawie dorsza
Komisja Europejska ze spokojem przyjęła postanowienie rządu polskiego, który w środę zdecydował o zaskarżeniu do unijnego Trybunału zakazu połowów dorsza na Bałtyku przez polskich rybaków, wydanego przez KE.
- Polska ma prawo, by złożyć skargę do Trybunału - powiedziała na konferencji prasowej KE rzeczniczka komisarza ds. rybołówstwa Joe Borga Mireille Thom.
Podkreśliła, że "Komisja Europejska jest pewna" słuszności swej decyzji o zakazie połowów dorsza. - KE nie miała wyboru, ale obowiązek wprowadzić zakaz połowów. Zastosowano (wobec Polski) takie same kryteria, jakie KE stosuje wobec wszystkich państw członkowskich - powiedziała Thom.
Chodzi o wydany w lipcu przez Komisję Europejską zakaz połowu dorsza, obowiązujący w praktyce od 16 września do końca roku, dla statków pływających pod polską banderą na Bałtyku Wschodnim. Powodem jest - argumentuje KE - trzykrotne przekroczenie przez polskich rybaków tegorocznego limitu połowów dorsza już w pierwszym kwartale tego roku.
Z zakazem nie chcą pogodzić się polscy rybacy. Według danych Ministerstwa Gospodarki Morskiej z 1 października, dotychczas zakaz złamało przynajmniej 40 polskich jednostek i nie bacząc na ewentualne kary, wypłynęło na połowy.
Rzeczniczka poinformowała też, że polscy rybacy dorsza nie mają co liczyć na wsparcie z unijnego budżetu, skoro wykorzystali całą kwotę i zarobili już tyle, ile mieli zarobić za cały rok połowów. - To byłaby zachęta dla innych rybaków, by wyławiali szybko całe przyznane kwoty, a potem do końca roku liczyli na pomoc - tłumaczyła Thom.
Potwierdziła natomiast, że polscy rybacy mogą starać się o wparcie z narodowego funduszu na restrukturyzację sektora.
Zdaniem rządu w Warszawie, który w środę zaakceptował wniosek o zaskarżeniu zakazu, Komisja Europejska błędnie oceniła wielkość połowów dorsza przez polskie statki rybackie. Ministerstwo Gospodarki Morskiej uważa, że wnioski z kontroli, które przeprowadziła KE, są nieobiektywne i trudne do zaakceptowania. Raporty kontrolne nie zawierają bowiem informacji o metodzie doboru statków poddanych kontroli.
"Spowodowało to, że wybrana próba jest niereprezentatywna i tym samym uniemożliwia przyjęcie jednoznacznej opinii o całej flocie dorszowej. KE powołuje się na 337 przeprowadzonych kontroli wyładunków. Między styczniem a majem br. odnotowano 19 637 wyładunków dorsza przez polskie jednostki. Oznacza to, że skontrolowano jedynie 1,71 proc. całości połowów, a to zbyt mało, aby uogólniać wyniki" - czytamy w komunikacie CIR po posiedzeniu rządu.
Według danych Systemu Informacyjnego Rybołówstwa Morskiego, do momentu wejścia w życie rozporządzenia KE, stan wykorzystania polskiej floty połowowej dorszy wyniósł 60 proc. Wielu armatorów planowało odłowy na drugą połowę bieżącego roku.
W ubiegłym tygodniu komisarz ds. rybołówstwa Joe Borg zaapelował, by polski rząd zapewnił, że wydany przez KE będzie respektowany. W przeciwnym przypadku KE może skierować wniosek do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu o wydanie natychmiastowego zakazu połowów.
- Sytuacja jest jasna. Polscy rybacy wyczerpali swoje kwoty połowowe, a Komisja wydała zakaz. Zakaz nie jest respektowany. Oczekujemy, że Polska będzie przestrzegała zakazu, a zwłaszcza, że rybacy będą przestrzegali zakazu. Odpowiedzialność za przestrzeganie zakazu spoczywa na kraju członkowskim. Polska powinna to zapewnić - powiedział Borg.