Świństwa polskich chlewni

Wyniki kontroli wypadły tak źle, że wystraszyły nawet kierownictwo Najwyższej Izby Kontroli. Jeden z jej pracowników powiedział "Polsce", że obawiając się reakcji, szefostwo NIK zastanawiało się nawet nad utajnieniem raportu.

- Ostatecznie do tego nie doszło. Postanowiono jednak, że zostanie napisany w miarę oględnie - twierdzi informator "Polski". Dokument będzie opublikowany we wtorek. Gazecie udało się do niego dotrzeć wcześniej.

Jego lektura rzeczywiście może przestraszyć. Z raportu jasno wynika, że właściciele wielkich ferm, w których hoduje się nawet po kilkadziesiąt tysięcy świń, nagminnie i zupełnie bezkarnie zatruwają środowisko. Wylewają hektolitry gnojowicy na pola, padłe zwierzęta, zamiast utylizować, zakopują w ziemi, a powietrze zanieczyszczają trującym fetorem. Mieszkańcy pobliskich miejscowości skarżyli się nie tylko na wszechobecny smród, lecz także na choroby układu oddechowego, zwłaszcza u dzieci.

Reklama

Tak naprawdę duża część z ok. 300 działających w Polsce wielkich chlewni powinna zostać natychmiast zamknięta. 40 ferm w ogóle nie powinno zacząć działać, bo nie miało zezwoleń na prowadzenie hodowli ze względu na szczególną uciążliwość dla środowiska. Nawet te fermy, które pozwolenia miały, naruszały ich warunki. Nieprawidłowości dotyczyły również braku planów zagospodarowania gnojowicy, bez których w ogóle nie powinno się prowadzić hodowli. Tymczasem aż 64 fermy nie posiadały tych dokumentów.

Tykającą bombą ekologiczną są nieszczelne laguny, z których gnojówka często wycieka, zatruwając wodę. A jeśli nawet zbiorniki te są szczelne, to smród, który się z nich unosi, jest trudny do wytrzymania nawet w promieniu kilku kilometrów.

Skala łamania prawa przez właścicieli ferm byłaby z pewnością mniejsza, gdyby instytucje powołane do ich kontroli działały prawidłowo. Tak jednak nie jest. Przez zaniedbania urzędników z Ministerstwa Rolnictwa nie wiadomo dokładnie, ile takich ferm funkcjonuje na terenie Polski. W efekcie nie wszystkie mogą być skontrolowane. Nawet te, w których kontrolerzy wykazywali nieprawidłowości, działały dalej, bo ich polecenia nie były egzekwowane. W raporcie NIK można znaleźć sugestie, że w kilku przypadkach mogło dojść do korupcji. Dowodów na to nie udało się jednak znaleźć.

PAP/Polska
Dowiedz się więcej na temat: NIK | Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »