Szefowa unijnej dyplomacji chce większych wydatków na zbrojenia. "Prezydent Trump ma rację"

Podczas gdy w 2024 r. państwa członkowskie UE wydawały łącznie średnio 1,9 proc. PKB na obronność, Rosja przeznaczała na ten cel 9 proc. - powiedziała szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas. Dodała, że "prezydent Trump ma rację", mówiąc o niewystarczających wydatkach na obronność i wezwała państwa członkowskie do ponoszenia większych nakładów na ten cel.

Kallas, która wypowiadała się na corocznej konferencji Europejskiej Agencji Obrony (EDA), wskazała, że rosyjska gospodarka pracuje w "trybie wojennym", zaś wydatki na zbrojenia ponoszone przez Kreml wynoszą jedną trzecią swojego budżetu, a więc trzy razy więcej niż przed wojną. Przyznała, że "nie widać, żeby to się miało skończyć", ale jednocześnie "Rosja nie jest niezwyciężona, a czas nie działa na jej korzyść". Ostrzegła jednak, że UE musi zwiększyć swoje wydatki na obronę, aby "przygotować się na najgorsze" i być w stanie bronić się "sama, jeśli zajdzie taka potrzeba" przed Rosją.

Reklama

- Wiele naszych krajowych agencji wywiadowczych przekazuje nam informacje, że Rosja może przetestować gotowość UE do obrony w ciągu trzech do pięciu lat - powiedziała w Brukseli. 

Kallas przyznaje rację Trumpowi ws. wydatków na obronność

Podkreśliła, że Rosja może w ciągu trzech miesięcy wyprodukować więcej broni i amunicji niż łącznie 27 państw wspólnoty w ciągu roku. - Prezydent Trump ma rację, mówiąc, że nie wydajemy wystarczająco dużo (na obronność - red.) - przyznała. 

Szefowa unijnej dyplomacji podkreśliła, że podczas gdy państwa członkowskie wydały w ubiegłym roku średnio 1,9 proc. PKB na ten cel, Rosja przeznaczyła 9 proc. Zdaniem Kallas, w ciągu najbliższych 10 lat UE, aby zachować konkurencyjność w kwestii obronności, potrzebuje na ten cel wydać minimum 500 mld euro. Tymczasem budżet na lata 2021-27 zakłada wydatki na poziomie 13 mld euro; plany te były zatwierdzane na kilka lat przed inwazją Rosji w Ukrainie. 

- Potrzebujemy inwestycji ze strony państw członkowskich i sektora prywatnego, ale także ze wspólnego budżetu europejskiego - podkreśliła. 

Rozbieżności wśród krajów wspólnoty są spore. Podczas gdy Litwa ogłosiła, że zamierza zwiększyć wydatki na obronę do 5-6 proc. PKB w przyszłym roku, minister obrony Włoch Guido Crosetto oświadczył, że jego kraj nadal pozostaje przy poziomie ustalonym przez NATO.

- Nie udało nam się jeszcze osiągnąć 2 proc. Na razie naszym celem jest 2 proc., oficjalnie ustalony przez NATO - stwierdził w odpowiedzi na wezwanie prezydenta USA do zwiększenia wydatków do poziomu 5 proc. PKB. Dodał, że podczas czerwcowego szczytu NATO okaże się, czy minimalny pułap zostanie podwyższony.

Kallas jest zdania, że UE nie potrzebuje jednej wspólnej armii, a "27 europejskich armii, które są zdolne i mogą skutecznie współpracować, aby odstraszać rywali i bronić Europy, najlepiej z naszymi sojusznikami i partnerami, ale w razie potrzeby samemu". - Przesłanie UE dla USA jest jasne. Musimy zrobić więcej dla naszej własnej obrony i wziąć na siebie sprawiedliwą część odpowiedzialności za bezpieczeństwo Europy - podkreśliła. 

Szef NATO ostrzega przed warunkami pokoju

W podobnym tonie wypowiedział się w Davos sekretarz generalny NATO Mark Rutte, który poparł dążenie Trumpa do zwiększenia budżetów obronnych. Ostrzegł, że rosyjskie zwycięstwo na Ukrainie zaszkodzi wiarygodności NATO, wzywając Zachód do dalszego wspierania Ukrainy.

- Myślę, że Donald Trump ma rację, że nie wydajemy wystarczająco dużo (na obronność - red.) - powiedział szef NATO, dodając, że w przypadku rosyjskiego zwycięstwa nad Ukrainą koszty ponoszone na obronność wzrosną do bilionów euro

- Jeśli Ukraina przegra, to NATO zapłaci o wiele więcej niż to, co rozważamy w tej chwili, jeśli chodzi o zwiększenie naszych wydatków i zwiększenie produkcji przemysłowej - powiedział Rutte.

Dodał, że w Europie rosną jednak obawy o to, że Trump może zakończyć wojnę na warunkach niekorzystnych dla Ukrainy.

- Jeśli dojdzie do złej umowy, będzie to oznaczało tylko, że zobaczymy prezydenta Rosji przybijającego piątki z przywódcami Korei Północnej, Iranu i Chin, a tego nie możemy zaakceptować. To byłby geopolitycznie wielki, wielki błąd - podkreślił.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zbrojenia | Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »