Szemrane interesy w Lasach Państwowych
Giełdowy Emax wykona projekt za 600 tys. zł. Tajemniczy Handsoft chce za niego 3,6 mln zł. Kto wygrywa? To nie jest pytanie retoryczne.
Nikomu nieznana firma dostaje z wolnej ręki zlecenie za 3,6 mln zł, choć ten sam projekt duża giełdowa spółka informatyczna chciała wykonać sześciokrotnie taniej za 600 tys. zł. Urząd Zamówień Publicznych (UZP) wyraża na to zgodę, choć we wniosku roi się od co najmniej nieścisłych informacji. W tle pozostają pokonani giganci (Siemens, Prokom, Computerland i Emax), mnóstwo sprzeczności, podejrzeń i obaw o możliwość ustawienia znacznie większych zamówień na sprzęt komputerowy o wartości powyżej 30 mln zł. Tak Lasy Państwowe, po dwóch nieudanych przetargach, próbują zmodernizować jeden z ważniejszych systemów komputerowych Rejestratora Leśniczego, którego za pomocą komputerów naręcznych użytkuje ponad 7 tys. pracowników.
Leśne podchody
Sprawę częściowo opisaliśmy na początku marca. Wówczas ujawniliśmy, że Lasy Państwowe podpisały umowę z Handsoftem na przeniesienie rejestratora na nowe komputery naręczne, które dopiero zostaną kupione. Wcześniej dwukrotnie to oprogramowanie próbowały kupić wraz ze sprzętem (3 tys. komputerów naręcznych typu hand-held), ale przetargi po protestach unieważniano. Wzbudzało to wiele wątpliwości kilku konkurencyjnych firm informatycznych. Obawiały się one, że umowa z Handsoftem to wstęp do zakupu wybranego przez Lasy sprzętu bez uczciwego przetargu i twierdziły, że zakup usługi przeniesienia oprogramowania na sprzęt, który dopiero zostanie kupiony, jest bez sensu. Fakty, do których dotarliśmy, stawiają projekt w jeszcze gorszym świetle. We wniosku do UZP o zgodę na podpisanie umowy z wolnej ręki Lasy Państwowe informują m.in., że Handsoft jest jedyną firmą, która ten projekt może wykonać, jest twórcą aplikacji Rejestrator Leśniczego, ma kody źródłowe do jednej z części aplikacji i jest autorem 100 proc. oprogramowania. Dodatkowo podają, że wartość umowy nie przekroczy 2,5 mln zł. Tymczasem okazuje się, że firma Handsoft powstała w 2002 r., a aplikacja Rejestrator Leśniczego na przełomie 1996 i 1997 r., co wyklucza, że Handsoft jest autorem programu. Lasy wcześniej ogłaszały dwa przetargi na dostawę sprzętu wraz z omawianym oprogramowaniem, gdzie usługi chciało realizować ponad 20 konsorcjów firm, w tym takie potęgi, jak Siemens, Prokom i Computerland. Argumentacja, że tylko Handsoft może opracować to oprogramowanie jest więc wątpliwa. Ponadto tuż przed podpisaniem umowy z Handsoftem Lasy otrzymały ofertę od poznańskiej firmy Emax, dużej giełdowej spółki, która ten sam projekt gotowa była wykonać za 600 tys. zł. Na dodatek Lasy podpisały umowę nie za 2,5 mln zł, ale za 3,6 mln zł. Tak podano w Biuletynie Informacji Publicznej, informując, że chodzi o kwotę netto. Lasy twierdzą natomiast, że to kwota brutto. Nie wiemy, czy wierzyć zapewnieniom, czy Biuletynowi, bo wcześniej pracownicy Lasów nie prostowali, gdy pytaliśmy, czy umowa opiewa na 1 mln zł, co już wydawało nam się kwotą wysoką wobec oferty za 600 tys. innej dużej firmy.
Co na to UZP?
Anita Wichniak-Olczak, rzeczniczka urzędu, wyjaśnia, że jeśli wniosek był dobrze uzasadniony, a ponadto poparty opiniami zewnętrznymi, to prezes nie miał prawa podważać informacji w nim zawartych. W tej sprawie prezes UZP otrzymał opinię od resortu spraw wewnętrznych, który pozytywnie zaopiniował wniosek dyrekcji Lasów Państwowych - mówi rzeczniczka. Dodaje, że jeśli w sprawie pojawiają się nowe wątki i wątpliwości, UZP może ponownie rozpatrzyć wniosek.
Firma w krzakach Kolejne wątpliwości wzbudza rynkowa pozycja firmy Handsoft. Spółka jest zarejestrowana w Warszawie, nie ma nawet własnego biura czy choćby szyldu, a stronę internetową uruchomiła kilka dni temu. Pod podanym w rejestrach adresem zgłasza się kancelaria radców prawnych. Na prośbę o połączenie z Handsoftem, asystentka woła prezesa tej spółki. Dzielimy biura z kancelarią, gdyż jeden z właścicieli prowadzi jednocześnie w niej działalność. Ale Handsoft ma tu trzy pokoje na własne potrzeby - wyjaśnia Adam Rybicki, prezes Handsoftu. Przyznaje, że firma pracuje głównie dla Lasów. Zapewnia, że on i jego ludzie (według słów prezesa projektem zajmuje się 8 osób) mają bardzo duże, dziesięcioletnie doświadczenia w obsłudze tego klienta. Inne firmy, mówiąc, że wykonają to oprogramowanie za 600 tys. zł, zaniżają cenę. Liczą na to, że odbiją sobie na sprzedaży komputerów, na których zarobek jest dużo wyższy - twierdzi prezes. Jak to możliwe, że Handsoft jest autorem oprogramowania z lat 90., choć firma istnieje od 2002 roku. Dwie osoby z Handsoftu wcześniej pracowały w innych firmach i tam tworzyły Rejestratora. To one są twórcami projektu, który sprawdza się doskonale - tłumaczy Mariusz Błasiak, dyrektor działu IT Lasów. Czy to jednak uzasadnia podawanie prezesowi UZP informacji, że od momentu wdrożenia pierwszej wersji systemu w roku 1997, firma Handsoft [istniejąca od 2002 r. przyp. red.] realizuje zmiany w systemie zgodnie z potrzebami LP oraz prowadzi obsługę gwarancyjną aplikacji?
Dyrektor IT Lasów, chwaląc współpracę z Handsoftem, twierdzi ponadto, że duże firmy deklarowały przeniesienie aplikacji na swój sprzęt, ale próby zakończyły się porażką. Według naszych informacji do prób nie doszło. Prezentowano jedynie gotowe produkty, które mogły być zmodyfikowane. Lasy nie wykazały jednak zainteresowania. Oficjalnie żaden z konkurentów Handsoftu nie chciał się wypowiadać, prawdopodobnie z obawy o konflikt z klientem. Gwarantuję, że gdyby ten system robiła jakaś inna firma, ostatecznie Lasy zapłaciłyby za to dużo więcej niż obecnie. Nasze szacunki są precyzyjne - twierdzi dyrektor Błasiak. W przetargu z 2005 r. na sprzęt wraz z oprogramowaniem Handsoft startował w konsorcjum z firmą Axed, dystrybutorem komputerów Psion, które obecnie użytkują Lasy Państwowe. Być może stąd obawa konkurentów, że nowe oprogramowanie będzie najbardziej pasować do konkretnego modelu komputera.
Mariusz Zielke