Polacy w tym tygodniu zatankują drożej. Sytuacja w Iranie daje o sobie znać

Jeśli Iran sięgnie po opcję ostateczną i zablokuje cieśninę Ormuz, przez którą przepływa 20 proc. globalnych dostaw ropy, świat czeka szok i skokowy wzrost cen tego surowca. Ryzyko takiego scenariusza wzrosło w ostatnich godzinach, ale na razie ropa nadal płynie przez kluczową cieśninę. Ceny ropy i tak jednak idą w górę od dwóch tygodni, a w tym tygodniu droższa ropa w hurcie wchodzi na stacje paliw. Polacy zapłacą zatem więcej za tankowanie - mówi Interii Biznes dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw w e-petrol. O ile?

Oczy całego świata zwrócone są obecnie na cieśninę Ormuz na Morzu Arabskim, leżącą pomiędzy Zatoką Perską od strony zachodniej a Zatoką Omańską od strony wschodniej. Jej północne wybrzeże należy do Iranu, który grozi, że w odwecie za włączenie się Stanów Zjednoczonych do ataków na jego instalacje nuklearne - zapoczątkowanych 13 czerwca przez Izrael - zablokuje ten kluczowy szlak, jedyny, którym drogą morską można transportować ropę naftową z krajów Zatoki Perskiej.

Oczy świata zwrócone na cieśninę Ormuz. Co jej blokada oznacza dla cen ropy?

Oznaczałoby to więcej niż poważny ubytek w globalnej podaży tego surowca. Rynki liczą się z tym ryzykiem, ale na razie reagują umiarkowanymi wzrostami cen ropy. Wrzenie na Bliskim Wschodzie trwa już od blisko dwóch tygodni i w tym czasie zdążyło już podbić notowania ropy.

Reklama

- Do tej pory, a więc przez ostatnie dwa tygodnie - jeszcze przed pojawieniem się realnej groźby blokady Ormuzu - ropa drożała z powodu tego, co nazywamy premią za ryzyko - a więc na skutek obaw inwestorów, że może dojść do zaburzenia przepływu surowca na rynkach światowych - mówi Interii Biznes dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw w e-petrol. 

- Faktyczna blokada cieśniny Ormuz to już nie potencjalne, a realne niebezpieczeństwo braku podażowego. Ormuz to niezwykle wrażliwe miejsce, przez które, według różnych szacunków, przepływa około jedna piąta globalnej podaży ropy naftowej. Taki ruch ze strony Iranu zablokowałby w dużej mierze możliwość transportu na globalne rynki ropy z Iraku czy Kuwejtu, a więc krajów odpowiadających za dużą część światowych dostaw. Oczywiście, to nie jest tak, że ropa z Półwyspu Arabskiego przestałaby płynąć całkowicie na globalne rynki - istnieją także rurociągi, którymi część dostaw można przerzucić. Niemniej, byłoby to dla rynków trudne. Pozostaje też pytanie, jak długo trwałaby taka blokada i czy ktoś zdecydowałby się ją przerwać - wyjaśnia Bogucki.

Teheran sięgnie po radykalny środek? Ekspert: Blokada Ormuzu uderzyłaby mocno w sam Iran

Cieśnina Ormuz jeszcze nigdy nie została w pełni zablokowana. Zdarzało się jednak, że przepływ towarów tą drogą był poważnie utrudniony. Tak było w czasie wojny iracko-irańskiej w latach 80-tych ubiegłego wieku (dochodziło wówczas do ataków na tankowce) czy w 2007 r., w okresie podwyższonego napięcia między Iranem a USA. Teheran nigdy jednak nie sięgnął po najbardziej radykalne rozwiązanie w postaci całkowitego odcięcia cieśniny dla międzynarodowego handlu. "Technicznie" mógłby to zrobić np. poprzez zaminowanie tego obszaru czy ataki (w tym także cyberataki) na przepływające statki bądź zatrzymywanie jednostek.

- Najważniejsze staje się pytanie, czy Iran zdecyduje się na blokadę Ormuzu - na razie za takim ruchem opowiedział się parlament, ale ostateczna decyzja jest w rękach Najwyższej Narodowej Rady Bezpieczeństwa Iranu - mówi dr Bogucki. - Jej podjęcie nie jest przesądzone, bo blokada uderzyłaby mocno także w sam Iran. Zraziłby on do siebie sojuszników, którzy kupują ropę od niego samego czy innych krajów Zatoki Perskiej - a w tej chwili sprzyjają Iranowi bądź przynajmniej mu nie szkodzą. Przykładem Chiny, które z racji swej niekwestionowanej międzynarodowej pozycji mogą próbować wpływać na Iran i sugerować, że nie jest to dobre rozwiązanie. Także kraje Zatoki Perskiej nie są nieżyczliwe wobec Iranu - odcięcie ich od wpływów z eksportu surowca, który wydobywają, mogłoby zaognić relacje Teheranu z tymi państwami. A Teheranowi bardzo teraz sojuszników potrzeba. W samym Iranie będzie zapewne ścierać się wiele stanowisk w tej sprawie. 

Pozostaje jeszcze kwestia szkodliwości takiej blokady dla Stanów Zjednoczonych. Czy faktycznie "zabolałaby" ona wroga Teheranu?

- Same USA nie ucierpiałyby też do końca na blokadzie Ormuzu, a to one są przecież głównym celem odwetu Iranu - wskazuje nasz rozmówca. - Tu dochodzimy do drugiego aspektu potencjalnej blokady: ktoś musiałby uzupełnić lukę po odciętych dostawach, a z USA przez Atlantyk da się stosunkowo szybko wysyłać ropę. Dostawy do Azji z USA też są realne. Amerykanie nie mieliby większych problemów ze znalezieniem potencjalnych odbiorców na swoją ropę.

Widmo kolejnego kryzysu na rynku ropy zawisło nad światem

Napięcie pozostaje jednak podwyższone, a na rynki powraca wspomnienie kryzysu z 2022 r., kiedy sankcje krajów zachodnich na rosyjską ropę zaburzyły cały skomplikowany łańcuch globalnych dostaw i zmieniły warunki handlu. Tamten kryzys - wskazuje Jakub Bogucki z e-petrol - był jednak inny.

- W 2022 r., kiedy na rynku ropy doszło do wstrząsu z powodu europejskich sankcji na surowiec z Rosji, ostatecznie udało się tę lukę w dostawach do Europy uzupełnić. Ropa płynie dziś do krajów UE - które realnie odcięły się od importu z Rosji - z innych kierunków. Dziś jednak, kiedy w tym układzie zabrakłoby nam kolejnego źródła, które było dostępne dla wszystkich - a więc ropy z Zatoki Perskiej - mielibyśmy poważny kłopot. Nie zakładam jednak mimo wszystko zniesienia sankcji na rosyjską ropę w tej sytuacji, bo realia konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, który był przecież bezpośrednią przyczyną wprowadzenia tych sankcji, nie uległy zmianie. 

- Blokada Ormuzu otworzyłaby zatem pole do działania dla eksporterów amerykańskich, choć też nie jest to oczywiste. Oprócz USA, mówimy o Ameryce Południowej, w której są ogromne złoża ropy, ale z ich eksploatacją jest różnie, nie mówiąc już o możliwościach wysyłki. Przykładowo - Wenezuela, która dysponuje gigantycznymi złożami, jest objęta amerykańskimi sankcjami; do tego dochodzą złożone kwestie swobodnej wysyłki ropy przez Kanał Panamski. Nie da się ukryć, że ropa z Półwyspu Arabskiego miała szybszy dostęp do rynków europejskich. 

Ekspert uspokaja: - Pamiętajmy, że realnej blokady Ormuzu jeszcze nie ma; wzrosło jedynie ryzyko. Na razie rynek reaguje na ten wzrost ryzyka dość spokojnie; o ile jeszcze wczoraj analitycy spodziewali się, że ropa w poniedziałek będzie drożeć o 4-5 dolarów na baryłce, to na razie obserwujemy wzrosty rzędu jednego dolara. 

Do skokowego wzrostu cen jeszcze daleko, ale niepokój na Bliskim Wschodzie i tak wpływa na rynki. Tradycyjnie najpierw rosną ceny hurtowe, a później ceny detaliczne, płacone przez odbiorców końcowych kupujących produkty ropopochodne - a więc np. paliwa na stacjach benzynowych.

Tankowanie będzie droższe już w tym tygodniu. Powodem wrzenie na Bliskim Wschodzie

- Wzrosty cen ropy, które dokonują się tak naprawdę od początku wymiany rakietowej na linii Izrael-Iran (jeszcze przed włączeniem się do konfliktu USA), już zaznaczają się na hurtowym rynku, tak międzynarodowym, jak i polskim - mówi Jakub Bogucki. - Ropa w wyższych cenach hurtowych dopiero teraz trafia na stacje, więc w tym tygodniu spodziewam się wyraźniejszego ruchu podwyżkowego w detalu - bezpiecznie będzie założyć, że benzyna i olej napędowy (który też płynie przez cieśninę Ormuz) podrożeją o kilka do kilkunastu groszy na litrze. Autogazu podwyżki nie będą dotyczyć; tutaj polityka cenotwórcza jest inna, podobnie jak inne są mechanizmy wchodzenia autogazu na nasz krajowy rynek. 

- Jeśli jednak faktycznie doszłoby do blokady Ormuzu bądź zwiększenia się obecności amerykańskiej w konflikcie na Bliskim Wschodzie, byłaby to rzeczywiście rewolucja i moglibyśmy mieć do czynienia ze skokiem cen - dodaje. Oprócz zakłóceń podaży, na ceny ropy będzie też wpływała konieczność zmiany tras na dłuższe przez takich gigantów frachtu jak Maersk. Dłuższe morskie trasy to większe zużycie paliwa i wyższe koszty - a te, jak zawsze, zostaną przerzucone na końcowego odbiorcę. 

Tuż po godzinie 12:00 czasu polskiego notowania ropy Brent - globalnego benchmarku cenowego dla ropy naftowej - oscylowały wokół poziomu 76 dolarów za baryłkę, a wzrosty cen wahały się w przedziale 0,5-0,8 proc.

Ropa Brent natychmiast

75,09 -0,39 -0,52% akt.: 23.06.2025, 17:37
  • Max 77,66
  • Min 74,51
  • Stopa zwrotu - 1T 3,76%
  • Stopa zwrotu - 1M 17,72%
  • Stopa zwrotu - 3M 6,90%
  • Stopa zwrotu - 6M 5,84%
  • Stopa zwrotu - 1R -9,87%
  • Stopa zwrotu - 2R 2,33%
Zobacz również: OLEJ KANADA ROPA CRUDE SOK POMARAŃCZOWY

Analitycy Goldman Sachs w nocie do klientów datowanej na 22 czerwca - cytowanej przez agencję Reutera - wskazali, że cena ropy Brent mogłaby na krótko osiągnąć szczyt na poziomie 110 dolarów za baryłkę, jeśli przepływ surowca przez cieśninę Ormuz zmniejszyłby się o połowę na okres miesiąca, a następnie utrzymał na poziomie 10 proc. niższym od standardowego wolumenu transportu przez kolejnych 11 miesięcy. W takim scenariuszu prognozują oni, że średnia ceny ropy Brent w IV kwartale oscylowałaby wokół poziomu 95 dolarów za baryłkę.

Agencja Bloomberga już w ubiegłym tygodniu informowała - powołując się na maklerów morscy pośredniczących w zawieraniu umów na przewóz towarów - że stawki dla supertankowców płynących z Bliskiego Wschodu do Azji wzrosły o prawie 60 proc. w okresie krótszym niż tydzień. 

Katarzyna Dybińska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ceny ropy | USA | Iran | atak Izraela na Iran
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »