To dopiero początek zmian w spółkach skarbu państwa

Karuzela, karuzela, na Bielanach co niedziela - śpiewała niegdyś Maria Koterbska. Ciekawe co zaśpiewałaby dzisiaj obserwując kadrową karuzelę jaka ma miejsce w spółkach z udziałem Skarbu Państwa.

Karuzela, karuzela, na Bielanach co niedziela - śpiewała niegdyś Maria Koterbska. Ciekawe co zaśpiewałaby dzisiaj obserwując kadrową karuzelę jaka ma miejsce w spółkach z udziałem Skarbu Państwa.

Tym bardziej, że podobieństwo pomiędzy tymi karuzelami jest tylko jedno - równie łatwo jest z nich wypaść. Różnic natomiast jest znacznie więcej. Chociażby ta, że gdy ktoś na bielańskiej karuzeli pokręcił się zbyt długo, lub wcześniej spożył co nie co zbyt dużo, to dolegliwości były przede wszystkim dla najbliższej publiki, a nawet jak w końcu zleciał, to kończyło się kilkoma guzami i siniakami; spadek zaś z tej karuzeli we współczesnym wydaniu jest znacznie boleśniejszy i dla zainteresowanego, i dla znajomych królika, i czasami dla wielu, wielu innych.

Reklama

Jeszcze przed wyborami parlamentarnymi ta część ulicy, która trzymała ucho bliżej Rozbrat, mówiła, że koalicja SLD-UP zapowiedziała, po wygranych wyborach, strzyżenie "równo z trawą", czyli głębokie czystki we wszystkich urzędach, agencjach, spółkach skarbu państwa. Paradoksalnie, wielu przeznaczonych do strzyżenia uratowała trudna sytuacja budżetowa i brak pieniędzy na konieczne odprawy. Wielu, ale nie wszystkich. Wymiana na politycznych funkcjach w ministerstwach, co zrozumiałe, dokonała się najszybciej i w sposób oczywisty. Ale już dyrektorzy departamentów, przynajmniej na razie, mają spokój. Trwa swoisty wyścig z cieniem w agencjach Skarbu Państwa. Wyścig odbywający się w dwóch, a nawet w trzech płaszczyznach. Po pierwsze - czy nie zlikwidują tej konkretnej agencji; po drugie - czy stary prezes (z poprzedniego nadania) zdąży pozyskać łaskawość i wdzięczność nowych możnych protektorów politycznych, czy nie, a jeżeli nie, to po trzecie - kto z "nowych" ma najlepsze dojścia.

Najciekawiej jednak karuzela kręci się w spółkach będących własnością Skarbu Państwa lub z jego udziałem. Tu proces zmian nie jest tak prosty, są procedury, udziałowcy, władze statutowe, rada nadzorcza, walne zgromadzenie. Możliwa jest nawet, i często do niej dochodzi, kontrakcja zarządów którym spodobały się ich stanowiska i uposażenia lub, co najmniej, wydłużanie procesu zmian. Ale głowy już lecą: Jacek Turczyński - już były dyrektor generalny Poczty Polskiej, Andrzej Lipko - już były prezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, Mirosława Nykiel - była prezes Ruchu, Marian Krzemiński z KGHM to tylko wybrani szefowie największych spółek, którzy z hukiem spadli z karuzeli. Kolejni już ledwie trzymają się stołków, już zakręcają słoiki z herbatą, tym bardziej, że ich następcy aż przebierają nogami ze zniecierpliwienia. A najbardziej "dojrzałymi", najlepiej przygotowanymi do spadnięcia, wydają się być prezesi Zbigniew Zakrzewski z Polskich Sieci Elektroenergetycznych i Wacław Bilnicki z Totalizatora Sportowego. Przesądzony jest los Andrzeja Modrzejewskiego z PKN Orlen, czy Wiesława Kiepiela z Ciechu, ale może to jeszcze trochę potrwać. Zmian oczywiście będzie znacznie więcej, nie warto więc wymieniać wszystkich - zainteresowani wiedzą, bądź się domyślają. W końcu wiedzą jakich mają przyjaciół.

Tak właśnie. Wszyscy przyzwyczailiśmy się do tego typu zmian po wyborach, jako konsekwencji systemu politycznego, w którym spółki skarbu państwa są swoistym łupem zwycięzców. Coś nie normalnego stało się więc nie kwestionowaną normą, stosowana przez wszystkie kolejne ekipy. Należałoby to jakoś i kiedyś przerwać, ale wymagałoby to uznania, że zasiadający na fotelach prezesów w danym momencie są kompetentnymi ludźmi na właściwym miejscu. Biorąc pod uwagę wyniki tych firm, zainteresowanie nimi nie inwestorów a prokuratorów, założenie kompetencji obecnej ekipy kierującej spółkami byłoby poważnym nadużyciem i nadinterpretacją. Dalej więc pozostaje "negatywna ocena", "utrata zaufania", "prawo właściciela", czy - jak wolą inni - TKM. I tak naprawdę, jeżeli nic nie zmieni się w metodzie, to trudno zwycięzcom odmówić prawa do takich zachowań.

Jest wszakże jedna wątpliwość. Poprzednia ekipa rządząca cierpiała na wyraźny niedostatek kadr jednocześnie przygotowanych i lojalnych. Jak z jednym było lepiej, to z drugim gorzej, nawet mierni nie byli zbyt wierni. Stąd wiele przypadkowych nominacji. A co z tą ekipą? Pamiętają zapewne Państwo serial "Czterdziestolatek - 20 lat później" i scenę prezentacji rezerwuaru kadrowego przez byłego szefa Stefana Karwowskiego. Kogo w tym pokoju nie było? - a było aż gęsto. Teraz taki pokój zdaje się być ulokowany gdzieś w gmachu "Bartimpexu". Ale czy jest dostatecznie pojemny i zasobny? Czy wystarczy? A może kolejne są gdzie indziej?

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: skarbu | Karuzela
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »