Tomasz Chróstny, prezes UOKiK: Biedronka przez lata naruszała zbiorowe interesy konsumentów

Sieć Biedronka co najmniej od 2016 r. na dużą skalę naruszała podstawowe prawa konsumentów. Chodzi o ich zbiorowe interesy, dlatego UOKiK musiał wkroczyć bezpośrednio. W porównaniu do uchybień innych sieci, mamy do czynienia z przepaścią. Tłumaczenie się skalą działalności jest absolutnie niedorzeczne i niebywałe – wyjaśnia Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, w rozmowie z portalem wiadomoscihandlowe.pl.

Decyzja UOKiK o ukaraniu spółki Jeronimo Martins Polska - właściciela sieci Biedronka - wywołała znaczne poruszenie w całej branży detalicznej. Można nawet mówić o przerażeniu. To rekordowa kara w kontekście polskiego handlu detalicznego i i mocny sygnał dla branży.

- W przypadku kary nałożonej na Jeronimo Martins Polska mówimy o wieloletnich uchybieniach w sieci Biedronka, które sięgają co najmniej 2016 r. Chodzi o naruszanie podstawowego prawa konsumentów, a mianowicie o prawa do rzetelnej informacji, w tym wypadku informacji o cenie. Łamanie praw konsumentów zachodziło w dwóch obszarach. Pierwsza stwierdzona praktyka to brak uwidaczniania cen - występowała ona średnio w przypadku 14 proc. produktów oferowanych w sklepach sieci. Druga praktyka, znacznie poważniejsza, to różnice pomiędzy ceną uwidocznioną na półce bądź towarze a ceną płaconą przez konsumenta w kasie - powiedzmy wprost, najczęściej była to różnica na niekorzyść konsumenta.

Reklama

...i konsument poskarżył się do UOKIK.

- Sygnały, które do nas w tej sprawie trafiały, to przede wszystkim bardzo liczne skargi konsumenckie. W ciągu ostatniego półtora roku to jest około 400 skarg z konkretnymi przykładami tego typu praktyk. Drugie źródło to kontrole Inspekcji Handlowej, które potwierdziły zgłaszane nieprawidłowości. W tym samym okresie wykryto 8,5 tys. partii produktów, które albo nie miały ceny, albo występowała różnica pomiędzy ceną na półce i w kasie. Koniecznie należy podkreślić, że te nieprawidłowości wystąpiły w 2/3 skontrolowanych sklepów sieci Biedronka.

- Tym samym zarówno skala zjawiska łamania praw konsumentów przez tego przedsiębiorcę, jak i długotrwałość procederu - nie odnotowane na taką skalę w żadnej innej sieci - były podstawą nałożenia wysokiej kary na Jeronimo Martins Polska.

W jaki sposób oszacowano taką a nie inną wysokość kary? Maksymalna dopuszczalna kara to 10 proc. przychodu przedsiębiorcy za ubiegły rok, czyli nawet - w przybliżeniu - ponad 5 miliardów zł.

- To przepisy określają maksymalną wysokość kary, jaka może zostać nałożona na przedsiębiorcę. W przypadku Biedronki dołożyliśmy starań, by wysokość kary odzwierciedlała skalę naruszenia podstawowych praw konsumentów.

Skąd kwota 115 milionów?

- Szczegółowa kalkulacja kary została wskazana w decyzji, którą otrzymała spółka.

- Jak już wspomniałem, pod uwagę braliśmy przede wszystkim długotrwałości łamania praw konsumentów i skalę tego zjawiska. Kara powinna oczywiście działać także prewencyjnie, tak aby tego typu nieprawidłowości nie występowały na rynku - przypomnę, że mówimy tutaj wprost o łamaniu prawa konsumenta do rzetelnej informacji.

W komentarzu do decyzji o nałożonej karze stwierdził pan, że "długotrwała praktyka spowodowała realne straty w portfelach konsumentów i bezpodstawne wzbogacenie się właściciela sieci ich kosztem". To skłania do pytania, czy UOKIK był w stanie oszacować, choćby w przybliżeniu, straty polskich klientów w związku z nieuczciwymi praktykami Biedronki i bezpodstawne korzyści, uzyskane z tego tytułu przez przedsiębiorcę?

- Tego typu szacunki musiałyby uwzględniać daleko idącą ekstrapolację danych z kontroli Inspekcji Handlowej. Z pewnością byłby to bardzo wymagający i niezwykle czasochłonny proces analityczny, zwłaszcza biorąc pod uwagę skalę transakcji realizowanych w tej sieci handlowej. Nie jest on jednak wymagany, skoro mamy materiał potwierdzający naruszenie praw konsumenta.

- Nie mam wszakże żadnych wątpliwości, że były to realne straty w portfelach konsumentów, choćby na podstawie analizy skarg przytoczonych w naszej decyzji. Ale zawsze będzie to tylko pewien wycinek badanego problemu.

- Proszę także zwrócić uwagę, że przedsiębiorca w swoim oświadczeniu w związku z wydaną decyzją stwierdza, że się z nią nie zgadza, wskazując jednocześnie, że do błędów mogło dochodzić, ale jest to związane między innymi ze skalą działalności. Zgodnie z prawem, nie ma żadnego usprawiedliwienia dla działania na szkodę konsumentów, a fakt, że przedsiębiorca uzyskuje tak znaczną skalę działania sprawia, że osiąga on znaczące korzyści finansowe. Skalą działalności nie można nigdy uzasadniać masowego łamania praw konsumenckich, jest to absolutnie niedorzeczne i niebywałe. Przedsiębiorca usiłuje w ten sposób usprawiedliwiać fakt, że przez lata łamał zbiorowe prawa konsumentów, co w mojej opinii nie powinno mieć miejsca i taka linia obrony w sytuacji łamania praw konsumenckich jest niedopuszczalna.

Skala jednak powoduje, że więcej klientów odwiedza sklepy danej sieci, a tym samym ma okazję do wykrycia pomyłki. W przypadku Biedronki to ponad miliard klientów rocznie.

- Oczywiście, że skala ma znaczenie w prowadzeniu całego biznesu, dlatego spójrzmy na to z innej strony: grosz na każdej złotówce na korzyść sieci to w przychodach tego przedsiębiorcy potencjalnie 50-60 mln zł korzyści, które osiągnie w sposób nieuprawniony i ze szkodą dla konsumentów. Nie sądzę zresztą, aby Biedronka sama była w stanie oszacować korzyści, jakie osiągnęła w wyniku tych nagannych praktyk.

- Nie zmienia to faktu, że dochodziło do łamania praw konsumenta - zarówno w zakresie uwidaczniania cen, co jest obowiązkiem przedsiębiorcy, jak i w zakresie wystąpienia różnic cen na półce i płaconych w kasie. Przypomnijmy, że klienci mają prawo do zakupienia produktu po cenie, która była widoczna w chwili, gdy podejmował decyzję, a nie wyższej, która może być naliczona przy kasie i po fakcie zostać dostrzeżona na paragonie.

- Bardzo często konsumenci nie zauważają tej różnicy, nie analizują szczegółowo długich paragonów. Proszę zwrócić uwagę, że stwierdzone przez nas rozbieżności były zróżnicowane, czasem było to dwadzieścia groszy, czasem nawet kilka złotych. Dla pojedynczego konsumenta, szczególnie te różnice liczone w groszach, to może być niewiele, natomiast przy skali działalności, na którą powołuje się sam przedsiębiorca, takie drobne różnice sumują się w potężne kwoty.

- Nasza decyzja, odzwierciedlająca wyniki wieloletnich kontroli przeprowadzonych przez Inspekcję Handlową, jednoznacznie dowodzi występowania tych uchybień.

Czy w pana przekonaniu urząd dysponuje wystarczająco silnymi argumentami, aby decyzję utrzymał Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów? Biedronka zapowiedziała odwołanie do sądu i będzie chciała obalić decyzję urzędu, a co najmniej znacząco obniżyć wysokość kary.

- Działamy na podstawie przepisów prawa i zawsze w granicach prawa. Prowadząc postępowanie mamy świadomość, że jednym z podstawowych praw przedsiębiorcy jest prawo odwołania się od decyzji prezesa UOKiK. Dlatego w toku postępowania zbieramy materiał dowodowy w taki sposób, by nie było wątpliwości co do słuszności wydawanej przez prezesa UOKiK decyzji. Jestem przekonany, że zebrany materiał dowiódł występowania zarzucanych spółce praktyk.

Biedronka nie zgadza się z decyzją i argumentuje, że co prawda ze względu na skalę działalności firmy - która prowadzi ponad 3000 sklepów - stwierdzone naruszenia są liczne, ale mają charakter indywidualny i są to niezamierzone błędy ludzkie.

- UOKiK zajmuje się naruszaniem zbiorowych interesów konsumentów. W toku postępowania ustaliliśmy, że takie naruszenie wystąpiło. Mówimy o perspektywie wieloletniej i o poważnej liczbie nieprawidłowości. Nie można tłumaczyć łamania prawa stosując argument, że "nasza skala działalności powoduje występowanie błędów" i że "naruszenie praw konsumentów mogło występować, ale nie było celowe".

- Mamy do czynienia z dwiema bezprawnymi praktykami, które zostały dowiedzione w toku postępowania i to jest podstawą decyzji o nałożeniu kary finansowej na przedsiębiorcę w wysokości 115 mln zł.

Biedronka przekonuje, że "jesteśmy karani za to, że dzięki promocjom pozwoliliśmy polskim rodzinom zaoszczędzić w ciągu ostatnich czterech lat 17 mld zł, a w samym tylko okresie pandemii, od marca 2020 r., było to 2,4 mld zł". Tym samym klienci więcej zyskali niż stracili na błędach w cenach. Nie przekonują pana te argumenty?

- To jest argument z zakresu PR, w duchu "my jesteśmy tacy dobrzy dla konsumentów, a wy nas karzecie". Mógłbym kontrargumentować, że dzięki takim promocjom ten przedsiębiorca uzyskał wiodącą pozycję rynkową, działa na ogromną skalę i na przestrzeni ostatnich lat osiągnął miliardowe zyski. Czy to usprawiedliwia uchybienia? Nie. Nawiasem mówiąc, w moim odczuciu nie do końca prawdziwy jest również argument, że dzięki temu konsumenci zyskują. Oczywiście, na jednym produkcie przedsiębiorca zarabia mniej, ale na innym więcej - przedsiębiorcy stale analizują koszyk zakupowy tak, aby maksymalizować marżowość prowadzonego biznesu. Koniec końców promocje są jednak przede wszystkim narzędziem rywalizacji pomiędzy uczestnikami rynku o klientów, a tym samym o przychody i zyski.

- Ale rzecz nie w tym, czy klienci oszczędzają na zakupach w sieci sklepów Biedronka, czy nie. Ten argument nie dotyczy kwestii objętych postępowaniem. My nie zarzucamy przedsiębiorcy, że oferuje konsumentom promocje, tylko że narusza ich zbiorowe interesy poprzez liczne i długotrwałe uchybienia w zakresie uwidaczniania cen - uchybienia te nie tylko są nieetyczne, ale stanowią naruszenie prawa. Wyłącznie te aspekty zostały poddane weryfikacji w toku prowadzonego postępowania i są podstawą wydania decyzji stwierdzającej nielegalne praktyki i sankcjonującej je karą finansową.

Biedronka zapewnia, że prowadzi działania zmierzające do wyeliminowania uchybień. Czy sieć informowała UOKiK o takich krokach? Czy starała się przekonać, że nie ma potrzeby nakładania kary lub mogłaby ona być zminimalizowana?

- Oczywiście byliśmy informowani przez Jeronimo Martins Polska o pewnych mechanizmach dotyczących poprawy zarządzania cenami i zapewnienia konsumentom prawa do rzetelnej informacji. Przedsiębiorca wskazywał, że zamierza je wdrożyć, a część już wdrożył, by usunąć nieprawidłowości. Kibicujemy każdemu podmiotowi, który dąży do tego, aby jego działalność była w pełni zgodna z przepisami.

- Decyzja dotyczy jednak praktyk, które przez lata występowały, a które nie powinny mieć miejsca. Co więcej, jeśli po wydanej decyzji prezesa UOKiK przedsiębiorca nie usunie nieprawidłowości i będzie nadal łamał prawa konsumenckie, to może narazić się na kolejne działania z naszej strony. Naszym ustawowym obowiązkiem i powinnością jest ochrona praw konsumenta i będę tę delegację ustawową realizował skutecznie i stanowczo.

Biedronka jako lider rynku jest punktem odniesienia dla konkurencji, np. w przypadku cen jest benchmarkiem, inne sieci uwzględniając jej decyzję o podniesieniu czy obniżeniu ceny danego produktu decydują o cenach we własnych sklepach. To Pana zdaniem nakłada na lidera obowiązek bycia "wzorem" dla innych?

- Mogę się odnieść do tych praktyk, które naruszały zbiorowy interes konsumentów. Istotnie, moim zdaniem konsumenci - nie tylko instytucje publiczne - mają prawo wymagać odpowiedzialności i poszanowania ich podstawowych praw. Rywalizując o klienta, przedsiębiorcy muszą działać zgodnie z prawem, mają również obowiązek postępować uczciwie i etycznie. Powinni to traktować wręcz jako element czy narzędzie walki konkurencyjnej, zapewniając obsługę na najwyższym poziomie. To jest w ich interesie. Natomiast moim obowiązkiem jako prezesa UOKiK jest przeciwdziałanie nieuczciwym praktykom, działając w interesie publicznym, dla dobra konsumentów i uczciwych przedsiębiorców. Temu właśnie służy ochrona konkurencji i konsumentów, nie mam w tym względzie taryfy ulgowej dla kogokolwiek.

W ocenie UOKiK skala naruszeń jest w przypadku Biedronki zdecydowanie większa niż w przypadku innych graczy. Czy mógłby pan rzucić nieco światła na to, jak wygląda sytuacja w innych sieciach?

- Porównując duże sieci, mamy do czynienia z przepaścią, w zestawieniu z Biedronką w innych sieciach notujemy dużo mniejszą skalę uchybień. Są to istotnie incydentalne zdarzenia i wówczas nadzór nad tego typu praktykami sprawuje Inspekcja Handlowa, której pracami w ramach administracji zespolonej kieruje prezes UOKiK. Także jeśli chodzi o średnie i mniejsze sklepy, Inspekcja Handlowa realizuje działania eliminujące nieprawidłowości.

- Dlaczego w przypadku Jeronimo Martins Polska prezes UOKiK interweniował bezpośrednio? Dlatego, że poprzez długotrwałość i ogromną liczbę nieprawidłowości doszło do naruszenia zbiorowych interesów konsumentów, co dało podstawę prawną do podjęcia dodatkowych, zdecydowanych działań i zastosowania środków dyscyplinujących, adekwatnych do skali i czasu trwania naruszeń, dotykających bezpośrednio klientów.

Łukasz Stępniak, Konrad Kaszuba

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

wiadomoscihandlowe.pl
Dowiedz się więcej na temat: handel Polska | Biedronka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »