W skrócie
- Komisja Europejska przesunęła prezentację nowej mapy drogowej dotyczącej dekarbonizacji motoryzacji i wprowadzenia podatku granicznego od emisji CO2 na 16 grudnia.
- Rządy Niemiec i Włoch naciskają na złagodzenie zakazu sprzedaży aut spalinowych po 2035 r., postulując pozostawienie hybryd i silników napędzanych paliwami neutralnymi klimatycznie.
- Elektryfikacja w sektorze prywatnym może się zatem opóźnić, ale jednocześnie restrykcje dla flot firmowych mają zostać zaostrzone.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Z informacji Reutersa wynika również, że KE odroczy (także do 16 grudnia) publikację dotyczącą podatku granicznego od emisji CO2 (CBAM) na pralki, kuchenki, narzędzia ogrodnicze i drzwi samochodowe.
Podatek graniczny od emisji CO2 - kolejny pomysł UE
Podatek ten, jeśli zostanie wprowadzony, będzie pierwszą tego rodzaju daniną na świecie - polegałby na dostosowywaniu cen importowanych produktów na granicach tak, aby uwzględniały one cenę dwutlenku węgla wytwarzanego podczas produkcji tych towarów poza UE.
Miałby on dwa cele: skłonić producentów spoza UE do inwestowania w czystsze technologie produkcyjne, a także ochronić europejskich wytwórców, którzy często przegrywają starcie z konkurencją ze świata, ponieważ muszą przestrzegać kosztownych regulacji klimatycznych.
KE spojrzy łaskawszym okiem na auta spalinowe? Zakaz może zostać odroczony
Biuro prasowe KE odmówiło Reutersowi komentarza na temat przyczyny opóźnień, wiadomo jednak, że obie sprawy budzą duże emocje, aczkolwiek większe dotyczą - jak się wydaje - zakazu sprzedaży nowych aut spalinowych po 2035 r. Zwłaszcza rządy Niemiec i Włoch - niegdyś europejskich potęg motoryzacyjnych, dziś chwiejących się w posadach - nalegają na KE, aby złagodziła swoje stanowisko i zezwoliła na dalszą sprzedaż hybryd plug-in, jak również samochodów z silnikami spalinowymi napędzanymi tzw. paliwami neutralnymi pod względem emisji CO2 (oznacza to możliwość korzystania z paliw syntetycznych czy biopaliw).
W sprawę zaangażowany był osobiście sam kanclerz Niemiec Friedrich Merz. Napisał on list do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, który - jak powiedział unijny komisarz ds. transportu Apostolos Tzitzikostas - został "bardzo pozytywnie odebrany" i spowodował, że Bruksela zaczęła rozważać złagodzenie kursu.
KE wsłuchała się w tym samym w głos europejskiej branży moto, której rzecznikami stali się szefowie rządów. Producenci aut w Europie podnoszą, że chcą elastyczności w polityce transportowej UE, ponieważ mierzą się z niskim zainteresowaniem samochodami elektrycznymi i silną konkurencją ze strony chińskich koncernów.
Reuters zauważa, że osłabienie planowanych restrykcji dla spalinówek mogłoby jednak utrudnić realizację celów klimatycznych UE, ponieważ oznaczałoby to, że w 2050 roku - to termin, do którego UE zobowiązała się osiągnąć zerową emisję netto w całej swojej gospodarce - po europejskich drogach jeździć będzie więcej "starych" samochodów emitujących CO2 niż pierwotnie zakładano.
Jak dodaje agencja, niektórzy unijni oficjele sugerują, że nowa mapa drogowa dotycząca europejskiej motoryzacji może zostać przedstawiona dopiero w 2026 r., tak, aby w pracy nad nią można było spokojnie uwzględnić wszystkie stanowiska.
Ostrzejsze regulacje miałyby dotyczyć flot firmowych. Jak informował dziennik "Handelsblatt", KE planuje, aby od 2027 r. "elektryki" stanowiły połowę nowych aut jeżdżących w takich flotach. Od 2030 r. ten odsetek miałby wzrosnąć do nawet 90 proc.











