Unia Europejska "odgrzewa stare kotlety"
Wynik spotkania Merkel-Sarkozy rozczarował rynki i komentatorów - powiedział w czwartek minister finansów Jacek Rostowski. Jego zdaniem przedstawiona po spotkaniu koncepcja utworzenia rządu gospodarczego dla strefy euro to "odgrzewane kotlety".
"Powiedziałbym, że to co uzgodnili, składało się z dwóch części. Jedna część, która była już wcześniej uzgodniona w ramach prac całej Unii Europejskiej. A druga część tak naprawdę nic nie zmieni, tzn. dwa razy do roku spotkania szefów państw i rządów strefy euro - nieformalne spotkania, bo mogą tylko być takie zgodnie z traktatem. Ja bym to nazwał +takie odgrzewane kotlety+" - powiedział Rostowski w czwartek w Polsat News.
Na szczycie w Paryżu przywódcy Niemiec i Francji opowiedzieli się we wtorek za utworzeniem "faktycznego rządu gospodarczego" strefy euro, który składałby się z szefów państw i rządów wszystkich 17 krajów eurolandu. Obradowałby dwa razy do roku, lub częściej, gdyby było to potrzebne. Komisja Europejska przyznała, że szczyty strefy euro są już rzeczywistością, choć są nieformalne. Pierwszy miał miejsce jesienią 2008 roku.
Pytany, czy nie boi się, że jeżeli strefa euro będzie się mocniej integrować, reszta Europy zostanie z boku, Rostowski powiedział, że "najpierw musimy zobaczyć, czy rzeczywiście będzie się mocniej integrować". Dodał, że pomysł rządu gospodarczego nie jest nawet decyzją, tylko propozycją." Będą się dwa razy do roku spotykali, pili kawkę i powiedzą, że jest to rząd gospodarczy. Ja przepraszam, raczej jestem tym bardzo rozczarowany" - ocenił.
Minister finansów zaznaczył, że jego zdaniem konieczna jest większa integracja w strefie euro. "Okazało się, że strefa euro nie daje sobie rady z tymi turbulencjami (...) przy tym poziomie współpracy, który istnieje dzisiaj" - wyjaśnił.
Rostowski pytany był także o obawy przed osłabieniem złotego i spadkiem wzrostu gospodarczego. Powiedział, że osłabienie złotego wynika z kłopotów strefy euro, więc w naszym interesie jest, aby strefa euro sobie poradziła. "Musimy obserwować, co się dzieje, zobaczyć, czy tak naprawdę będzie to spowolnienie, czy nie. (...) Jesteśmy przygotowani na gorszy scenariusz, ale w tej chwili naprawdę nie powinniśmy zakładać, że będzie ten gorszy scenariusz" - powiedział.
Dodał, że jeżeli chodzi o przyszłoroczny wzrost gospodarczy, to "w tym roku będzie na pewno 4 proc. wzrostu PKB, a czy w przyszłym roku 3,8-3,9, czy 4 proc., tak jak mniej więcej przewidujemy, (...) czy będzie mniej, to właśnie monitorujemy, ale to nie wpłynie w zasadniczy sposób na wyniki przyszłorocznego budżetu".