Uwaga, stres!
Nie sposób od niego uciec. Trzeba go oswoić, nauczyć się niwelować jego negatywne skutki. Polscy menedżerowie nie najlepiej sobie z tym radzą. Stres często rujnuje im zdrowie i życie osobiste.
Czym jest stres?
To stan napięcia spowodowany sytuacją, z którą nie potrafimy sobie poradzić. Stresowi towarzyszy niepokój, przyspieszone bicie serca czy podniesione ciśnienie. Stres w niewielkiej dawce może działać na nas mobilizująco, w większej staje się niebezpieczny dla naszego zdrowia.
Żyjemy w wiecznym biegu, musimy sprostać coraz to nowym wyzwaniom. To z kolei rodzi napięcia. W Polsce coraz więcej ludzi biznesu nie radzi sobie ze stresem. Nawet jeśli zdecydują się skorzystać z porady psychologa, trzymają to w tajemnicy.
- Nadal w Polsce mężczyzn obowiązuje wizerunek macho, który doskonale radzi sobie ze wszystkim sam - przyznaje znany psycholog, prof. Janusz Czapiński z Uniwersytetu Warszawskiego. - Nawet kiedy biznesmen odwiedzi gabinet psychologiczny, to się do tego nie przyzna. Różni menedżerowie, w tym bankowcy, jak ognia unikają jakichkolwiek związków z psychologami. I nigdy nie przyznają, że są wypaleni czy znerwicowani. Można by z przekąsem rzec, że "mężczyźni są u nas zawsze w dobrej formie".
Według profesora Czapińskiego, w kolejnych latach porady psychologiczne przestaną być tematem tabu. - Tak się stanie, kiedy w Polsce rozpowszechni się psychoanaliza - mówi Czapiński. W Stanach Zjednoczonych z leżanek psychoanalityków korzystają ludzie bogaci. Tam nie jest to żadnym dyshonorem, wręcz przeciwnie.
Także i u nas będzie rosnąć odsetek Polaków korzystających z tego typu porad. Co innego bowiem powiedzieć "byłem u mojego psychoanalityka", a co innego, że korzystało się z pomocy psychologa bądź psychiatry. Marta Głowacka, psychoterapeuta z warszawskiego Laboratorium Psychoedukacji, zwraca uwagę na fakt, że często menedżerowie zgłaszają się po poradę wraz ze swymi partnerkami.
- Dopiero kiedy zauważają, że ich związek zaczyna się sypać, są skłonni przyznać się do przemęczenia - podkreśla Głowacka. - Mężczyźnie trudno przyznać przed samym sobą, że sobie nie radzi. Często menedżerowie trafiają do nas na przykład ze względu na bóle głowy, nadciśnienie. Dopiero choroba umożliwia im przyznanie się do własnej słabości. Marta Głowacka wskazuje, że wielu biznesmenów przychodzi po poradę, bo mają problemy rodzinne: kłótnie, mniejsze lub większe awantury. I okazuje się, że czynnikiem stresogennym jest właśnie praca. Mężczyzna często odnosi wrażenie, że nikt go nie wspiera, natomiast wszyscy wokół mają wyśrubowane wymagania.
- Na początku mężczyźni bywają nieufni - przyznaje Marta Głowacka. - Kiedy już zobaczą, że nikt niczego od nich nie chce na siłę i nie wywiera presji, wówczas zaczynają współpracować.
Jak sami menedżerowie radzą sobie ze stresem?
- Stosuję bardzo szeroki zakres czynności - przyznaje Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej. - Od roku pod okiem fachowców uprawiam jogę, stosuję również od wielu lat techniki relaksacyjne. Oprócz tego, każdego dnia rano się gimnastykuję. W weekendy jeżdżę na rowerze, a w wakacje lubię wyskoczyć na żagle.
Arendarski zgadza się z tym, że w Polsce nadal wśród mężczyzn biznesmenów występuje syndrom macho. O swych problemach nikt nie mówi, bo nie chce, aby inni pomyśleli, że jest słaby. Często kończy się to zawałem serca, koniecznością zwolnienia tempa i odejściem z pracy w biznesie. - Znam wiele takich przypadków, zresztą jest ich coraz więcej - smutnym tonem przyznaje Arendarski. - Tempo pracy rośnie, a wielu menedżerów w ogóle nie potrafi wypoczywać. Niektórzy wręcz szczycą się tym, że nie chodzą na urlopy. A nie powinien to być żaden powód do dumy. Wręcz przeciwnie! Z drugiej strony, są też młodzi menedżerowie, którzy dostrzegają potrzebę ruchu i wysiłku fizycznego.
- Na przykład na siłowni spotykam kolegów pracujących w bankach, w zagranicznych koncernach - mówi Arendarski. - Wysiłek fizyczny jest ważny. Raz na dzień trzeba się dobrze spocić. Arendarski przyznaje, że kobiety są bardziej skłonne poprosić o pomoc, kiedy zżera je stres. Jednak nie wszystkie. Szczególnie te pracujące dla wielkich międzynarodowych korporacji za nic w świecie nie chcą się przyznać do jakiejkolwiek słabości.
Bywa więc, że uciekają w używki: alkohol czy narkotyki, które mają im "dawać kopa". Często prowadzi to do autodestrukcji - później wali im się życie osobiste, a niektóre z nich trafiają do psychiatrów.
- Do mnie często trafiają ci, którzy są już na granicy wyczerpania, mają zaburzenia snu i lęki depresyjne - mówi dr Michał Skalski, adiunkt w Katedrze i Klinice Psychiatrycznej Akademii Medycznej w Warszawie. - Problemem nie jest sam stres, tylko to, jak dana osoba sobie z nim radzi. Najgorzej, jeśli problemy zawodowe nakładają się na kłopoty osobiste. Ponadto wielu menedżerów ma niewielką odporność na porażki. Miałem pacjenta biznesmena, który przez dziesięć lat szedł jak burza, rozkręcił biznes niesamowicie. Potem przyszła bessa i szło mu coraz gorzej. Nie potrafił sobie z tym poradzić, stoczył się, popadł w alkoholizm.
Piotr Tymochowicz, szef firmy ICCE Greenpol, zajmujący się kreowaniem wizerunku biznesmenów, uważa, że coraz większe wymagania rynkowe powodują, iż menedżerowie są teraz lepiej przygotowani, ale przy tym bardziej zestresowani. Chęć bycia coraz lepszym zwiększa stres. I coraz więcej menedżerów przychodzi po pomoc, bo ich życie prywatne legło w gruzach. Proszą Tymochowicza nie o wskazówki dotyczące komunikowania i public relations, tylko o to, by znalazł panaceum na poprawę relacji z żoną, dziećmi, teściową.
- Ludzie sami przyznają, że wolą przyjść do mnie niż do psychologa - zaznacza Tymochowicz. - Obawiają się, że straciliby w oczach kolegów po fachu, gdyby wydała się ich wizyta w gabinecie psychologicznym. Inną sprawą jest to, że w 80 proc. przypadków ludziom psycholog czy psychiatra wcale nie jest potrzebny. Ludzie mają często zbyt negatywny wizerunek we własnych oczach. I takie ich nastawienie trzeba zmieniać.
Tymochowicz podkreśla, że wymagania rosną. Z dziesięć lat temu ukończone MBA powalało na kolana. A dziś na nikim nie robi już wrażenia. Dziś wielu menedżerów to niewolnicy międzynarodowych korporacji. Dziś trudniej zrobić karierę niż przed kilkoma laty - to też wywołuje stres i rodzi frustrację. - A niestety u nas młodzi menedżerowie nie mają żadnego przygotowania - zaznacza Piotr Tymochowicz. - Uczą ich starzy ramole, którzy ledwo wychylają się zza swego Alzheimera. Nie znają często angielskiego nazewnictwa ani żadnych nowinek. Ci ramole mają niby zapewniać prestiż uczelniom. A tak naprawdę opowiadają studentom głupoty nijak nie przystające do obecnych czasów. Dobrych profesorów, takich jak na przykład Janusz Czapiński, jest jak na lekarstwo. Przeważają nieudacznicy. Bo cóż to znaczy zarabiać 120 zł za godzinę, skoro dobry prawnik bierze za nią tysiąc złotych?! Nie wierzę w edukację prowadzoną przez skostniałych emerytów.
Zdaniem Tymochowicza, przyszłych menedżerów powinni uczyć młodzi ludzie, którzy mają doświadczenie zdobyte podczas pracy zagranicznej w instytucjach finansowych i globalnych koncernach. Oni nie są wprawdzie profesorami, ale mają aktualną wiedzę popartą doświadczeniem. A to w polskich realiach jest bezcenne!
Z doświadczeń Tymochowicza wynika, że to nie kobiety, a mężczyźni łatwiej się otwierają i mówią o swych problemach. Panie, które stanowią aż 35-40 proc. ogółu jego klientów, są trudniejsze we współpracy. - U nas businesswoman często bywa niepoważnie traktowana przez mężczyzn, choć dysponuje większą wiedzą. Ponadto kobiety zajmujące się biznesem muszą się zmagać z presją środowiskową.
Zapytaliśmy Piotra Tymochowicza o jakieś zabawne wydarzenie związane z jego pracą. - Otrzymałem niedawno e-mail od prezesa bardzo dużej firmy, którego uczyłem błyskawicznej analizy partnerów biznesowych - mówi Tymochowicz. - Napisał, że stosuje się do moich wskazówek nie tylko w biznesie, bo przyjrzał się też świeżym okiem swemu życiu rodzinnemu. Wyciągnął wnioski i za miesiąc ma pierwszą rozprawę rozwodową.
Osobą, której życie zaaplikowało ostatnio wielką dawkę stresu, jest Jarosław Zagórowski, prezes zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Trwający 46 dni strajk w kopalni Budryk, która znajduje się w strukturach JSW, każdemu dałby się we znaki. - W sytuacji stresowej człowiek działa niczym maszyna - ocenia Zagórowski. - A potem, kiedy już wszystko jest w porządku, organizm się odzywa. Przyplątują się infekcje, jakaś grypa. Prezes JSW podkreśla, że ważne jest to, by się dobrze wysypiać, by nie zarywać nocy. Ponadto istotny jest aktywny wypoczynek.
- Dlatego zimą jeżdżę na nartach, a latem uprawiam windsurfing - mówi Jarosław Zagórowski. Jednocześnie wskazuje, że czasem dobrze jest móc porozmawiać z kimś życzliwym, kto nas wysłucha. Natomiast na lepszy sen można na przykład wypić łyżeczkę melisy. Coraz większa konkurencja i coraz większe wymagania rynkowe powodują, że codzienna dawka stresu bywa zbyt wielka. Przez to menedżerowie stają się rozdrażnieni, przemęczeni i niezadowoleni z siebie.
- Wypoczynek jest bardzo ważny - podkreśla Przemysław Sztuczkowski, prezes Złomreksu. - Zawsze uważałem, że urlop musi być obowiązkowy. Dla mnie wyjazdy na urlop zawsze są odstresowujące. Zapytaliśmy Przemysława Sztuczkowskiego o to, czy jego stres rośnie wprost proporcjonalnie do wzrostu imperium Złomreksu, który ostatnio dokonał kilku spektakularnych przejęć zarówno w Polsce, jak i za granicą. - Na pewno świadomość tego, że zarządza się coraz to większym organizmem, przekłada się na większy stres - przyznaje Sztuczkowski. - Choć ja sam na co dzień nie czuję się zestresowany. Natomiast kiedy rozmawiałem z lekarzem, to on wskazywał, że stres jest podświadomy i że ja na pewno jestem mocno zestresowaną osobą. Myślę, że ważne jest zachowanie spokoju na co dzień. Dobrze jest też mieć z kim porozmawiać.
Także Maria Pasło-Wiśniewska, była szefowa Pekao SA, przyznaje, że na co dzień nie odczuwa stresu. Zaznacza, że biznes i zarządzanie są jej pasją, więc jej nie stresują. - Natomiast czasem, kiedy mam nawał obowiązków, odczuwam po prostu zmęczenie - mówi Maria Pasło-Wiśniewska. - Wtedy z kartką w ręku ustalam priorytety, czyli to, czym muszę się zająć w pierwszej kolejności. I konsekwentnie działam, realizując najpilniejsze sprawy. A na urlop jadę po to, by się zmęczyć. Preferuję aktywny wypoczynek, chodzę po górach, jeżdżę na nartach, pracuję fizycznie w ogrodzie. To pozwala mi psychicznie odpocząć.
Przyczyny stresu, czyli stresory, są różnorodne.
Stresorami psychicznymi mogą być sytuacje konfliktowe, budzące frustrację. Kiedy stres dopadnie kogoś na dłużej, to może dojść do różnych chorób: układu krążenia czy zaburzeń trawienia. Stresowi mogą towarzyszyć kłopoty z zasypianiem, uczucie zmęczenia, problemy z koncentracją, drażliwość. Ważne więc, by kontrolować poziom odbieranych bodźców. Opanowanie tej sztuki zapewnia psychiczny komfort na co dzień. Przy optymalnym dla siebie poziomie stresu dany człowiek funkcjonuje najbardziej prawidłowo. Sposoby walki ze stresem są różne. Na wyróżnienie zasługują wszystkie te, które okazują się skuteczne.
- Walka ze stresem to kwestia bardzo indywidualna - podkreśla Maria Pasło-Wiśniewska. - Każdy musi znaleźć własny sposób radzenia sobie ze stresem. Można pokazywać różne sposoby odstresowania, natomiast złotej recepty, dobrej dla każdego, nie ma. Według Marii Pasło-Wiśniewskiej, rolą dobrego lidera i menedżera jest między innymi dotarcie do współpracowników i ich wysłuchanie. Dobry menedżer może się bowiem swą postawą przyczynić do redukcji stresu u swych współpracowników. Jeżeli to potrafi , to znaczy, że jest menedżerem naprawdę dużego formatu.
Jerzy Dudała