W oczekiwaniu na atak

Już od kilku miesięcy rynki finansowe dyskontują wojnę w Iraku. Przeciągająca się niepewność co do terminu jej wybuchu miała druzgocący wpływ na amerykańskiego dolara. Jednak ta niepewność skończyła się i jest już jasne - będzie wojna. W ciągu sześciu dni dolar zyskał prawie 5 proc.

Już od kilku miesięcy rynki finansowe dyskontują wojnę w Iraku. Przeciągająca się niepewność co do terminu jej wybuchu miała druzgocący wpływ na amerykańskiego dolara. Jednak ta niepewność skończyła się i jest już jasne - będzie wojna. W ciągu sześciu dni dolar zyskał prawie 5 proc.

Inwestorzy oczekują krótkiej i zwycięskiej dla Stanów Zjednoczonych wojny. Długotrwały konflikt może natomiast spowodować ponowny szybki spadek wartości dolara amerykańskiego kosztem euro i franka szwajcarskiego.

Prezydent George W. Bush postawił Irakowi ultimatum wojenne. Jeśli prezydent Saddam Husajn nie opuści kraju w ciągu 48 godzin Amerykanie zaatakują Irak. Taka informacja nie jest dużym zaskoczeniem - ponieważ od pewnego czasu amerykańska administracja była wyraźnie nastawiona na wojnę, i jakby bez większego znaczenia było to, że Irak próbował spełnić żądania USA i inspektorów ONZ. Termin amerykańskiego ultimatum mija w czwartek rano, jednak nie musi oznaczać to natychmiastowej inwazji. Amerykanie nie uderzą natychmiast na Irak z kilku powodów. Przede wszystkim w ciągu dwóch dni nie wszyscy dziennikarze i dyplomaci zdążą opuścić Irak. Ważny będzie także fakt, że piątek jest dla muzułmanów dniem modlitwy, a Amerykanie nie będą chcieli narazić się całemu arabskiemu światu. Dlatego naszym zdaniem wojna rozpocznie się w sobotę.

Reklama

Możliwe są trzy scenariusze. Szybka wojna polegająca na tym, że dojdzie do zmasowanego ataku na Irak z powietrza, po zniszczeniu obrony przeciwrakietowej Iraku rozpoczną się działania lądowe, a wiele oddziałów wojska irackiego podda się. Taka wojna trwałaby od ok. trzech tygodni do dwóch miesięcy. Należy wziąć pod uwagę, że elitarna gwardia republikańska będzie bronić Bagdadu do ostatniej kropli krwi.

Drugi scenariusz to kilkumiesięczna wojna (do pół roku), która pochłonie wiele ofiar wśród irackich cywili. Irak będzie bronił swego kraju na wszystkie możliwe sposoby, także z pomocą arabskich terrorystów-samobójców.

Najgorszym wariantem jest długo trwająca wojna, połączona z atakami terrorystycznymi, spadkiem morale wśród żołnierzy amerykańskich, malejącą akceptacją dla działań wojennych ze strony społeczeństwa USA oraz narastającym sprzeciwem społeczności międzynarodowej. Może dojść przy tym do użycia broni chemicznej, biologicznej i działań terrorystycznych na tyłach wojska USA. Dlatego Amerykanie będą chcieli za wszelką cenę jak najszybciej zakończyć wojnę oraz podzielić Irak na trzy regiony: południowy, centralny i północny. Okręg południowy i centralny obejmie sunnitów i szyitów, a północny przeznaczony będzie dla Kurdów. W ten sposób powstaną jakby trzy małe regiony, które pojedynczo nie stanowią siły militarnej, ale każdy z nich będzie cennym źródłem ropy naftowej (jak np. Kuwejt czy Zjednoczone Emiraty Arabskie).

Przy pierwszym wariancie rozwoju sytuacji można zakładać, że skutki gospodarcze będą następujące: cena ropy naftowej wzrośnie w pierwszych dniach wojny, a następnie wróci do obecnego poziomu, kiedy okaże się, że wojna szybko się skończy. Cena za baryłkę może sięgnąć nawet 40 dolarów (z obecnych 28 dolarów), ale będzie to krótkotrwały wzrost. Tak naprawdę trudno spekulować, ponieważ cena ropy będzie uzależniona nie tylko od tego jak długo potrwa wojna, ale także od tego czy ludzie Saddama zaczną palić szyby naftowe. Niektórzy specjaliści snują nawet czarne wizje wzrostu cen ropy do 50 dolarów za baryłkę. Złoża ropy naftowej w Iraku należą do największych na świecie i są porównywalne ze złożami Arabii Saudyjskiej.

Jeśli wojna z Irakiem szybko się zakończy wówczas inwestorzy znów zaczną bardziej interesować się sytuacją makroekonomiczną poszczególnych państw niż sytuacją na Bliskim Wschodzie. Wzrośnie także zainteresowanie rynkiem amerykańskim, tym bardziej, że za dwa lata czekają nas wybory prezydenckie w USA. George W. Bush nie chciałby powtórzyć błędu ojca, że po wygraniu wojny przegra wybory w kraju. W związku z tym, Bush po wojnie z Irakiem, nie rozpocznie następnej wojny z Koreą Północną czy Iranem (z innymi krajami tzw. "Osi zła"). Do kolejnych konfliktów wojennych mogłoby dojść dopiero za drugiej kadencji Bush’a.

Natomiast jeśli wojna potrwa długo, będzie to oznaczać utrzymywanie się wysokich cen ropy, co przełoży się na wzrost inflacji oraz pogorszenie bilansu płatniczego wielu krajów. Będzie oznaczać także dalsze osłabienie dolara w stosunku do franka szwajcarskiego i euro. Może to być problemem również dla Polski, ponieważ złotówka osłabiłaby się w stosunku do euro (korzystnie dla eksportu, ale bardzo źle dla importerów i wielu osób, które zaciągnęły kredyty w euro). Wzrost inflacji nie powinien być radykalny, ponieważ udział paliw w koszyku inflacyjnym wynosi około 3 proc. Na dłuższą metę może jednak dojść do wzrostu cen, ponieważ dojdzie do wzrostu kosztów transportu, które stanowią ponad 8 proc. koszyka inflacyjnego.

WGI Dom Maklerski SA
Dowiedz się więcej na temat: Irak | Amerykanie | oczekiwania | niepewność | Bush | wojna | rynki finansowe | USA | atak | inwestorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »