Walka z wiatrakami

Czy wiceminister, odpadając z konkursu na szefa UKE, zderzyła się z nowym układem? Oceńcie to państwo sami.

Czy wiceminister, odpadając z konkursu na szefa UKE, zderzyła się z nowym układem? Oceńcie to państwo sami.

"PB": Uważa się pani za osobę naiwną?

Anna Streżyńska, wiceminister transportu i budownictwa: Bo wierzyłam, że zrealizuję swoje pomysły? Jeszcze w połowie tygodnia święcie wierzyłam, że mamy niepowtarzalną szansę dokonania rewolucji na rynku i obniżenia cen. Byłam też przekonana, że będziemy mogli pokazać sprawną administrację, która może działać, jeżeli ma odpowiedniego lidera i jasną, słuszną strategię.

I co? Nie znalazła się pani na krótkiej liście kandydatów na prezesa UKE. Podobno w krajowej radzie mówiło się - "wszyscy, byle nie Streżyńska".

Reklama

Jeszcze nie ma ostatecznych decyzji, więc cały czas naiwnie wierzę, że moja kandydatura nie jest ostatecznie skreślona. Poza tym może przyszły prezes nie będzie chciał wywrócić moich założeń.

Podobno na prezesa UKE namaszczony został Piotr Ogiński?

Też o tym słyszałam. To jest człowiek biznesu, bez doświadczenia w sprawach regulacyjnych, co nie napawa mnie optymizmem.

Chciała pani walczyć z układem. Układ zwyciężył?

Układ to system antywartości, które decydowały o tym, że marnowaliśmy czas przez 15 lat zamiast doprowadzić do obniżki cen. Mnie nie interesuje walka przeciw TP czy operatorom komórkowym, ale o poprawienie sytuacji na rynku.

Myśli pani, że zwyciężył lobbing dużych, międzynarodowych firm telekomunikacyjnych obecnych w Polsce?

Te firmy bardzo mocno wpływały na ten rynek. To widać było po sposobie załatwiania pewnych spraw czy podejmowania decyzji. Do dziś nie ma ofert ramowych, które miały się ukazać trzy miesiące po ukazaniu się prawa telekomunikacyjnego. Wszyscy wiedzą, że zdecydowały argumenty pozaprawne. Czyli rząd jest na tyle słaby, że nie potrafi się przeciwstawić tym wszystkim gigantom?

Bardzo źle się stało, że to krajowa rada zajmuje się powołaniem prezesa UKE. Ale nie można mówić, że ta sytuacja ma związek ze słabością rządu. Ten starał się zrobić wszystko, by opanować chaos i paraliż grożący UKE. Do pełnienia obowiązków prezesa UKE oddelegowano mnie - osobę, która się na tym zna. Z dużą korzyścią dla obu urzędów, bo nie ma między nimi sprzeczności i konfliktów.

Ma teraz pani jakieś konkretne projekty ustaw?

Pracuję nad kilkoma. Najważniejsza jest nowelizacja prawa telekomunikacyjnego. Zawarte są w niej zapisy dotyczące ochrony konsumentów, która jest po macoszemu traktowana w systemie polskiego prawa. Chcemy tu zrobić absolutną rewolucję, by klient nie musiał dochodzić w sądzie praw, ale by były one szybko rozstrzygane w UKE.

Na przykład?

Mamy mnóstwo sytuacji, gdzie klient mówi: "Przecież zapłaciłem rachunek, a wyłączyli mi telefon". Sytuacja jest prosta, ale operator często ignoruje takiego klienta. Jedyne, co mu pozostaje, to iść do sądu i wtedy większość ludzi się poddaje. A sprawę może załatwić UKE, który wykorzysta oddziały.

Miało być taniej i lepiej. Zaczynają się pojawiać wątpliwości, czy uda się wprowadzić zapisy umożliwiające obniżkę cen...

Zobaczymy, jakie będą decyzje dotyczące tego "taniej". Na pewno będzie lepiej, bo to zależy już bezpośrednio ode mnie. Trzeba tylko zmienić mentalność i przygotowanie merytoryczne urzędników.

Jest jeszcze ustawa o konwersji opłat za licencję UMTS?

Zakłada ona wpompowanie kwoty rzędu 4 mld zł w samorząd i informatyzację wsi. Rząd musi jeszcze zdecydować, czy chce ściągać te środki w małych porcjach przez 15 lat, czy skomasować te wpłaty na trzy lata, ale za to umorzyć na przykład jedną czwartą kwoty.

Jaka jest gwarancja, że tych pieniędzy nie pożre administracja?

Chcemy, by było to bardzo uważnie kontrolowane. Będę cyzelowała ustawę tak, by uniknąć wątpliwości.

Pracuje pani też nad ustawą o komercjalizacji Poczty Polskiej.

Komercjalizacja pozwoli uporządkowanie sytuacji poczty. W 2009 r. nastąpi liberalizacja tego rynku i wtedy trzeba podjąć decyzje o ewentualnej prywatyzacji. Poczta ma mało pieniędzy i potrzebuje inwestycji. Więc może będzie rozpatrywana prywatyzacja na GPW lub przy pomocy inwestora branżowego.

Polska poczta w obcych rękach? Jakoś tego nie widzę...

Ja też nie. Być może ta ekipa rządowa będzie podejmować decyzje w tej sprawie, gdyż powinno to nastąpić kilka lat po komercjalizacji. Ustawa wymaga wiele pracy. Problem polega na tym, że poczta ma 300 związków zawodowych i każdy z nich ma swoje interesy. Wysłuchanie tych uwag i wyważenie wszystkich interesów wymaga gigantycznej pracy. Będzie to trudne - pracownicy będą się bali zwolnień, będą też oczekiwali akcji, nawet ci, którzy otrzymali już akcje TP.

Wydaje się, że pani sporo pracuje.

Śpię trzy godziny dziennie i spędzam wszystkie weekendy przy komputerze.

Warto?

Warto, bo jest szansa na rewolucję.

Nie czuje się pani, jak Don Kichot walczący z wiatrakami?

W ubiegłym tygodniu, po decyzji krajowej rady, faktycznie poczułam się jak Don Kichot, którego na dodatek wsadzili za kraty i powiedzieli mu: "Ty jednak jesteś wariatem i lepiej cię odizolować".

Ale nowy prezes może zacząć wszystko od nowa.

Będę się starała go przekonać, by nie zmarnował kilkumiesięcznej pracy całego urzędu.

UKE bez prezesa działa już od trzech miesięcy...

Każdy, kto ma pojęcie o działalności państwowej, na wieść o tym, że urząd nie działa trzy miesiące, czuje głębokie zgorszenie.

Nie dziwi panią, że PiS, partia głosząca hasła o praworządności, robi takie rzeczy?

To, że urząd nie działa, to efekt decyzji podjętych w parlamencie. Mniejszościowy rząd oznacza kompromisy partyjne, które często są "zgniłe". I tu mamy do czynienia z jednym z efektów.

TP mogła wykorzystać sytuację braku prezesa, składając cenniki, których pani jako p.o. nie mogłaby zakwestionować.

Był taki moment, gdy TP uznała, że po 30 dniach od złożenia cennika może go wdrażać, bo ja nie mam prawa zgłaszać sprzeciwu. Moje stanowisko było równie sztywne. Widocznie moje racje jako administracji rządowej przeważyły i TP nie wdrożyła tego cennika.

Ale złożyła kolejne?

Jeszcze kilka. Ale myślę, że jeżeli będą sprzeciwy, TP się dostosuje.

Słyszałam, że nominacja prezesa UKE ma być kartą przetargową, umożliwiającą nacjonalizację TP Emitela - złagodzenie planów zmian regulacyjnych ma pozwolić na kupno Emitela przez skarb państwa.

To jest kompletnie niepotrzebne. Niektórzy politycy uważają, że TP Emitel wykorzystuje pozycję monopolisty, by sztucznie windować ceny. Dlatego chcą go znacjonalizować, by zmusić do obniżki cen za korzystanie z infrastruktury transmisyjnej, co ma umożliwić rozwój mediów publicznych. To się robi inaczej, a instrumenty pozwalające na obniżkę cen są w UKE.

Głupota decydentów?

Brak wiedzy.

Już wiem, dlaczego nie będzie pani prezesem UKE.

Nie jestem niewątpliwie neosocjalistą. Tak samo uważam, że koncepcja narodowego operatora, która się cały czas pojawia, jest bezsensowna. Ale mnie nikt nie pyta o zdanie w tej sprawie.

Jeszcze się pani nie zniechęciła?

Nie spotkałam się z negacją filozofii obniżki cen jako takiej. Nikt mi kłód pod nogi nie rzuca, poza tą ostatnią. Wręcz przeciwnie, od premiera dostałam zielone światło dla wszystkich działań prowadzących do obniżki cen dla abonentów.

To jest teoria. A praktyka?

Zielone światło jest nadal aktualne w tym zakresie, jaki mam do dyspozycji. Jak się zamykają jedne drzwi, to otwierają się inne. Jestem zodiakalnym bykiem i nigdy się nie poddaję.

Magdalena Wierzchowska

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: wiatrak? | obniżki cen | wiatraki | wiceminister | UKE | poczta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »