Węgry: Rząd odpiera zarzuty o plany nacjonalizacji firm energetycznych
Rzecznik rządu Węgier Andras Giro-Szasz zapewnił w poniedziałek, że rząd nie ma zamiaru nacjonalizować przedsiębiorstw energetycznych. W ten sposób odniósł się do reakcji prasy na zapowiedź premiera Viktora Orbana dotyczącą wykupienia przez państwo kilku firm.
Rząd przewiduje udział państwa w wielkich przedsiębiorstwach energetycznych, ale nie jest to "w żaden sposób kwestia nacjonalizacji" - mówił rzecznik. "Nie chodzi o renacjonalizację przedsiębiorstw energetycznych ani o ich wywłaszczenie. Państwo bada każdą ofertę kupna zaproponowaną przez dostawców" - powiedział Giro-Szasz telewizji państwowej M1.
- Tak jak w Europie Zachodniej, jeśli firma decyduje się sprzedać, a państwo - kupić, to te dwa cele mogą być zbieżne - mówił rzecznik. Skrytykował prasę lewicowej opozycji, która po słowach premiera Orbana pisała o "renacjonalizacji".
Orban powiedział w piątek, że rząd prowadzi negocjacje w sprawie wykupienia sześciu lub siedmiu firm dostawców energii, które w przeszłości sprywatyzowano. 9 września, na pierwszym posiedzeniu parlamentu po wakacjach premier Węgier oświadczył, że dla zagranicznych firm na Węgrzech "era kolonizacji się skończyła".
Rząd Orbana wprowadził w styczniu 10-procentową obniżkę cen energii elektrycznej, gazu i ogrzewania dla gospodarstw domowych. Koszty tej obniżki przeniesiono na dostawców, należących w większości do zagranicznych koncernów energetycznych. Na Węgrzech obowiązuje też najwyższy w Europie podatek od banków i podatek od firm energetycznych, telekomunikacyjnych i zajmujących się sprzedażą detaliczną. Firmy energetyczne np. muszą zapłacić 50-procentowy podatek od swoich zysków, chyba że zdecydują się na inwestycje.
Przeciwnicy Orbana uważają obniżki dla gospodarstw domowych za działania populistyczne, związane z wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na wiosnę 2014 roku.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze