Wielka manifestacja w obronie praw pracowniczych w Rzymie
W Rzymie odbyła się wielka manifestacja w obronie praw pracowniczych, zwołana przez środowiska skrajnej lewicy oraz niektóre związki zawodowe. Organizatorzy twierdzą, że wzięło w niej udział milion ludzi. Włoska policja nie podała dotychczas żadnych liczb.
Uczestnicy demonstracji protestowali przeciwko pladze tymczasowego zatrudniania pracowników bez etatu oraz postanowieniom porozumienia w sprawie zmian w polityce społecznej i systemie emerytalnym, zawartego niedawno przez rząd Włoch z największymi centralami związkowymi. Jedna z uzgodnionych propozycji, popartych następnie w dobrowolnym referendum przez kilka milionów ludzi, dotyczy stopniowego podnoszenia wieku emerytalnego.
W pochodzie z Piazza della Repubblica na plac przed bazyliką świętego Jana na Lateranie przeszli politycy dwóch koalicyjnych partii komunistycznych na czele z ich liderami, związkowcy, studenci i bezrobotni.
Na apel przewodniczącego Izby Deputowanych komunisty Fausto Bertinottiego na demonstrację nie przyszli ministrowie.
Tymczasem centroprawicowa opozycja pod wodzą Silvio Berlusconiego jest przekonana, że była to kolejna w tej kadencji manifestacja antyrządowa z udziałem przedstawicieli koalicji i następny dowód na to, że obecny rząd wkrótce upadnie.
Premier Romano Prodi oświadczył w reakcji na demonstrację: "Zapewniono mnie, że nie jest przeciwko rządowi, trzymam się tych zapewnień". Na skierowane do niego przez komunistycznych liderów wezwania o wysłuchanie manifestującego narodu, szef rządu odpowiadał z północy Włoch: "Zawsze to robię".
"Ta manifestacja to błąd" - zauważył minister pracy Cesare Damiano.