Wód Polskich nie stać na remonty po powodzi. Liczą na Bank Światowy i UE

Na odtworzenie zniszczonej infrastruktury przeciwpowodziowej na zalanych terenach potrzeba około 3,2 mld zł - oceniła prezeska Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Joanna Kopczyńska. Podkreśliła, że instytucja ta nie ma tak dużych środków pieniężnych, a realizacja kluczowych inwestycji w praktyce uzależniona jest od finansowania zewnętrznego.

Szefowa Wód Polskich poinformowała, że choć na odtworzenie infrastruktury zniszczonej w wyniku powodzi potrzeba około 3,2 mld zł, instytucja kierowana przez nią nie ma takich pieniędzy.

- Z budżetu państwa dostajemy rocznie ok. 250 mln zł na inwestycje, pozostałe środki pochodzą z funduszy UE i są przeznaczane na nowe projekty. Mamy też ok. 320 mln zł na tzw. prace utrzymaniowe (koszenie wałów) oraz niewielkie dochody z tytułu wydawania decyzji administracyjnych. Do Wód wpływają też środki z tzw. opłat podwyższonych, czyli kar np. od firm czy samorządów, które zatruwają wodę, ale niemal 90 proc. przekazujemy do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. O inwestycjach ze środków własnych nie ma mowy. Obecnie czekamy na pieniądze od ubezpieczyciela a także na wsparcie rządu - powiedziała. 

Reklama

Powódź 2024. "Trwają starania o pozyskanie środków z Banku Światowego"

Obecnie naprawiane są wały, usuwane zatory i prace polegające na przywróceniu możliwości normalnego funkcjonowania mieszkańców czy firm na zalanych terenach. Po zakończeniu przeglądu infrastruktury będzie możliwa ocena zakresu szkód. 

- Prace odtworzeniowe zbiorników i zapór powinny ruszyć jak najszybciej. Podejmujemy wszelkie działania, aby możliwie jak najlepiej zabezpieczyć uszkodzenia, natomiast nie ma co ukrywać, że naprawy niektórych, z uwagi na skalę zniszczeń, są czasochłonne - wskazała Kopczyńska.

Jej zdaniem jedną z najważniejszych obecnie inwestycji jest Kamieniec Ząbkowicki, czyli zbiornik na Nysie Kłodzkiej.

- To przyczyni się do złagodzenia przejścia fali powodziowej na Odrze i Nysie Kłodzkiej. Dokumentacja jest przygotowywana, trwają starania o pozyskanie środków z Banku Światowego. Warto przypomnieć, że koncepcja budowy zbiornika powstała jeszcze w latach 1975-1976 jednak inwestycja nigdy nie została zrealizowana, bo brakowało na to pieniędzy. Długą, bo ponad 40 letnią historię, ma również projekt zbiornika Rzymówka na Kaczawie, który zabezpieczyłby Legnicę przed powodzią. Koszt tego przedsięwzięcia to ok. 300 mln zł, z czego 79 proc. ma wyłożyć Unia Europejska - powiedziała, podkreślając, że dopiero gwarancja finansowania zewnętrznego może dać pewność zrealizowania planów. 

W przypadku zabezpieczenia przeciwpowodziowego na Wiśle szefowa Wód Polskich przypomniała, że choć w ubiegłym roku zakończono budowę wałów chroniących Sandomierz, potrzebne są także poldery w górnym biegu rzeki. 

- Jeśli dojdzie do skutku trzeci kontrakt z Bankiem Światowym, to te poldery powstaną. Tyle, że decyzje w tej sprawie musi podjąć rząd - poinformowała. 

PAP
Dowiedz się więcej na temat: powódź | Wody Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »