Wydajność po amerykańsku
Wydajność pracy w amerykańskich firmach wzrosła w IV kw. zeszłego roku, potwierdzając, że redukcja kosztów oraz poprzednie inwestycje w komputeryzację umożliwiają spółkom utrzymanie wielkości obrotów przy niższej liczbie zatrudnionych.
To kolejna dobry sygnał na temat sytuacji makroekonomicznej pierwszej potęgi gospodarczej świata. Wydajność, czyli wielkość produkcji wytworzonej w ciągu każdej godziny pracy zatrudnionego, wzrosła w IV kwartale o 3,5 proc. - wynika z przedstawionego wczoraj raportu Departamentu Pracy USA. Dane te dotyczą firm działających w sektorach pozarolniczych. Jest to największe tempo wzrostu wydajności produkcyjnej od drugiego kwartału 2000 roku, kiedy wskaźnik ten wystrzelił w górę do 6,7 proc. W trzecim kwartale ubiegłego roku wydajność zwiększyła się jednak w Ameryce zaledwie o 1,1 proc.
Wyniki te odbiegają od tradycyjnego obrazu recesji, kiedy wydajność produkcyjna z reguły spada, gdyż pracownicy mają do wykonania znacznie mniej zadań, Tym razem amerykańskie spółki już trzeci kwartał z rzędu zmniejszają liczbę roboczogodzin, m.in. właśnie w celu utrzymania poprzedniego tempa wzrostu wydajności. "Wskaźniki wydajności są pozytywne, co w czasach recesji nie powinno mieć miejsca. Ale (w przeszłości) dodaliśmy mnóstwo komputerów i to, jak się okazuje, jest bardzo pomocne" - konstatował wczoraj David Wyss, główny ekonomista w Standard & Poor's DRI w Nowym Jorku, jeszcze przed publikacją środowego raportu.
Ekonomiści podkreślają, że jeszcze nigdy od lat 1960-1970 wydajność produkcyjna nie wzrastała w okresie pierwszych trzech kwartałów recesji. Za cały 2001 r. wydajność wzrosła tylko o 1,8 proc., co jest najsłabszym przyspieszeniem od 1995 roku. Odzwierciedla to oczywiście recesję, która zaczęła się w USA w marcu ubiegłego roku, a osiągnęła swój najgorszy moment po atakach terrorystycznych z 11 września.
Jednostkowe koszty pracy spadły w IV kwartale o 1,1 proc., co stanowi pierwszą taką redukcję na przestrzeni dwóch lat. W trzecim kwartale jednostkowe koszty pracy wzrosły jednak o 2,6 proc. Nic też dziwnego, ze za cały 2001 rok koszty te powiększyły się o 3,9 proc., najwięcej poczynając od początku lat 1990.
Wczorajszy raport potwierdza, że wydajność pracy stała się fenomenem Ameryki. W latach 1976-1995 rosła ono dość wolno, w skali 1,4 proc. rocznie, ale w okresie 1996 - roczny przyrost na poziomie 2,5 proc. Analitycy nieodmiennie wiążą to z gwałtownym wzrostem nakładów inwestycyjnych na komputeryzację firm i inne technologicznie informatyczne.