Zjedzą nas renciści?

W Polsce na 1000 mieszkańców przypada 35 rencistów. W Czechach i na Węgrzech jest ich o jedną trzecią mniej. W Rumunii i Bułgarii liczba rencistów jest pięciokrotnie mniejsza. Albo więc jesteśmy bardzo ułomnym narodem, albo - świadczenia zostały przyznane nieprawnie.

Co roku na renty wydajemy z budżetu blisko 4 proc. PKB - najwięcej w Europie i krajach OECD! Mniej na utrzymanie rencistów łożą nawet prosocjalne kraje skandynawskie - wylicza Bank Światowy. Bogata Norwegia zajmuje w tym rankingu drugie miejsce, z wydatkami rzędu 2,81 proc. PKB. Kraje o podobnym do nas potencjale gospodarczym wydają na ten cel kilka razy mnie niż my. Czechów renciści kosztują równowartość 1,65 proc. PKB.

Nie odmawiając nikomu prawa do renty inwalidzkiej trzeba przyznać, że jesteśmy wyjątkowo ułomnym i chorowity narodem. Świadczenia rentowe pobiera ponad 3 proc. Polaków w wieku między 20 a 64 rokiem życia. Pomimo wielkich postępów medycyny, rencistów wcale nie ubywa - co więcej, ich liczba rośnie w zastraszającym tempie. W 2002 r. na państwowym garnuszku było 8,5 raza więcej rencistów niż w 1950 r.

Reklama

Rodzina na rencie

Szczególnie szybko przybywało ich w latach 90., kiedy świadczenia emerytalne, emerytury pomostowe traktowano jako doraźny sposób radzenia sobie z nadwyżką siły roboczej i bezrobociem. Na utrzymanie ZUS przechodziły wówczas całe rodziny, a nawet miejscowości. Podstawą utrzymania wielu mieszkańców na terenach popegeerowskich są właśnie przyznane przed laty renty inwalidzkie. Podobnie jest na Podhalu, gdzie na państwowy garnuszek przeszły przykładowo tysiące kobiet, które w latach 80. pracowały w świetnie prosperującym wówczas chałupniczym przemyśle szwalniczym. Szwaczka dostawała w leasing maszynę do szycia, w zamian co miesiąc musiała odstawić do punktu skupu określona partię towaru. Zwykle były to po prostu rękawce robocze. Kiedy przemysł upadł, pracownice gremialnie zaczęły zgłaszać się do miejscowych lekarzy, którzy bez zmrużenia powieki orzekali niezdolność do pracy.

Niepełnosprawny pracownik

Na rencie są również ich mężowie i synowie, osoby w sile wieku, czasem nawet 20-latkowie, którym legitymacja rencisty pomaga... znaleźć pracę. Spora grupa "górali" pracujących na budowach w kraju i za granicą to oficjalnie osoby niepełnosprawne, co nie tylko nie przeszkadza pracodawcom, ale wręcz jest przez nich mile widziane, gdyż nie muszą oni za takich pracowników płacić składek do ZUS.

Wbrew oficjalnym danym, ze zdrowiem rencistów wcale nie jest tak źle. Gdy w 1996 r. CBOS zadał im pytanie: czy pan/pani uważa się za osobę niepełnosprawną, jedna trzecia - czyli milion osób - odpowiedziała przecząco.

Zdaniem ekonomistów, nawet 1,5 mln osób pobiera renty bezprawnie. I co z tego? Nic. Chociaż proceder wyłudzania rent jest powszechnie znany, to jednak opinia społeczna zdecydowanie stoi po stronie rzekomych rencistów. Przekonał się o tym Jerzy Hausner, który jako wicepremier i szef ministerstwa gospodarki próbował przepchnąć przez Sejm program weryfikacji rent i emerytur. Chodziło o oddzielenie plew od ziarna: osoby, którym kalectwo, czy choroba nie pozwala pracować, otrzymałyby rentę; ewidentni symulanci i oszuści musieliby zająć się szukaniem innego źródła utrzymania. Przykłady innych państw pokazywały, że taka operacja może przynieść spore oszczędności. Gdy kontrolę przeprowadzili np. Holendrzy, co trzeci (dokładnie 35 proc.) rencista stracił zasiłek.

Murem za rencistami

Plan Jerzego Hausnera zakładał początkowo, że komisje lekarskie przebadają większość rencistów, potem liczbę weryfikowanych zredukowano do 470 tys., dodatkowo tym, którzy są na rencie od 10 lat obiecano dać spokój. W końcu stanęło na tym, że weryfikacji w ogóle nie będzie. Posłowie doszli do wniosku, że niech już lepiej zostanie jak jest, byle tylko nie podburzać społeczeństwa.

Hausner wyliczył, że gdyby komisje lekarskie zanegowały zasadność wypłacania rent 100 tys. osobom (niewiele ponad 3 proc. ogółu świadczeniobiorców), budżet państwa zaoszczędziłby w tym roku 250 mln zł, 628 mln zł w przyszłym i 1,03 mln zł w 207 r.

Oszczędności nie będzie. W tym roku budżet przekaże do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który obsługuje wypłatę rent i emerytur, 20,8 mln zł. Dodajmy, że, jak wylicza Ministerstwo Gospodarki, każdy pracujący co roku płaci na utrzymanie rencistów 1,2 tys. zł.

INTERIA.PL/inf. własna
Dowiedz się więcej na temat: PKB | renty | renciści | świadczenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »