Złotówka najpierw dzieliła się na 30 groszy, a potem na 15 kopiejek. Historię polskiej waluty znają nieliczni

Historia złotego jest bogata w ciekawostki, o których przeciętny użytkownik polskiej waluty nie ma pojęcia. Złotówka towarzyszy nam od setek lat, ale nie zawsze była pieniądzem, a jeśli już nim była, to wcale nie od razu wymieniała się na 100 groszy. Sam pomysł na dzielenie złotego na 100 równych części przyszedł do Polski z carskiej Rosji. Natomiast pierwsze banknoty zostały wprowadzone do użytku dopiero, gdy I Rzeczpospolita dogorywała na ołtarzu rozbiorów.

Historia złotego jest bardzo ciekawa. Początków naszej waluty należy doszukiwać się w XV wieku, gdy złoty występował, ale nie jako pieniądz, ale jednostka obliczeniowa. Ówcześni obywatele Polski używali złotego do określania liczby 30 groszy. W ten sposób złotówka do funkcjonowania jako pieniądz weszła wiek później, gdy za Zygmunta Augusta, ostatniego z Jagiellonów, zaczęto bić monety złotowe.

Reklama

Historia złotego zaczyna się od jednostki obliczeniowej. Złotówka na początku była warta 30 groszy

Nie od razu jednak nazywano wówczas monety złotówkami, a jeśli już, to tylko dlatego, że równoważyły 30 groszy. W tamtych czasach złotówka funkcjonowała przede wszystkim w głowach ludzi na takiej zasadzie, na jakiej działają podobne określenia odnoszące się do ilości jak tuzin (12 sztuk), mendel (15 sztuk), czy kopa (60 sztuk), tyle tylko, że złotówka odnosiła się do groszy. Można więc powiedzieć, że złotówka jest wtórna względem groszy, które jako pierwsze zaczęły obowiązywać w powszechnym obrocie monetarnym.

Złotówka była tynfem, a potem przeszła w papier. W obu wypadkach powód był ten sam: brak kruszcu

Przez kolejne lata istnienia I Rzeczypospolitej złotówka nabierała większego znaczenia w rozliczeniach pieniężnych. Ciekawym okresem w historii polskiego pieniądza jest czas, gdy w latach 60. XVII wieku z racji braku odpowiednich kruszców bite były tzw. tymfy, czyli złotówki o obniżonej zawartości srebra. W tamtych realiach pieniądz był kruszcowy, a więc miał odpowiednią domieszkę kosztownych kruszców, które gwarantowały jego wartość. Jednak po potopie szwedzkim i wojnie z Rosją w latach 60. XVII wieku pojawił się problem z dostępnością do srebra.

Bito więc złotówki o obniżonej zawartości srebra, nazwane od nazwiska Andrzeja Tymfa, pomysłodawcy rozwiązania. Moneta, choć warta realnie nie 30 groszy, które równoważyła w obrocie, a jedynie od 16 do 18 groszy, zapisała się w historii w powiedzeniu "dobry żart tymfa wart". Sam "tymf" przez lata zmienił się w "tynfa", ale powiedzenie udowadnia, że nawet tak wybrakowany pieniądz miał swoją wartość. Tymfami, czy jak kto woli tynfami, płacono do połowy XVIII wieku. Pod koniec tego tragicznego dla Polski stulecia pojawiły się natomiast pierwszy raz złotówki w papierze.

Insurekcja kościuszkowska zapisała się w historii złotego. Stanisław August Poniatowski też dołożył swoje 3 grosze

Insurekcja kościuszkowska jest bardzo ważna dla historii naszej polskiej waluty. Dopiero w ostatnich podrygach naszej państwowości przed zaborami pojawił się bowiem złoty w papierze i to właśnie w jej trakcie. Z braku kruszców do bicia polskiej monety zaczęto wydawać papierowe złotówki. Pieniądz ten paradoksalnie jednak i tak był kruszcowym, ponieważ państwo gwarantowało taką ilość kruszcu, jaką zawierać miały monety równoważne zapisanej na papierze wartości. Dlatego też papierowy pieniądz schyłku I Rzeczypospolitej był niczym innym jak kwitem.

Okres panowania ostatniego króla Polski, Stanisława Augusta Poniatowskiego, to także zmiany w samej monecie. W tym okresie ustanowiono, że złotówka dzieli się albo na 4 monety srebrne, albo na 30 groszy. Długo takie rozróżnienie nie obowiązywało, gdyż jak wszyscy wiemy, w 1795 roku III rozbiór Polski zakończył istnienie I Rzeczypospolitej.

Złotówka pod zaborami. Brak Polski na mapie nie zakończył historii złotego, a zmienił jego wartość na 15 kopiejek

Pomysł dzielenia złotówki na 100 groszy, a nie 30 groszy pojawił się na ziemiach polskich z Rosji. Idea ta została opracowana przez cara Piotra I Wielkiego, który chciał unormować sytuację w swoim kraju i uprościć obliczenia dotyczące rubla i kopiejki. Rosyjskiemu carowi nie w smak było to, że w poszczególnych krajach Europy posługiwano się walutami, które dzielone były na pomniejsze części w różnych ilościach.

Choć może to być zaskakujące dla niektórych czytelników, ale w trakcie istnienia kongresowego Królestwa Polskiego emitowana była złotówka. W latach 20. XIX wieku na terenie Królestwa Polskiego istniał Bank Polski, który emitował monety i bony kasowe. Zaledwie na kilka dni przed wybuchem powstania listopadowego w 1830 roku do obiegu weszły papierowe złotówki. Banknoty wydawano jeszcze przez 11 lat istnienia Banku Polskiego, który został później w 1841 roku zlikwidowany.

Ciekawostką jest fakt, że na banknocie złotego polskiego, jak i na monecie mogliśmy znaleźć w pełni polskie napisy. Jedyną "przypominajką", że pieniądz Królestwa Polskiego i sama Kongresówka były zależne od Rosji była adnotacja na złotówkach. Obok oznaczenia, że mamy do czynienia z 1 złotym było dopisane "15 kopiejek", ponieważ taką wartość w Imperium Rosyjskim miała polska waluta.

Trzy zabory i trzy różne waluty zamiast złotówki. Jedna z nich ratowała ludzi w PRL

Polska pod zaborami znajdowała się przez 123 lata, a przez ten okres płacono na naszych ziemiach najróżniejszymi pieniędzmi. Okres wieku XIX to prawdziwe laboratorium walutowe i to nie tylko w tej części Europy. Koniec końców na ziemiach polskich wiek XIX kończył się razem z ustaleniem (lata 70. - 90. XIX wieku) trzech różnych walut, które pozostawały w obrocie w zaborze rosyjskim, pruskim i austriackim.

W zaborze rosyjskim płacono złotymi rublami - banknotami rublowymi oraz monetami. Szczególnie popularne były złote pięciorublówki, które w Polsce zapamiętaliśmy pod nazwą "świnki". Określenie to wzięło się z faktu, że zwykle za pięciorublówkę można było kupić małego prosiaka, a więc świnkę. Co ciekawe, w okresie PRL niejednokrotnie ratowały one domowy budżet, tym rodzinom, które zdołały przechować świnki od okresu zaborów. Złote pięciorublówki miały w sobie bowiem tyle złota, że można było je z powodzeniem spieniężyć, choć carska Rosja już w PRL była odległym śpiewem przeszłości.

W zaborze pruskim od 1871 roku wprowadzano markę niemiecką dzieloną na fenigi. Pieniądz obowiązywał na całym terenie zjednoczonego w latach 70. XIX wieku kraju. Najciekawsza sytuacja była jednak w zaborze austriackim, gdzie jeszcze do połowy XIX wieku pojęcia "złoty" używano jako jednostki w rachunkach. Pod koniec XIX wieku w Galicji wprowadzono koronę austriacką, a za jej wprowadzenie odpowiadał Polak, Julian Dunajewski.

Julian Dunajewski ojcem korony austriackiej. I Wojna Światowa przyniosła ostruble

Gdy niemieckie i rosyjskie władze starały się, by Polacy nie mieli żadnego wpływu na system monetarny w kraju, to w Cesarstwie Austro-Węgierskim działo się całkowicie inaczej. Za ojca korony austriackiej uważa się Polaka, który dorobił się stanowiska ministra w tym kraju - Juliana Dunajewskiego. Odpowiadał on za wprowadzenie korony austriackiej, która zawierała na sobie napisy w języku polskim obok napisów w językach innych nacji cesarstwa.

Sytuacja w zaborze niemieckim zmieniła się jednak w okresie I Wojny Światowej. Na terenach okupowanych na wschód od Prus wprowadzono bitą w Poznaniu monetę niemiecką, tak zwany ostrubel. Pieniądz ten miał obowiązywać na niespokojnym, okupowanym przez Niemców terytorium. Gwarantowano, że po wojnie wszystkie ostruble zostaną wymienione z marką niemiecką 1 do 1. 

Tę samą gwarancję otrzymała marka polska. Walutę wprowadzono do obiegu na terenie kierowanego przez Radę Regencyjną tworu znanego jako Królestwo Polskie (1917 - 1918), utworzonego przez zaborcę pruskiego i austriackiego, by polski rekrut bił się za sprawę Berlina i Wiednia. Emitentem pieniądza była Polska Krajowa Kasa Pożyczkowa, czyli bank emisyjny, który Niemcy otworzyli 9 grudnia 1916 roku w okupowanej Warszawie. Instytucja ta przez 6 lat emitowała marki polskie (1917 - 1923).

11 listopada stało się coś jeszcze oprócz przekazania władzy Józefowi Piłsudskiemu. Pieniądz wrócił w ręce Polaków

Obecnie świętujemy odzyskanie niepodległości 11 listopada każdego roku, a data ta wybrana została przez Polaków jako symboliczna dla naszej historii, ponieważ to tego dnia Józef Piłsudski otrzymał władzę wojskową z rąk Rady Regencyjnej. Tego dnia stało się też coś innego, nie mniej symbolicznego. 11 listopada w samo południe do Polskiej Krajowej Kasy Pożyczkowej weszli Polacy, którzy wygonili urzędujących tam Niemców i przejęli władzę.

Odzyskana kontrola nad PKKP nie zaowocowała jednak od razu rzuceniem złotówki na rynek. Do tego potrzeba było czasu, w końcu 11 listopada 1918 roku nasza ojczyzna nie miała jeszcze ustalonych granic, nie wspominając o aparacie państwowym. Markę polską w końcu wydawano jeszcze do 1923 roku, choć już od 1919 roku w Szwajcarii drukowano i polskie złotówki. Oficjalnie Polska Krajowa Kasa Pożyczkowa w Bank Polski zmieniła się w 1924 roku i od tego momentu to on zajmował się produkcją polskiego pieniądza - złotego polskiego.

Artykuł powstał na bazie wykładu dr hab. Andrzeja Zawistowskiego, historyka ze Szkoły Głównej Handlowej.

Przemysław Terlecki

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: złotówka | grosze | historia | waluta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »