ZUS "upolował" 12 tys. Polaków
Od sierpnia Zakład Ubezpieczeń Społecznych skontrolował prawie 150 tysięcy osób, które wzięły zwolnienia lekarskie. Okazało się, że 12 tysięcy osób na takich zwolnieniach być nie powinno. W efekcie straciły zasiłek chorobowy i musiały wrócić do pracy. Dzięki temu państwo zaoszczędziło na cofniętych zasiłkach 2,7 mln złotych.
Jednak nie wszystkie osoby, którym odebrano zasiłki to oszuści. Czasem bywa tak, że lekarz wedle swojej najlepszej wiedzy wydaje zwolnienie lekarskie np. na trzy tygodnie. Ale bywa, że organizm chorego jest na tyle nietypowy, że dochodzi do zdrowia szybciej, np. po dwóch tygodniach - mówi rzecznik ZUS-u Przemysław Przybylski. Takie osoby powinny zgłosić się do lekarza-orzecznika ZUS i poprosić o skrócenie zwolnienia - dodaje rzecznik.
Zakład kontrolował także, czy osoby, które według zaleceń lekarzy miały leżeć w łóżku, rzeczywiście to robiły, a nie na przykład remontowały sobie mieszkanie, czy dorabiały na boku. Od sierpnia inspektorzy odwiedzili w domach ponad 40 tysięcy chorych. Tysiąc z nich nie wykonywało lekarskich zaleceń.
Ślązak na "chorobowym"
Najwięcej lekarskich zaświadczeń wystawia się w województwie śląskim. Średnio na jednego mieszkańca regionu przypadają 22 dni zwolnienia. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, dlaczego jest ich tak dużo. Koncentracja zawodów, które sprzyjają wypadkom i wiążą się właśnie ze zwolnieniami lekarskimi to jedno. Chodzi np. o górnictwo, czy firmy budowlane. Jest też inne wytłumaczenie. Ludzie bojąc się zwolnień, uciekają właśnie na L4. Bywają też inne powody nieobecności w pracy:
ZUS systematycznie kontroluje jednak na Śląsku wystawianie lekarskich zwolnień. Każdego roku prowadzi się kilka tysięcy takich kontroli. W ubiegłym roku w Zabrzu zakwestionowano prawie 200 zwolnień L4. W tym roku, tylko po trzech kwartałach, ta liczba już jest większa.
Czytaj również:
Zagrypiony ZUS będzie musiał pożyczyć