Ilu ich trzeba?
Polska to niezbyt duży kraj. Obywateli mieliśmy ok. 38 mln, z czego część rodaków - niektórzy mówią o 2 mln ludzi - opuściła kraj wyjeżdżając za granicę w poszukiwaniu lepszych zarobków. Inni szukają szczęścia i dochodów startując w wyborach samorządowych. Czy są to opłacalne posady?
Podatnik powie - że są zbyt przepłacone. Pracownik urzędu będzie się bronił twierdząc, że jego praca źle opłacana.
Pewne jest jednak, że utrzymujemy wszystkich pracowników na szczeblach urzędniczych. Konia z rzędem temu kto - odporny na krzyki, płaczliwe argumenty zza urzędniczych biurek o utrzymaniu własnej i cudzej rodziny, cotygodniowym dofinansowaniu towarzystw opieki nad bezrobotnymi - wyśle przynajmniej jedną trzecią urzędników na zieloną trawkę. Takie działanie mogłoby wpłynąć korzystnie nie tylko na budżety polskich województw a tym samym na budżet Polski, ale i pomogłoby zmobilizować pozostałych przy biurkach urzędników.
No i być może zniweluje korupcję - jedną z większych bolączek urzędów. "Zróbcie, by uczciwość opłacała się bardziej niż kradzież, a nie będzie kradzieży" - proponował kilka wieków temu Konfucjusz. Warto, by stało się to mottem we wszystkich polskich instytucjach.
Każdemu z kandydatów na prezydenta miasta, burmistrza, wójta czy radnego leży na sercu dobro regionu, którym obiecuje się troskliwie zajmować i dbać o jego pomyślność oraz rozwój. Zapewniają, że zwiększy się bezpieczeństwo i polepszą warunki życia mieszkańców.
Drodzy kandydaci, program każdego z was pozwala stwierdzić, że sytuacja po 12 listopada się we wszystkich regionach Polski powinna się poprawić. Lepiej będą rozdysponowane środki budżetowe, ukrócona zostanie korupcja i lenistwo urzędników. Ale czy w ramach tejże dbałości o kaszą wspólną kasę dałoby się jeszcze uwzględnić zmniejszenie przerośniętego organizmu biurokratycznego? Naprawdę potrzebujemy aż tylu urzędników?
A.J. Kozak