Kraj usychającej wiśni

Pouczającym przykładem ścisłego związku między szybkim tempem wzrostu gospodarczego i bogaceniem się ludności a przyrostem naturalnym jest Japonia. Kraj ten należał w latach 70. i 80. do jednych z najszybciej rozwijających się gospodarek świata.

PKB na jednego mieszkańca kraju wyniósł w 2002 r. ponad 25 tys. dolarów, a w 2012 r. 46,5 tys. dolarów. Pod względem bogactwa narodowego liczonego za pomocą PKB per capita Japonia zajmowała w 2012 r. 17. miejsce wśród 181 krajów świata. Stosunkowo szybki wzrost gospodarczy w tym kraju utrzymywał się do drugiej połowy lat 90. Japonia była do końca 2009 r. drugą, największą po Stanach Zjednoczonych, gospodarką świata, w 2010 r. spadła już na trzecie miejsce, a drugie zajęły Chiny. Do drugiej polowy lat 90. także tendencje demograficzne Japonii były jeszcze względnie korzystne. Jednak po 2000 r. nastąpiło gwałtowne załamanie przyrostu naturalnego.

Reklama

Kraj coraz starszych ludzi

W 2011 r. Japonia liczyła 128 mln mieszkańców i zajmowała pod względem liczby ludności 10. miejsce wśród najludniejszych krajów świata. Według niektórych prognoz liczba Japończyków obniży się w 2030 r. o 14 mln, a do połowy XXI w. o kolejne 20 mln. Tak więc w 2050 r. liczba mieszkańców Japonii wyniesie już tylko ok. 97 mln. Według innych prognoz do 2060 r. ubędzie prawie jedna trzecia mieszkańców Japonii. Sam spadek liczby ludności nie jest tak bardzo niepokojącym zjawiskiem, jak szybko starzejące się społeczeństwo, które staje się ciężarem dla państwa. Japonia w XXI w. jest krajem ludzi coraz starszych. Z roku na rok przybywa seniorów (ludzi starszych powyżej 65. roku życia), a zmniejsza się liczba ludzi młodych, zdolnych do podjęcia pracy. O ile w 2010 r. udział osób po 65. roku życia wynosił w ogólnej liczbie mieszkańców 27 proc., to w 2050 r. udział tej grupy wyniesie aż 40 proc. Jest to najszybciej starzejące się społeczeństwo na ziemi i pierwszy kraj gospodarczo wysoko rozwinięty, w którym następuje gwałtowny ubytek ludności z przyczyn naturalnych, a nie z powodu wojen, głodu czy różnych klęsk żywiołowych. Średnia wieku mieszkańca Japonii wynosiła w 2010 r. 44 lata, a oczekiwana średnia długość życia 83 lata. Współczynnik dzietności całkowitej (TFR) wynosi tylko 1,4 na kobietę w wieku rozrodczym. Jest to więc jeden z najniższych wskaźników w porównaniu do innych krajów gospodarczo wysoko rozwiniętych.

Nie będzie wymiany pokoleń

Największym problemem spędzającym sen z oczu japońskim politykom jest zagrożenie dla dalszego wzrostu gospodarczego, jakie niesie za sobą spadek liczby ludzi młodych zdolnych do pracy (w wieku produkcyjnym, tj. między 15. i 64. rokiem życia). Od 1996 r. następuje spadek liczby ludzi w wieku produkcyjnym. Dla porównania warto przypomnieć, że po II wojnie światowej liczba ludzi zdolnych do pracy (w wieku produkcyjnym) zwiększyła się w ciągu 50 lat o 37 mln osób, co w połączeniu z ogromnym wzrostem wydajności pracy przyczyniło się do cudu gospodarczego w tym kraju i zdobycia przez Japonię statusu drugiej, za Stanami Zjednoczonymi, potęgi gospodarczej świata. Jednak w 2010 r. Japonia utraciła drugą pozycję wśród największych potęg gospodarczych świata na rzecz Chin, które napędzają wzrost gospodarczy państwowymi inwestycjami.

W przypadku Japonii to właśnie demografia wywierać będzie coraz większy wpływ na wiele dziedzin życia. W latach 2013-2050 wystąpią w tym kraju niekorzystne tendencje demograficzne i struktura demograficzna Japonii ulegnie bardzo znacznemu pogorszeniu. Już w 2010 r. jedna trzecia 127-milionowej ludności Japonii miała ponad 60 lat. Za dwie dekady będzie to 40 proc., zaś wskaźnik dzietności będzie niezmiennie bardzo niski i wyniesie ok. 1,2 urodzeń na rodzinę - czyli o wiele za mało, by następowała wymiana pokoleń. Nie pomagają kampanie zachęcające do posiadania dzieci, jakie rząd Japonii prowadzi od wielu lat. Młodzi Japończycy, spędzający gros swojego czasu w wirtualnym świecie internetu i gier komputerowych, gdzie związki z wirtualnymi przyjaciółmi łatwiej się zawiera i zrywa, nie chcą zakładać rodzin ani mieć dzieci. Duże miasta japońskie są w większości miastami, w których niewiele jest dzieci, natomiast coraz więcej ludzi starych, powyżej 65. roku życia. W 2011 r. jedna czwarta społeczeństwa japońskiego miała więcej niż 65 lat. Nie może dziwić więc fakt, że obecnie rząd Japonii zmaga się z problemem wypłaty świadczeń dla rosnącej w błyskawicznym tempie rzeszy emerytów.

Rosną koszty zadłużenia

Do tej pory rząd pozyskiwał pieniądze na ten cel przez wewnętrzne zadłużenie, które od lat 80. systematycznie rosło, osiągając w 2010 r. poziom ponad 190 proc. wartości PKB, natomiast na początku 2012 r. wskaźnik ten wyniósł aż 225 proc. PKB. Jednak tak wysoki dług publiczny nie jest dla Japonii problemem, gdyż koszt jego obsługi jest stosunkowo niewielki. Problemem jednak jest to, że coraz mniej ludzi pracuje i maleją tym samym wpływy z podatków, a z drugiej strony wzrasta z każdym rokiem obsługa zadłużenia (w 2010 r. spłata samych odsetek przekroczyła jedną piątą budżetu). Tak więc wewnętrzne zadłużenie rozrosło się do takiego poziomu, że dusi finanse państwa i nie pozwala na przeprowadzenie reform, które mogłyby rozruszać gospodarkę. Japonię różni jednak od innych zadłużonych państw (Grecji, Hiszpanii, Włoch, Portugalii i Irlandii) to, że jej wierzycielami są w większości lokalne korporacje i obywatele, którzy nie domagają się - tak jak zagraniczni wierzyciele - natychmiastowego zwrotu pożyczonych pieniędzy. Do niedawna Japonia miała dostęp do tanich pożyczek w postaci ogromnych oszczędności swoich własnych obywateli. W 1992 r. wynosiły one prawie 15 proc. PKB, natomiast w 2010 r. już tylko 2,5 proc. PKB, a w 2012 r. niespełna 2,1 proc. PKB. W rezultacie tego spadku oszczędności własnych obywateli Japonia musiała pożyczać coraz więcej pieniędzy na międzynarodowym rynku kapitałowym, podobnie jak Stany Zjednoczone i przede wszystkim Grecja i Irlandia, które znajdują się w gorszej sytuacji finansowej, ale nieco lepszej demograficznej. Te dwa ostatnie kraje z powodzeniem rozwiązują już od szeregu lat problem niedoboru ludzi zdolnych do pracy poprzez wpuszczanie do siebie emigrantów z pozostałych krajów europejskich. Japończycy są jednak niechętnie nastawieni do cudzoziemców i nie wpuszczają na swój rynek pracy zbyt wielu imigrantów, a przynajmniej nie tylu, na ilu jest zapotrzebowanie. Ostatnio więcej niż zwykle imigrantów zarobkowych przybyło do Japonii po katastrofie elektrowni atomowej w Fukushimie, w marcu 2011 r.

Gorsze perspektywy dla młodych

Władze w Tokio próbują rozwiązywać problemy społeczne wynikające w dużej części z pogarszającej się struktury demograficznej poprzez podwyższenie podatków i cięcia w emeryturach, chcąc przez to zyskać czas na przeprowadzenie koniecznych reform. Należy jednak pamiętać, że proces starzenia się społeczeństw to nie tylko rosnące koszty obsługi emerytur. Narody, które stają się coraz starsze, przestają się rozwijać. Cenią sobie spokój, a obawiając się ryzyka, przestają być innowacyjne. Konsekwencją jest popadnięcie w gospodarczą stagnację, co powoduje, że dalsze perspektywy rozwojowe Japonii nie rysują się pomyślnie. Do starzejącego się społeczeństwa dostosowują się partie polityczne, które nie proponują nowych reform, bo ludzie starzy odnoszą się do mniej lub bardziej istotnych reform z obojętnością. Inny stosunek do reform gospodarczo-społecznych przejawiają oczywiście ludzie młodzi. Nie tylko w Japonii, lecz także w wielu innych krajach Azji chcą oni żyć tak, jak młodzież i ludzie w wieku produkcyjnym w krajach Zachodnich.

Młodzież w Japonii postawiła więc na dobrą edukację, a potem mordercze tempo pracy. W drugiej połowie XX w. wysokie koszty związane z edukacją i morderczą pracą dawały równie wysokie korzyści. Wzrastały w tym czasie pensje i dobrobyt. Niestety, w XXI w. młodzi ludzie, nie tylko zresztą w Japonii, nie mają szans na uzyskanie dobrze płatnej pracy i szybkie zwiększenie swojego statusu majątkowego.

Najnowszy raport Azjatyckiego Banku Rozwoju (ADB) potwierdza fakt, że nie tylko w Japonii, lecz także w innych azjatyckich krajach gospodarczo rozwiniętych (Korei Południowej i Tajwanie) tylko 60 proc. wykształconych młodych mężczyzn i 40 proc. młodych kobiet po studiach znajduje pracę. I najczęściej nie są to stanowiska odpowiadające ich ambicjom i wykształceniu, ale słabo płatna fizyczna praca. W ten sposób rosną sfrustrowane pokolenia, które grożą eksplozją. Z socjologicznych opracowań wynika, że poziom optymizmu i oceny przyszłości wśród młodych Japończyków, Koreańczyków i Tajwańczyków nieprzerwanie spada.

Groźny niedobór siły roboczej

Do optymizmu nie skłaniają też tendencje demograficzne przejawiające się w postępującym starzeniu się społeczeństwa japońskiego i spadającej liczby ludzi w wieku produkcyjnym. Liczba ludzi zdolnych do pracy będzie w 2050 r. mniejsza niż w 1950 r.! O ile nie nastąpi dalszy wzrost wydajności pracy, co wydaje się mało prawdopodobne, tempo wzrostu gospodarczego zacznie gwałtownie spadać. Pierwsze efekty spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego w Japonii, które w 2009 r. wynosiło 2,9 proc., a w 2010 r. już tylko 1,3 proc., było odczuwalne już w 2012 r., kiedy pokolenie wyżu demograficznego z lat 1947-1949 ukończyło 65 lat i zaczęło przechodzić na emeryturę. Od tego roku właśnie czynnik demograficzny wpływa w większym stopniu, niż w pierwszej dekadzie XXI w., na sytuację gospodarczą Japonii i na system zabezpieczenia społecznego. Zdaniem japońskiego demografia Shigesato Takahashiego zburzeniu ulegną filary systemu zabezpieczeń socjalnych. Niedobór siły roboczej przyczyni się do wzrostu płac, co negatywnie odbije się także na decyzjach inwestorów, którzy w Japonii nie będą chcieli budować nowych fabryk i innych zakładów pracy. Podobnie zresztą jak deficyt ludzi w wieku produkcyjnym nie będzie sprzyjać rozwojowi przyszłościowych gałęzi przemysłu i usług. Według ekspertów z Banku Standard Chartered liczba ludzi zdolnych do pracy będzie się zmniejszać w Japonii w latach 2013-2020 w tempie 1 proc. rocznie, natomiast w Indiach zwiększać się będzie w tempie ponad 1,5 proc. rocznie. Ten ostatni kraj, podobnie jak Malezja i Turcja, należeć będzie do grupy krajów o najszybszym przyroście ludzi zdolnych do pracy w odróżnieniu od Japonii, Korei Południowej, Singapuru i Tajwanu, a także Chin. W Indiach przeciętna długość życia mieszkańca tego kraju zwiększy się w 2030 r. do 63,5 lat, w Chinach do 75 lat, w Singapurze do 80,3 lat, Hongkongu do 82,2 lat i w Japonii do 82,7 lat. Indie pozostaną także najmłodszym narodem wśród wszystkich krajów azjatyckich ze średnią wieku mieszkańca w 2010 r. 25 lat, a w 2030 r. 35,3 lat. Dla porównania w Japonii średnia wieku zwiększy się w 2030 r. do prawie 55 lat, w porównaniu do 44,7 lat w roku 2010. W tym ostatnim kraju zwiększy się w tym okresie liczba ludzi powyżej 60. roku życia z 30,5 proc. w 2010 r. do 38-40 proc. w 2030 r., a w Indiach tylko z 7,5 proc. do 12 proc.

Niewesołe życia staruszka

W ciągu lat 90. i pierwszej dekady XXI w. liczba Japończyków w wieku powyżej 65 lat podwoiła się. Właśnie tę grupę ludzi starszych dotknął najbardziej proces pauperyzacji. A ponieważ więzi rodzinne stają się coraz luźniejsze, wielu starszych ludzi, pobierających dosyć skromne emerytury, schodzi na drogę przestępstwa. Z najnowszej białej księgi na temat stanu przestępczości w Japonii wynika, że wobec złych warunków ekonomicznych ludzie w podeszłym wieku są coraz bardziej skłonni popełniać przestępstwa. W wypadku mężczyzn aż 65 proc. przestępstw stanowią kradzieże, zwłaszcza sklepowe, przy czym w 66 proc. przypadków są one motywowane "trudnościami życiowymi". Jeśli chodzi o kobiety popełniające przestępstwa, to również 59 proc. z nich łamie prawo "z powodów ekonomicznych". Dzieje się tak w sytuacji stałego zwiększania w Japonii wydatków na emerytury i opiekę socjalną dla ludzi starszych. Wydatki te jednak okazują się niewystarczające i nie wzrastają tak szybko, jak udział osób w wieku powyżej 64 lat w japońskim społeczeństwie. W 2013 r. udział tej grupy wiekowej wynosił 25,2 proc., a już w 2018 r. wzrośnie do prawie 29 proc. Niepokojącym zjawiskiem wśród ludzi starszych w Japonii jest uzależnienie się od alkoholu. Obecni emeryci, który poświęcili życie pracy, nie bardzo potrafią sobie ułożyć życie bez pracy. Stąd coraz częściej sięgają po alkohol, co potwierdzają najnowsze badania ekspertów z japońskiego Ministerstwa Zdrowia i Pracy.

Wyniki tych badań potwierdzają fakt, że w Japonii w 2010 r. było oficjalnie zarejestrowanych ok. 800 tys. osób uznawanych za uzależnione, a w 2013 r. było takich osób już ponad 900 tysięcy. Zwraca uwagę fakt, że najbardziej dotkniętą tym nałogiem grupą są ludzie w wieku 70-79 lat. Wśród nich ten wskaźnik wynosi 3 proc., podczas gdy dla innych przedziałów wiekowych średnia nie sięga nawet jednego procenta.

Japońskie Stowarzyszenie Anonimowych Alkoholików przyjmuje coraz więcej osób w podeszłym wieku - ludzie w wieku powyżej 59 lat stanowią obecnie 54 proc. członków (wzrost o 10 proc. w ciągu ostatnich dziesięciu lat). Przewiduje się, że wejście w wiek emerytalny Japończyków z pokolenia 1968 r. może mocno powiększyć populację osób uzależnionych. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że chodzi o pokolenie, które dużo pracowało, traktując alkohol jako skuteczny sposób na ułatwienie komunikacji w przedsiębiorstwach.

Niepokojące prognozy

Prognozy ludnościowe dla Japonii na najbliższe dwie-trzy dekady nie napawają optymizmem. Przykładowo w 2042 r. ludzie w wieku powyżej 74 lat, czyli ci, którzy - jak to się określa - wkroczyli w "czwarty wiek", będą stanowić ponad 20 proc. ludności, natomiast ludzi w wieku poniżej 15 lat będzie zaledwie 10 proc. System emerytalny, który opierał się na finansowaniu świadczeń ze środków wpłacanych przez pokolenia czynne zawodowo, osiągnie kres swoich możliwości. Jedna osoba w podeszłym wieku (powyżej 64 lat) będzie utrzymywana przez średnio 1,4 zawodowo czynnych, co oznacza, że ciężar spoczywający na pracujących zwiększy się dwukrotnie w porównaniu z rokiem 2010.

Wydatki na świadczenia społeczne wzrosły w Japonii z 11,5 bln jenów w 1990 r. do 27,2 bln w 2010 r. Większość tych wydatków, bo aż 70 proc., kierowana jest na emerytury i koszty opieki lekarskiej osób starszych powyżej 65. roku życia. Należy przypomnieć, że w okresie ostatnich dwóch dekad znacznie rosły wydatki na cele publiczne z budżetu państwa, natomiast wpływy z podatków stale się zmniejszały. Japoński system świadczeń socjalnych jest skromniejszy niż w państwach Europy Zachodniej. Jego rozbudowa uwarunkowana jest wielkością japońskiego długu publicznego. Już w 2006 r. wydatki na same tylko emerytury pochłonęły 13 proc. wartości PKB i były prawie dwukrotnie wyższe niż w 1990 r. Natomiast w 2013 r., według niepełnych jeszcze szacunków, wydatki te równały się 14 proc. wartości PKB. W latach następnych wydatki te będą stale rosnąć.

Priorytety rządzących

Sama wysokość emerytury w Japonii wynosi tylko ok. 47 proc. poprzednich zarobków i jest znacznie niższa niż w większości krajów gospodarczo wysoko rozwiniętych, gdzie równa się 72 proc. wartości uzyskiwanych zarobków. Prywatne systemy emerytalne stanowią w Japonii uzupełnienie systemu publicznego. Ten ostatni został wprowadzony w latach 60., kiedy na jednego emeryta w Japonii przypadało aż 11 pracujących. W 2010 r. na jednego emeryta przypadało już tylko 2,6 osób w wieku produkcyjnym, podczas gdy w innych krajach OECD około czterech. Rząd premiera Shinzo Abe podniósł granicę wieku emerytalnego z 60 do 65 lat. Nastąpiło to w okresie, kiedy ludzie z pokolenia "baby boomersów" (wyżu demograficznego) masowo przechodzą na emeryturę. Aby znaleźć wystarczające środki pieniężne na wypłatę emerytur obecny rząd Japonii zdecydował się podwyższyć podatek od konsumpcji (odpowiednik VAT) i znaczną część wpływów z tego podatku przeznaczyć na sfinansowanie opieki socjalnej. Jednak priorytetowym celem realizowanej przez obecny rząd w Tokio jest rozruszanie gospodarki japońskiej i rozbudowa infrastruktury mieszkaniowej. Można więc założyć, że sytuacja ludzi starych nie ulegnie w najbliższych latach znaczniejszej poprawie. Nie ulegnie też poprawie dramatyczna sytuacja demograficzna kraju nie tyle rozkwitającej, lecz już od pewnego czasu powoli usychającej wiśni.

prof. zw. dr hab. Adam Gwiazda

Autor jest ekonomistą, politologiem, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: Japonia | świata | kryzys gospodarczy | Gazeta Finansowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »